, Magdalena Parys Magik (2014) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aysy od dwóch dni myślał tylko o jednym.Gdzie jest Ernesto?Owszem, zdarzało się, że szef znikał nawet na tydzień i Aysy zapewne w ogóle by się tym nieprzejął, ale teraz, po spaleniu archiwum i podpaleniu restauracji Herza, potrzebował dalszychwytycznych.Wataha jego głodnych wilków bez zarzutu wykonała zadanie.Zasługiwała nie tylko napremię, ale i na kilka słów uznania.Tymczasem po Erneście ani śladu.Nic.Cisza.Aysy kilkakrotniedzwonił na jego prywatny numer, nikt się nie zgłaszał.Zazwyczaj szef oddzwaniał natychmiast.Bardzo zaniepokojony, udał się do kelnerki, z którą Ernesto spotykał się od jakiegoś czasu.Porozmowie z nią poczuł się jeszcze gorzej.Szef nie kontaktował się z dziewczyną od kilku dni,twierdziła nawet, że jej unikał.Jakby tego było mało, po południu w biurze pojawiła się długonogablondynka, domagając się rozmowy z Ernestem Markezem. Dostałaś pieniądze, czego chcesz?  zapytał Aysy, siadając za biurkiem szefa, bezwiednieprzybierając jego ton. Dzwoniłam, ale nikt nie odpowiada na moje telefony.Nie wiem, co robić, klient się nie zgłasza,pomyślałam, że coś nie tak. Nie myśl! Chcę tylko wiedzieć, czy umowa aktualna. Wzruszyła ramionami. Nie wiem  odparł szczerze.Wyszła, zapowiadając, że jeśli klient się nie zgłosi, zachowa forsę. Jesteście niepoważni, najpierw nie dajecie mi spokoju, wydzwaniacie, że to ważne, a teraz co?Miała rację.Dziwne to.Z tego, co wiedział, tajemniczy klient Ernesta reagował natychmiast i był łasy na wszystko, cołazi w spódnicy.Wiedział także, że Ernestowi niezwykle zależało na tej posągowej blondynce.I co?I nic? Bardzo dziwne.Czy to już wystarczający powód, żeby zadzwonić pod specjalny numer, który miał wykręcić tylkow sytuacji kryzysowej? Jeszcze nigdy z niego nie korzystał.Po namyśle uznał jednak, że przesadza.Najwyrazniej akcja z dwoma pożarami i zły stan fizyczny szefa niekorzystnie wpływał na wszystkich,także na niego.Są zmęczeni, on i szef.Stąd takie myśli, poza tym nie samą pracą człowiek żyje.Wieczorem udał się z chłopakami z KS do ekskluzywnego pubu w Goerlitz.Z niego pochodziławiększość dziewczyn dla klientów Ernesta.Zdrowe, ładne, zadbane.Dla klientów, których pozaErnestem Markezem nikt nie znał.Zazwyczaj Aysy nie pił i nie palił, tego dnia jednak skusił się na małego drinka.Telefon wyrwałgo z ramion ponętnej brunetki w dość niestosownym momencie.Olaf Klimke informowałzduszonym szeptem, że ktoś włamuje się do biura KS.Natychmiast zebrał chłopaków z pubu, zażylikofeinowe tabletki i grzecznie czekali na taksówkę.Wypili, a w ich profesji po alkoholu się niejezdzi.Pierwszy punkt kodeksu funkcjonariusza KS brzmiał: nie rzucać się w oczy, wszystkie kolejnerównież zaczynały się od  nie.Na miejsce przybyli z odległego Goerlitz dopiero półtorej godziny po telefonie Olafa Klimke.Aysy stał w gabinecie Ernesta i patrzył na dwumetrowy obraz muru berlińskiego za biurkiem, którywydał mu się jakby lekko przekrzywiony.W powietrzu unosił się niepokojący zapach.Odsunął regałIkei, gdzie ulokowali wcześniej skrzynie z Lipska.Nie było ani skrzyń, ani ścian, tylko olbrzymia wnęka, zerwane tynki, milion kabli.Wyrwa, jakby przed chwilą wybuchła tu bomba.Słyszał za sobą pomruk, a po chwili ciężkie oddechy zdezorientowanej watahy. Kurwa! Co jest? Co się stało?!Aysy drżącą dłonią, nie mogąc trafić w cyfry na śliskim displeju komórki, usiłował wybraćnumer.Po chwili się udało, ale dobiegła go jedynie martwa cisza.* * *Skontaktowała się ze wszystkimi, z którymi tylko mogła.Użyła wszystkich swoich wpływów.Filmu pod tytułem  Strajk nigdzie nie znalazła.Człowiek, który przed wielu laty pracował dlaWolnej Europy, przysięgał, że w życiu o żadnym Boszewskim nie słyszał.Dzięki zaprzyjaznionemu Polakowi, który od trzydziestu lat zasuwał w archiwum ZDF,przetrząsnęła archiwa zarejestrowane w komputerze i niezarejestrowane, bo jak się okazało, te wciążjeszcze istniały.Długie rzędy pożółkłych kart w drewnianych skrzynkach, które jako początkującadziennikarka penetrowała z wypiekami na twarzy, trwały spokojnie od lat w tym samym miejscu.Nicsię tu nie zmieniło.Chętnie towarzyszyła Gerhardowi, gdy odwiedzał swego kolegę w archiwachtelewizji.Potem przychodziła też sama.Chciała znać każdy kąt od podszewki, wszystko wiedzieć.W tym budynku fascynował ją każdy szczegół.Zapach minionej epoki tym razem nie rozpraszał jejmyśli, przyszła w konkretnym celu.Podejrzewała, że bazy danych komputerowych, do których miałaswobodny dostęp, nie obejmowały tematów, które ją interesowały.Archiwista, wysłuchawszy Dagmary, stwierdził, że nigdy nie słyszał o taśmach z nagraniamiGerharda z 1980 roku.Owszem, w archiwum są krótkie migawki ze strajków w Gdańsku, jest tumnóstwo najróżniejszych dokumentacji z tego okresu, ale na pewno nie ma nic o PiotrzeBoszewskim.O Wałęsie to tak, o Michniku, o Jaruzelskim też, ale o jakimś Boszewskim? Jest pan pewien? Chodzi mi tylko o to, co filmował Gerhard.Znajdowali się w jednym z licznych pomieszczeń od sufitu po podłogę wypełnionychnieprzemierzonymi rzędami taśm.W sąsiednim pomieszczeniu piętrzyły się regały pełne kartotek,z których kopiowaniem do komputera nikt się jakoś nie spieszył. Czy pani myśli, że ja bym zapomniał o czymś takim?  Starszy człowiek w przedpotopowychokularach wyglądał trochę jak mucha i stosownie do tego się nazywał  Muszyński.Podniosła na niego pytający wzrok.Nie chciała sprawiać mu przykrości, ale szczerze mówiąc,uważała, że owszem mógłby, a nawet na pewno zapomniał. Dziecko drogie  uśmiechnął się kwaśno. Ja pracuję tutaj tyle, ile ty masz lat.Chodz, zrobięherbaty!Nie miała czasu ani ochoty na herbatę, ale poszła.Gerhard cenił Muszyńskiego. Wyemigrowałem ze Szczecina w 1975 roku  zaczął kilka minut pózniej swoją opowieść,popijając herbatę ze starej szklanki, przypominającej tę, z której ciocia Wiesia piła herbatę weWrocławiu. Pięć lat wcześniej, w grudniu tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego roku miałempiętnaście lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl