, Harrison Harry Planeta smierci 2 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruszać się!Ponownie ustawiono się w tyralierę i rozpoczęto powolny marsz na pustynię.Znaleziono dalsze jadalne korzenie i zatrzymano się raz na chwilę, by napełnić bukłaki wodą ze źródełka bijącego z piasku.Słońce opadło w stronę widnokręgu i ta niewielka ilość ciepła, jaką wysyłało, została pochłonięta przez ławicę chmur.Jason rozejrzał się wokoło i zadygotał.Nagle zauważył na samym horyzoncie poruszający się szereg kropek.Trącił Mikaha, który ciągle opierał się na jego ramie­niu.- Wygląda na to, że mamy towarzystwo.Ciekaw jestem, czy pasują do układu.Ból zaćmił uwagę Mikaha, który nic nie dostrzegł i co było dość zaskakujące, nie uczynił tego ani nikt z niewolników, ani sam Ch'aka.Punkty rosły w oczach i wkrótce przekształciły się w drugi rząd piechurów pochłoniętych najwyraźniej tym samym zajęciem, co grupa Ch'aki.Brnęli przed siebie uważnie wpatrując się w piasek, a za nimi kroczyła samotna postać ich pana.Obie linie powoli zbliżały się do siebie, podąża­jąc równolegle do brzegu.Niedaleko wydm znajdowała się prymitywna sterta kamieni i tyraliera niewolników Ch'aki zatrzymała się natychmiast, gdy się z nią zrównała.Wszyscy, z peł­nym zadowolenia postękiwaniem opadli na piasek.Piramida była najwidoczniej znakiem granicznym.Ch'aka zbliżył się do niego i postawił stopę na jednym z kamieni, obserwując zbliżającą się linię niewolników.Przybysze również zatrzymali się przy piramidzie i usiedli na ziemi - obie grupy patrzyły na siebie tępo, bez cienia zainteresowania i tylko obaj władcy okazy­wali niejakie poruszenie.Nowo przybyły zatrzymał się w odległości dziesięciu kroków przed Ch'aką i zakręcił nad głową paskudnie wyglądającym kamiennym mło­tem.- Nienawidzę cię, Ch'aka! - ryknął.- Nienawidzę cię, Fasimba! - zagrzmiało w odpo­wiedzi.Ta wymiana grzeczności była ceremonialna jak pas de deux i równie wojownicza.Obydwaj mężczyźni przez chwilę wymachiwali bronią i wykrzyczeli parę obelg, po czym zabrali się do spokojnej rozmowy.Fasimba był ubrany w tak samo odrażający i straszli­wy strój jak Ch'aka.Różnice polegały jedynie na szczegółach.Głowa Fasimby była ukryta w czaszce jednego z dwudysznych rosmaroj, zaopatrzonej w do­datkowe kły i rogi.Różnice pomiędzy obydwoma właścicielami niewolników były niewielkie i ogranicza­ły się do ozdób i szczegółów uzbrojenia.Obaj byli posiadaczami niewolników i równymi sobie.- Zabiłem dziś rosmaro, drugiego w ciągu dziesię­ciu dni - oznajmił Ch'aka.- Masz dobry kawałek brzegu.Dużo rosmaroj.Gdzie dwaj niewolnicy, których jesteś mi winien?- Jestem ci winien dwóch niewolników?- Jesteś mi winien dwóch niewolników.Nie uda­waj głupiego.Dostałem dla ciebie od d'zertanoj że­lazne strzały.Jeden z niewolników, którymi zapłaciłeś, umarł.I ciągłe jesteś mi winien drugiego.- Mam dla ciebie dwóch niewolników.Zdobyłem dwóch niewolników.Wyciągnąłem ich z oceanu.- Masz dobry kawałek brzegu.Ch'aka przeszedł się wzdłuż szeregu, aż wreszcie dotarł do tego zbyt zuchwałego, którego wczoraj nieomal okulawił kopniakiem.Podniósł go na nogi i popchnął w stronę drugiej grupy.- Tu masz dobrego - oznajmił dostarczając towar pożegnalnym kopem.- Wygląda chudo.Nie bardzo dobry.- Nie, same mięśnie.Dobrze pracuje.Mało je.- Jesteś kłamcą!- Nienawidzę cię, Fasimba!- Nienawidzę cię, Ch'aka! A gdzie drugi?- Mam dobrego.Obcy z oceanu.Może ci opowia­dać śmieszne historie, dobrze pracuje.Jason uchylił się na tyle szybko, by uniknąć całej siły kopniaka, ale i tak, to co oberwał, rozciągnęło go na piasku.Zanim zdołał się podnieść, Ch'aka schwycił Mikaha Samona za ramię i przeciągnął go przez niewidzialną linię w kierunku drugiej grupy niewolni­ków.Fasimba podkradł się, by zbadać Mikaha.Trącił go spiczastym czubkiem buta./- Nie wygląda dobrze.Duża dziura w głowie.- Dobrze pracuje - oznajmił Ch'aka.- Dziura prawie zagojona.Bardzo mocny.- Dasz mi innego, jeżeli ten umrze? - zapytał Fasimba z powątpiewaniem w głosie.- Dam.Nienawidzę cię, Fasimba!- Nienawidzę cię, Ch'aka! Oba stada niewolników zostały poderwane na nogi i wysłane w kierunku, z którego przybyły.- Poczekaj! - krzyknął Jason.- Nie sprzedawaj mojego przyjaciela.Pracujemy lepiej, kiedy jesteśmy razem.Możesz oddać kogoś innego.Niewolnicy słysząc to, wytrzeszczyli oczy, Ch'aka zaś obrócił się gwałtownie, wznosząc maczugę.- Ty milcz.Ty jesteś niewolnik.Jeszcze raz po­wiesz co mam robić, to cię zabiję.Jason umilkł, rozumiejąc, że jest to jedyna rzecz, która mu pozostała.Czuł pewne wyrzuty sumienia, myśląc o losie jaki czeka Mikaha -jeżeli nie wykończy go rana, to na pewno nie okaże się on facetem, który schyli czoło przed realiami życia niewolnika.Ale cóż, Jason zrobił wszystko, co mógł, by go ocalić, a teraznadeszła najwyższa pora, by Jason nieco zatroszczył się o Jasona.Zdołali dokonać krótkiego przemarszu, zanim zapadła ciemność, a druga grupa niewolników zniknę-ła z pola widzenia.Wtedy zatrzymali~się na nocleg.Jason usadowił się pod wzgórkiem, który osłabiał nieco siłę wiatru i odwinął nadwęglony kawałek mięsa ocalony z poprzedniej uczty.Był twardy i oleisty, ale o wiele lepszy od prawie niejadalnych krenoj, stano­wiących podstawowy składnik miejscowej diety.Głoś­no obgryzał kość i rozglądał się wokoło, podczas gdy jeden z niewolników przysunął się do niego z boku.- Dasz mi trochę twojego mięsa? - zapytał skamlą­cym głosem i dopiero wtedy Jason zorientował się, że to dziewczyna.Wszyscy niewolnicy wyglądali tak samo - ze zbitymi w kołtun włosami i poowijani w skóry.Oderwał kawał mięsa.- Masz.Siadaj i jedz.Jak masz na imię? W zamian za swą hojność miał nadzieję uzyskać od dziewczyny nieco informacji.- Ijale.- Wciąż stojąc, wgryzała się w mięso trzymane w garści, podczas gdy wskazującym palcem drugiej ręki drapała zawzięcie w zbitych włosach.- Skąd jesteś? Czy zawsze żyłaś tutaj, jak teraz? - W jaki sposób zapytać niewolnicę, czy zawsze była niewolnicą?- Nie stąd.Ja byłam najpierw u Bul'wajo, potem u Fasimby, teraz należę do Ch'aki.- Co albo kto nazywa się BuFwajo? Czy to ktoś taki jak nasz pan Ch'aka? Skinęła głową, żując mięso.- A d'zertanoj, od których Fasimba dostał strzały- kto to taki?- Dużo nie wiesz - powiedziała kończąc mięso i oblizując tłuszcz z palców.- Wiem wystarczająco dużo, by mieć mięso, które­go ty nie masz - więc nie nadużywaj mojej gościnności.Kim są d'zertanofł- Wszyscy wiedzą, kim oni są [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl