, Lauren Oliver Requiem 03 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdejmuje kartę wejściową z szyi iprzykłada ją do czytnika po lewej stronie. Po Incydentach wprowadzili nowy system.Pomysłowe, nie?  I kiedy zamek rozsuwa się z kliknięciem,mocno popycha drzwi. Masz gościa  woła radośnie, wchodząc do pokoju.Ostatni krok jest najtrudniejszy.Przez chwilę wydaje mi się, żenie będę w stanie go wykonać.Zmuszam się do wejścia.A gdywreszcie znajduję się w środku, całe powietrze opuszcza mojepłuca.Siedzi w kącie na plastikowym krześle z zaokrąglonymibrzegami, wyglądając przez małe okno, w którym tkwią grubeżelazne kraty.Nie odwraca się, gdy wchodzimy, ale widzę jejprofil podkreślony wpadającym z zewnątrz światłem: małyzadarty nosek, drobne, foremne usta, długie rzęsy, kształtneróżowe ucho i czystą bliznę po zabiegu tuż pod nim.Włosy majasne, długie, rozpuszczone, sięgają niemal pasa.Ma pewniejakieś trzydzieści lat.Jest piękna.I podobna do mnie. Czuję szarpnięcie w żołądku. Dzień dobry  mówi głośno Jen, jak gdyby bez tegoCassandra nie była w stanie nas usłyszeć, chociaż pokój jestniewielki.Jest za mały, żeby swobodnie pomieścić nas trzy, ichociaż w środku nie ma niczego poza łóżkiem, krzesłem,umywalką i ubikacją, wydaje się zatłoczony.Przyprowadziłam ci kogoś.Co za niespodzianka, prawda?Cassandra nie odzywa się.W ogóle nie zwraca na nasuwagi.Jen ostentacyjnie przewraca oczami i mówi do mniebezgłośnie:  przepraszam".A na głos: No co ty.Nie bądz niemiła.Odwróć się i przywitaj jakgrzeczna dziewczynka.Wtedy Cassie rzeczywiście się odwraca, tyle że jej oczymnie tylko omiatają i zatrzymują się dopiero na Jen. Czy mogę prosić o tacę? Nie jadłam dzisiaj śniadania.Jen kładzie ręce na biodrach i mówi z przesadnym wyrzutem,jak gdyby zwracała się do dziecka: To było głupie z twojej strony, co nie? Rano nie byłam głodna  odpowiada Cassie.Jenwzdycha. Masz szczęście, że jestem dzisiaj w dobrym humorze. Puszcza oko. Mogę panią zostawić na chwilę?  Topytanie skierowane jest do mnie. -Ja. Proszę się nie martwić  wyjaśnia mi. Jestnieszkodliwa. Podnosi głos i zaczyna szczebiotać jak dodziecka:  Zaraz będę z powrotem.Bądz grzecznądziewczynką.Nie sprawiaj problemów swojemu gościowi.Znowu odwraca się do mnie.- Gdyby były jakieś kłopoty,proszę po prostu nacisnąć alarm przy drzwiach.Zanim mam szansę odpowiedzieć, kobieta wychodzi nakorytarz i zamyka za sobą drzwi.Słyszę kliknięcie blokadyzamka.Mimo tłumiącego efektu remedium czuję ostre ukłuciestrachu.Przez chwilę panuje cisza.Staram się przypomnieć sobie,co chciałam jej powiedzieć.Fakt, że ją odnalazłam  tętajemniczą kobietę  jest tak poruszający, że nagle nie mampojęcia, o co mogłabym ją zapytać.Spogląda na mnie.Jej oczy są piwne, bardzo jasne.Inteligentne.To nie są oczy wariatki. Kim jesteś?  Teraz, gdy Jen wyszła z pokoju, jej głosprzybiera oskarżycielski ton. I co tu w ogóle robisz? Nazywam się Hana Tate  odpowiadam.Bioręgłęboki oddech. W przyszłą sobotę wychodzę za FredaHargrove'a.Między nami rozciąga się cisza.Mierzy mnie wzrokiem i zmuszam się, by stać nieruchomo. Gust mu się nie zmienił  stwierdza obojętnymtonem, po czym znowu odwraca się do okna. Błagam. Głos zaczyna mi się łamać.W gardle mizaschło. Chciałabym wiedzieć, co się wydarzyło.Jej ręce ciągle spoczywają na kolanach.Musiaładoskonalić tę sztukę przez lata: siedzenie bez ruchu. Jestem wariatką  mówi bezbarwnym głosem. Niepowiedzieli ci tego? Nie wierzę w to  odpowiadam, i taka jest prawda, niewierzę.Teraz, kiedy z nią rozmawiam, wiem na pewno, że jestzupełnie zdrowa psychicznie. Chcę poznać prawdę. Po co?  Odwraca się do mnie znowu. Dlaczegotak ci na tym zależy?%7łeby nie przytrafiło się to i mnie, żebym mogła temuzapobiec.To jest prawdziwy, egoistyczny powód.Ale niemogę tego powiedzieć na głos.Ona nie ma żadnego interesu,żeby mi pomóc.Nie jesteśmy stworzeni do pomagania obcym.Zanim przychodzi mi do głowy jakaś odpowiedz, Cassiewybucha śmiechem: suchym dzwiękiem, jak gdyby długo nieużywała krtani. Chcesz wiedzieć, co takiego zrobiłam, tak? Chcesz sięupewnić, że nie popełnisz tego samego błędu? Nie  odpowiadam, aczkolwiek Cassie ma rację. To nie to, co. Nie martw się  mówi. Rozumiem. Przez jejtwarz przebiega uśmiech.Spogląda na swoje ręce. Zostałamsparowana z Fredem, gdy miałam osiemnaście lat zaczyna. Nie poszłam na studia.Był ode mnie starszy.Mieliproblem ze znalezieniem dla niego pary.Był wybredny.Pozwolono mu na to ze względu na pozycję jego ojca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl