, Card Orson Scott Uczen Alvin (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślicie, że Peg Guester wzięłaby do domu półczarnego bękarta swojego męża?- A gdyby nie wiedziała?- Niemożliwe.Jej córka, Peggy, była żagwią w Hatrack River.I wszyscy wiedzą, że mała Peggy Guester nigdy nie skłamała.- Sporo słyszałem o żagwi z Hatrack River, zanim jeszcze tu dojechałem.Dlaczego jej nie spotkałem?- Bo uciekła.Dlatego - wyjaśnił Makepeace.- Wyjechała trzy lata temu.Uciekła i tyle.I rozsądnie zrobicie nie pytając o nią w zajeździe Guesterów.Są trochę przeczuleni na jej punkcie.Bosy Hank Dowser stanął na brzegu.Przypadkiem podniósł głowę i między drzewami znów dostrzegł Arthura Stuarta.Dzieciak mu się przyglądał.Ale co może zaszkodzić taki mały pikanin? Nic a nic.Hank wszedł do strumienia, a lodowata woda oblała mu stopy.Przemówił do niej bezgłośnie: "Nie chcę hamować twojego prądu ani ci przeszkadzać.Ta studnia nie zrobi ci krzywdy.Da ci jeszcze jedno miejsce, przez które wypłyniesz.To jakbyś dostała nową twarz, więcej rąk, następne oko.Więc nie chowaj się przede mną, Wodo.Pokaż, gdzie przesz do góry, gdzie próbujesz dosięgnąć nieba, a ja każę im tam kopać, uwolnić cię, żebyś spływała po ziemi.Przekonasz się".- Ta woda jest dość czysta? - zwrócił się do kowala.- Lepszej nie trzeba - potwierdził Makepeace.- Nie słyszałem jeszcze, żeby ktoś po niej chorował.Hank zanurzył ostry koniec różdżki powyżej swoich stóp.Posmakuj jej, nakazał różdżce.Poznaj jej zapach, zapamiętaj go i znajdź mi więcej takiej słodkiej.Różdżka poruszyła mu się w dłoniach.Była gotowa.Wyjął koniec z wody; uspokoiła się, ale wciąż drżała leciutko - dawała mu znać, że żyje.Żyje i szuka.Koniec rozmów, koniec rozmyślań.Hank po prostu szedł przymykając oczy, gdyż nie chciał, żeby wzrok odwracał uwagę od mrowienia w dłoniach.Różdżka nigdy go nie zawiodła.Gdyby patrzył, dokąd zmierza, to jakby przyznawał, że różdżka nie ma mocy odnajdywania.Trwało to prawie pół godziny.Jasne, od razu znalazł parę miejsc, ale nie dość dobrych.Nie dla Hanka Dowsera.Z tego, jak wyginała się i opadała różdżka, zgadywał, czy woda jest dość blisko powierzchni.Tak doskonale sobie radził, że większość klientów nie potrafiła go odróżnić od przenikacza, a to najlepsze, co można powiedzieć o różdżkarzu.A że przenikacze trafiali się bardzo rzadko, głównie wśród siódmych synów albo trzynastych dzieci, Hank już prawie nie marzył, żeby być przenikaczem zamiast różdżkarzem.W każdym razie nieczęsto.Różdżka opadła z taką siłą, że zaryła się na trzy cale w ziemię.Lepiej już chyba się nie da.Hank z uśmiechem otworzył oczy.Stał najwyżej o trzydzieści stóp od kuźni.Nawet z otwartymi oczami nie mógłby znaleźć lepszego miejsca.Żaden przenikacz nie załatwiłby tego sprawniej.Kowal też tak uważał.- No, no.Gdybyście mnie spytali, gdzie chciałbym wykopać studnię, to wybrałbym właśnie to miejsce.Hank skinął głową.Bez uśmiechu przyjął wyrazy uznania.Oczy miał przymknięte, skóra wciąż go mrowiła mocą wołania wody.- Wolę nie podnosić różdżki - powiedział - dopóki nie wykopiecie rowka dookoła, żeby zaznaczyć pozycję.- Przynieś łopatę! - krzyknął kowal.Uczeń pobiegł szukać narzędzia.Hank zauważył, że Arthur Stuart pędzi za nim, przebierając tymi swoimi krótkimi nóżkami tak niezgrabnie, że musiał się w końcu przewrócić.I rzeczywiście, upadł na trawę, a że biegł szybko, przejechał jeszcze co najmniej jard na brzuchu i wstał całkiem przemoczony od rosy.To go nie zniechęciło.Pomaszerował za kuźnię, gdzie zniknął Alvin.Hank zerknął na Makepeace'a Smitha i kopnął nogą w ziemię.- Nie mam pewności, bo przecież nie jestem przenikaczem - oświadczył skromnie.- Moim zdaniem, traficie na wodę, zanim wykopiecie dół na dziesięć stóp.Świeżą i czystą, jakiej jeszcze nie widziałem.- Wszystko jedno.Nie mój grzbiet na tym ucierpi - odparł Makepeace [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl