, Maja.Lidia.Kossakowska. .Siewca.Wiatru.(osloskop.net) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzięki temuwiedział, że Mrok jeszcze nie zwyciężył, że Ciemność nie zapanowała na dobre.Nocąnie spał, wpatrzony w jasne punkciki gwiazd.We dnie patrzył w błękit.Czas wyznaczały regularnie przynoszone skromne posiłki, ale Och nie dotykał je-dzenia.Czuwał, ze wzrokiem wbitym w okno.Mijały noce, płynęły dni, granat w za-kratowanym prostokącie przemieniał się regularnie w błękit, aż w sercu anioła zaczęłakiełkować i rozwijać się nadzieja.Z początku tłamsił ją, próbował zdusić, ale z biegiemczasu pozwolił jej rozrastać się i zwolna przemieniać w pewność.Nie czuł głodu, pragnienia, potrzeby snu.Skulony w kącie patrzył na powtarzającysię cud wieczorów i poranków.Spływające po policzkach łzy wyżłobiły sobie bruzdy nakształt żlebów w górskim zboczu.Spierzchnięte usta poruszały się jednostajnie, mono-800 tonnie.Gdyby ktoś zbliżył się na tyle, żeby rozróżnić wypowiadane niemal bezgłośnymszeptem słowa, usłyszałby powtarzane w kółko zdanie: Dzięki Ci, Jasności, dzięki wielki, dobry Panie, dzięki, że uratowałeś Królestwo.* * * Panie! Prędko! Prędko! Proszę przyjść!Razjel, zdziwiony, odstawił retortę pełną zielonej cieczy.Do pracowni wpadł bezpukania zdyszany Kalkin, najbardziej zaufany z geniuszy Pana Tajemnic. Co się dzieje?  spytał Razjel.Kalkin z trudem łapał oddech. Ocknął się, panie.Proszę szybko iść! Nie jest dobrze!Razjel bez słowa wybiegł z komnaty.Już na korytarzu usłyszał krzyk.Nie jęki czy nieartykułowane okrzyki bólu, alegniewne, ostre, twarde słowa, układające się w niezrozumiały lecz z pewnością spójnymonolog.801 Razjel pędził w górę po schodach, z każdym stopniem bardziej przerażony.Głosz pewnością należał do Daimona, ale te słowa! Złe, zimne, pełne goryczy.Włosy zjeżyłysię na głowie Pana Tajemnic.Na Jasność, jeśli Daimon jest opętany przez Siewcę.Nie chciał nawet przez sekundę dopuszczać takiej myśli.Ale ona natrętnie powracała.Zwłaszcza, że słyszał już wyraznie. Wskrzesiciel się znalazł!  krzyczał Frey  Dziękuję za cudowne ocalenie!Wspaniale! A pytałeś o mnie o zdanie, Stwórco? Nie, ty nikogo nie pytasz o zdanie!Służ i zdychaj! Zdychaj służąc! I okazuj wdzięczność! Jaki jeszcze dla mnie szykujeszprezent, o Panie? Jakim wspaniałym darem mnie uraczysz? Nie mam nic do gadania,co? Gorzej niż zwierzę, jak rzecz.Jeszcze mnie nie zużyłeś do końca.Nie wypełniłemzadania! Na Jasność, nie wypełniłem zadania! Więc kto je do diabła wypełnił, o Wielki?Razjel odepchnął sprzed drzwi komnaty przerażonych służących, wszedł do środ-ka.Daimon, który leżał na łóżku blady jak widmo, umilkł.Na twarzy miał brzydki,szyderczy grymas. O, Razjel  warknął  Witaj.Masz jakąś tajemnicę do sprzedania?802 Jeden rzut oka wystarczył Księciu Magów, żeby ocenić sytuację.Poczuł tak ogrom-ną ulgę, aż ugięły się pod nim kolana.Musiał się wesprzeć o ścianę.Nie jest opętany,ocenił.Po prostu oszalał.Daimon patrzył twardo, na pozór świadomie, ale głęboko w czarnych oczach kryłosię zupełne szaleństwo. Ja mam tajemnicę dla ciebie, bracie  syknął  O tak, prawdziwą rewelację.Pan istnieje i doskonale się miewa.Kwitnąco, powiedziałbym.Jest w pełni formy.Tak,tak.Nie kręć z niedowierzaniem głową.Ale wiesz co? Królestwo naprawdę nic Gonie obchodzi.Obchodzę Go ja! Daimon Frey, Anioł Zagłady! Wtrąca się tylko w mojesprawy! Wskrzesił mnie! Kazał mi zabić swoje drugie ja, swego szalonego anty-syna,a potem mnie wskrzesił! Czy to nie zabawne? Nie pozwolił mi umrzeć.O nie! To byłbykoniec gry.A tak, fik-mik i znowu żyjesz! Witaj w domu, Daimon! Cudownie! Ciekaweile razy jeszcze, co Razjel? Może masz to zapisane w tej swojej durnej książce? Czegosię nie śmiejesz? W życiu nie spotkało mnie nic zabawniejszego!Zakrył twarz dłońmi i wybuchnął ochrypłym, histerycznym śmiechem.Tarzał się połóżku, wstrząsany szlochem i spazmami obłąkańczego chichotu.803 Osłupiały Razjel z trudem otrząsnął się z szoku.Wyciągnął rękę w kierunku chore-go, splótł palce.Nie chciał tego robić, ale nie miał wyjścia. Coma  powiedział twardo.Daimon natychmiast znieruchomiał, pogrążony w śpiączce.Razjel wyciągnął oko dnia. Gabrielu  powiedział do klejnotu drewnianym głosem  Mamy poważny pro-blem.* * *Daleko poza Wszechświatem, daleko poza dziedzinami, które kiedykolwiek tknęłaręka Jasności, okaleczony, okrutny, prastary bóg obchodził żałobę po stracie swego sy-na.Nie potrafił myśleć, ale myśli nie były mu potrzebne.Czuł.Nie znał żalu, ale odczu-wał stratę.Odebrano mu coś.Część jego własnego jestestwa.Odepchnięto go znów.Takjak kiedyś.Tak jak zawsze.Płonął i krzyczał z nienawiści, bo sam był tylko nienawiścią.Wył w ciemności przepojony żądzą zemsty, gdyż składał się z samej zemsty.Szalał, pra-gnąc dokonywać zbrodni, ponieważ rozumiał tylko zbrodnię.Snuł podstępne, mroczne804 plany, bo zbudowany został z mroku.Bluznił, jako że znał wyłącznie bluznierstwa.Dy-szał, pragnąc niszczyć wszystko co napotka, ponieważ potrafił tylko tyle.Unicestwiałnieustannie samego siebie, lecz nie doznawał uszczerbku, bo był nieśmiertelny.Kłębił się w Mroku i Chaosie i sam się przyzywał ich imionami.Powrócił tam, gdziezepchnęło go Zwiatło.Straszny, szalony, odtrącony przez Jasność, lecz nie pokonany.Nieśmiertelny.Aktywny, nie bierny.Potężny i niebezpieczny.Jak zawsze, od milionówwieków.* * *Razjel ponuro gapił się w ścianę.Mijały tygodnie, a stan Daimona nie poprawiałsię.Z pozoru mogło się wydawać, że jest lepiej, bo chory miewał okresy względnejpoczytalności, ale wtedy pogrążał się w zupełnej apatii.Często krzyczał i majaczył.Razjel wyczerpał już środki, którymi mógł wpływać na poprawę zdrowia przyja-ciela.W ostatecznej rozpaczy próbował mówić do niego, przekonywać.Równie dobrzemógłby starać się rozmawiać z drewnianą rzezbą.Daimon nie przyjmował niczego.805 Książę Magów podparł pięściami skronie.Przypomniał sobie rozmowę, a właściwiemonolog, który wygłosił tego ranka.Daimon półleżał na łóżku, wzrok miał utkwiony w przestrzeń.Razjel wsunął sięcicho do komnaty. Posłuchaj  powiedział  Nie możesz negować tego, co się stało.%7łyjesz, po-gódz się wreszcie z faktami.Frey milczał.Pan Tajemnic przysiadł na skraju łóżka. Wiem co myślisz.Zdziwisz się, ale pewnie nawet wiem co czujesz.Do pewnegostopnia, rzecz jasna.Uważasz, że zabiłeś Pana.%7łe Antykreator nadal pozostaje Jegoczęścią.Mylisz się, Daimonie.Straszliwie się mylisz i to jest przyczyna twego nie-szczęścia. Razjel westchnął  Zdecydowałem, że powinienem powiedzieć ci praw-dę.O Panu i Antykreatorze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl