, Łoziński Walery Zaklęty dwór 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć kur już dawno zapiał, sta-rościc nie przestał dokazywać.Powiedziałem sobie, niech się dzieje, co chce, i podsunąłemsię pod sam parkan, i słyszałem wewnątrz jakieś stuki i krzyki, że aż włosy, stawały na gło-wie.Juliusz zamyślił się głęboko, a potem bystro wpatrzył się w oczy byłego żołnierza. Czy tylko nie łżesz, łotrze?  zapytał surowo. Ani na włosek, jasny panie.Juliusz znowu zadumał się na chwilę. Kazałem ci dzisiaj przyjść do siebie, bo nie mogłem zrozumieć, czego wczoraj chciałeśode mnie. Prosiłem o mój recht 164 przeciw Kostiowi Bulijowi, bo ja mu nie daruję  mruczał przezzaciśnięte zęby  że z jego rąk sto kijów dostałem, że potem musiałem uciekać i prawując siępięć lat daremnie, straciłem cały majątek i dziś wyrychtowałem się na żebraka.Juliusz aż wzdrygnął się przed złowrogim wyrazem, jaki po tych słowach wybił się naszpetnej twarzy eks-żołnierza.Malowała się w niej tak dzika, namiętna nienawiść, że zda się,każdy rys drgał nią z osobna. Słuchaj no  ozwał się Juliusz, jakby jakąś szczęśliwą uderzony myślą. Wynagrodzę ciwszystko. Jak to, jasny panie? Nie miałeś nigdy własnego gruntu, siedziałeś zawsze w komornie, ja cię osadzę na grun-cie i dam zapomogę, wyjdziesz na gospodarza. A z Kostiem co będzie?. zapytał Ołańczuk z niezmiennym wyrazem nienawiści.Juliusz rzucił się gwałtownie. Chodzi tu o ciebie, nie o Kostia!Mykita Ołańczuk z szczególnym wyrazem uporu wstrząs! głową. Nie daruję mojej krzywdy Kostiowi  rzekł niezachwiany  a kiedy teraz wiem, że on współce z maziarzem okrada dwór, to nie spocznę, aż oddam go do kryminału. Ależ, łotrze, to nieprawda, a zresztą wiedz, że Kostiowi wolno by nawet wszystko wy-wiezć z dworu, bo on jest jego właścicielem. Ha, to już kryminał rozsądzi  odpowiedział eks-żołnierz z tym zamkniętym na wszelkieprzedstawienia uporem, który stanowi jedną z charakterystycznych cech naszego ruskiegoludu. Kryminałowi nic do tego!  zawołał Juliusz niecierpliwiąc się coraz więcej. Jeśli jasny pan się w to nie wda, to ja sam skargę na Kostia zaniosę do kryminału.Juliuszowi nagła myśl niepokojąca przemknęła przez głowę.Przypomniał sobie niedawnedoniesienie mandatariusza i poznał, że w takim składzie rzeczy tajemnicy Zaklętego Dworu, atym samym i tajemnicy Eugenii, podwójne naraz zagrozić mogło niebezpieczeństwo.Poszu-kiwania cyrkułu mogły z innych powodów wesprzeć śledztwo kryminału.Na wszelki wypa-dek mogło wypłynąć stąd coś kompromitującego dla Eugenii.Juliusz jakieś prędkie powziął postanowienie. Pójdz do dominium i złóż do protokołu swoje zeznanie  rzekł naraz zmienionym wi-docznie tonem  sędzia to już pośle sam do kryminału.A jeśli chcesz pracować i pilnie odra-164r e c h t (niem.Recht)  prawo, uprawnienie109 biać pańszczyznę, to cię osadzę na pustce w którymś folwarku.Tymczasem  dodał rzucającmu mały pieniądz srebrny  idz i napij się wódki!Po tych słowach spiął konia i raznie pognał naprzód. Nie pozostaje nic innego do zrobienia  myślał półgłośno  muszę dziś otwarcie prze-strzec Eugenię, a tymczasem potrzeba zapewnić się u mandatariusza.O milę za Oparkami wybiegał na gościniec publiczny wygon wąski i nierówny, którymzboże zwożono z pól, a który znacznie bliżej i prędzej prowadził do Buczał.Juliusz w swym pośpiechu wybrał tę drogę, zaledwie jednak niewielką ujechał staję, ujrzałz niemałym zdziwieniem, że szybkim pędem jakiś wóz podrożny zbliża się ku niemu.Wkrót-ce tym bardziej wzmogło się jego zdziwienie, gdy z dala już poznał wyraznie konie i wózKostia Bulija. Gdzie on jedzie tak rano tą drogą?!  mruknął przyspieszając w biegu.Tuż zaraz zbliżył się już zupełnie do wozu, a teraz dopiero poznał, że stary kozak nie je-chał sam.W tyle wozu siedziała jakaś postać kobieca w wieśniaczym stroju.Juliusz uczuł, że mu lekki rumieniec wystąpił na lice, a serce nieco żywszym uderzyło bie-giem.Kost' Bulij powożąc końmi wyglądał jeszcze surowszym i posępniejszym na twarzy niżzazwyczaj, a niespodziewane spotkanie z dziedzicem sprawiło mu widocznie jakiś kłopot iniepokój.Juliusz spostrzegł, że kilka razy obrócił się do swej towarzyszki i poszepnął jej cośnaprędce. To ona, niezawodnie!  mruknął młodzieniec, ale w tej chwili aż zadrżał z lekka, tak ja-koś groznie i surowo spojrzał na niego stary kozak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl