,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlatego do mnie przemówiłeś?- Głównie, tak.Myśli zmarłego nagle stały się twarde i zimne.Nie był do końca spokojnym duchem,w życiu zostawił jakąś niedokończoną sprawę lub też wyrządzono mu jakąś wielką krzywdę.Dając mu szansę na zebranie myśli, Harry powiedział: - Twój głos dobiega z bliska, Humph.Czy jest tu w pobliżu jakiś cmentarz? Gdzie jest twój grób? Podszedłbym i porozmawiał tamz tobą.Tak wypada.- Grób? Przejdz na drugą stronę drogi, Harry.I popatrz w dół.Harry przeszedł przez wąską drogę i zatrzymał się przed metalową, wysoką do kolanbarierką zabezpieczającą, która nie zabezpieczała niczego.- W trzydziestym ósmym tego tu nie było - powiedział mu Humph.- Ani asfaltu nadrodze.Tylko wyboista ścieżka.Miejsce, w którym można było z łatwością zapikować w dół,jak się było nieostrożnym kierowcą - albo jeśli ktoś doszedł do wniosku, że czas na ciebie.- Naraziłeś się komuś? - Nekroskop zrobił ostrożny krok przez barierkę - tylko jednąnogą - i spojrzał w dół.Miał pod sobą dobre pięćdziesiąt metrów kamienistej stromizny, którakończyła się kolejnym zakrętem drogi poniżej.- Tam właśnie skończyłem w moim wypalonym wraku -powiedział.- Tam właśnie, nadrodze poniżej.Na szczęście po pierwszym uderzeniu już nic nie poczułem.I nie, nienaraziłem się nikomu.tylko byłem w pracy!Harry odgadł, co teraz nastąpi.- U Francezcich?- Oczywiście.Trzy miesiące w ich skarbcu - ja dawałem pomyślunek, oni materiały - ipatrz, jak na tym wyszedłem.Kilku ich chłopaków, żołnierzy, zatrzymało mnie, kiedyzjeżdżałem z góry, walnęli mnie w łeb, aż straciłem przytomność, zwolnili hamulec i zepchnęlimnie.Był to oczywiście wypadek".- Ale czemu?- Z dwóch powodów.(Harry wyczuł wzruszenie ramion.) Po pierwsze: zanim mniezepchnęli, zabrali mi zarobioną forsę.podłe gnojki! A po drugie.Drugie powinno być dlaciebie oczywiste.- Byłeś jedynym człowiekiem z zewnątrz, który znał ich skarbiec?- Tak sobie właśnie myślą, taa.- Morderstwo.- Już wcześniej głos Harry'ego był bardzo cichy, teraz zmienił się wledwo słyszalne mamrotanie.- Ohydne morderstwo - zgodził się Humph.I chwilę pózniej dodał: - I tak moje kościgdzieś pochowali pod płotem, a ja kręcę się tu, gdzie się to stało.I proszę, czterdzieści paręlat pózniej pojawia się tu Harry Keogh, Nekroskop! Wystarczy, żeby uwierzyć w Boga!Pomsta jest moja - rzekł Bóg!- Tylko że nie po to tu jestem - powiedział mu Harry.Po chwili milczenia odezwał sięznowu: - To może zapomnimy, że się w ogóle do ciebie odzywałem.-.Ale zobaczę, co da się zrobić.Humph mógł być bardzo dobrym przewodnikiem i trzeba mu było coś zaoferować.Harry właśnie kogoś takiego potrzebował.- Obiecujesz? - Jak najbardziej.- Jak? W jaki sposób im odpłacisz? Teraz Nekroskop wzruszył ramionami.- Obrabowali cię.teraz ja chcę ich obrobić.- Zabili mnie, Harry! I nie zamierzam tu wyskakiwać z nastawianiem drugiegopoliczka! Bo co chwila słyszę od jakichś kilku lat - czy jesteś zwolennikiem zasady oko zaoko?- To prawda - odparł Harry.- Ale muszę również wierzyć w to, co robię.I nie mamjeszcze wszystkich informacji o Francezcich.Jestem prawie pewny, że mogę ich okraść, a codo reszty.staraj się wejść w me położenie.Nie ma mowy, żebym mógł naprawić całe zło,jakie wyrządzono zmarłym.Nie samotnie.Jest was cała masa, Humph - należycie doolbrzymiej, Ogromnej Większości - a ja jestem sam.Ale jak zobaczę to w szerszymkontekście, to zobaczę, co da się zrobić.(Chwila myślenia i:) - Co więc mam ci powiedzieć?- Po pierwsze, czy wiesz coś na temat historii rodu?- Co? (Całkowite zdziwienie.) - A co ja mogę wiedzieć na temat jakichś historiirodzinnych? Konstruuję sejfy, Harry! Albo też raczej kiedyś to robiłem.- Czy przyjrzałeś się wnętrzu tego domu?- Jasna dupa, nie mogłem tam się nigdzie ruszyć! Miałem swój pokój.Mogłem pójść zmego pokoju do miejsca pracy i z miejsca pracy do pokoju.Oraz do jadalni, w której byłemzawsze sam.A teren wokół: nikt nie miał nic przeciwko, jeśli chciałem się przespacerować poterenie.Rozkład pomieszczeń? Mogę ci go przedstawić w dużym skrócie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|