, Grzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inny mieszkający z żoną i trojgiem małych dzieci w wilgotnej suterenie otrzymał przydział na nowe mieszkanie.Prosił o przepustkę.Doktor odmówił.Nie pomogła argumentacja, że trzeba w związku z przydziałem załatwić dużo różnych formalności, że żona pracuje, że troje maleńkich dzieci.Nie pomogło przyrzeczenie, że sam nic przy przeprowadzce nie będzie robił, lecz wynajmie robotników.Doktor był nieugięty.„Wobec tego niech mnie pan wypisze”.Wypisał.Na tym tle mój ordynator to „t-a-a-a-k-i chłop”.Przepustki daje niechętnie, ale i nie dopuszcza do sytuacji, żeby pacjent zaprzepaścił całą kurację, która daje wyniki, tylko dlatego, że nie otrzyma przepustki na załatwienie ważnej życiowej sprawy.Wczuwa się w psychikę chorego.Z dwojga złego zawsze wybiera to mniejsze zło.W czasie obchodu wchodzi do pokoju z uśmiechem, często żartuje.Przeprowadza krótką ogólną rozmowę, utrzymaną w pogodnym tonie.Wprowadza chorych w dobry nastrój, dopiero wtedy przystępuje do czynności urzędowych.Dla każdego ma życzliwość i dobrą radę.- Panie doktorze - pytam raz w czasie obchodu - da mi pan na jutro przepustkę do Warszawy? Jutro pierwszy, chcę jechać po wypłatę.- A żonie nie może pan dać upoważnienia?- Mogę, ale nie chcę.A czy pan dałby żonie upoważnienie? Poleżę kilka miesięcy i wrócę, a przez takie jedno upoważnienie żona dowie się dokładnie, ile zarabiam, i już nic nie będę mógł skręcić dla siebie.- Tak.Tu mnie pan przekonał - śmiejąc się odpowiedział doktor.- Nie tylko że już by pan nic nie skręcił dla siebie, ale mogłaby zażądać zwrotu wszystkiego, co pan przez kilka lat ukrywał.Przepustkę otrzymałem.„Terapia zajęciowa” - tak lekarze nazywają potrzebę zainteresowania chorych lekką, nie wyczerpującą pracą, która ma na celu odciągnięcie myśli pacjentów od ich spraw chorobowych i w ten sposób staje się czynnikiem ułatwiającym leczenie.Zdarzają się tacy chorzy, którzy dostają „kota”, jak termometr pokaże większą o kilka kresek temperaturę.Myślą o tym bez przerwy, gadają i co dwie godziny wkładają termometr pod pachę.Ojej, co to będzie, stan ciężki, jest 37,2.Prosi taki chory o inny termometr ­sprawdza-nie ma temperatury.Nie wierzy.Teraz wkłada dwa termometry.Takim chorym potrzebne jest jakieś zajęcie, żeby nie przeżywali bez przerwy każdej najdrobniejszej zmiany temperatury czy zwiększonego opadu krwi.W sanatorium jest specjalny pracownik, który przychodzi do chorych, zachęca do zajęcia się robótkami, uczy, jak należy robić, dostarcza materiały i wzory.Ale wykonany przedmiot staje się własnością sanatorium.Gdy chory już się nauczy coś wykonywać, wtedy kupuje potrzebne materiały i pracuje dla siebie, dla znajomych lub sprzedaje.W ten sposób zarabia na papierosy czy wodę kolońską i inne drobne wydatki.Był taki okres, kiedy wszyscy robili zabawki.Ceratowe zwierzątka wypchane watą.Psy, króliki, gęsi, konie, słonie i co tylko kto potrafił wymyślić.Kiedy indziej znów modne były siatki do noszenia produktów.Pacjentki robią piękne obrusy niciane.Ta praca wymaga jednak dużych umiejętności.Inna dziedzina to wyroby z klisz rentgenowskich.Samoloty, pudełka o różnych kształtach i przeznaczeniu, zakładki do książek, albumiki do zdjęć - wszystko precyzyjnie wykonane.Okręt lub albumik robi się całymi tygodniami.Wszystko to malowane lub wydrapywane w piękne wzory.Tylko skąd brać klisze? Dyrekcja zabroniła wykonywania robót z klisz.Z laboratorium rentgenowskiego można otrzymać klisze prześwietlone lub z popsutych zdjęć.Ale zapotrzebowanie jest większe! Chorzy często w ramach terapii zajęciowej pracują przy porządkowaniu archiwum lekar­skiego, z którego ukradkiem wynoszą stare klisze rentgenowskie.Niewyczerpane źródło.Jeden, uczciwszy, zabierze klisze po sprawdzeniu, że chory zmarł.Inny nie sprawdza, lecz bierze często aktualne jeszcze zdjęcia.Nie wszyscy jednak mają możność dotrzeć do archiwum.Co wtedy robią? Często korzystają z okazji, że nikogo nie ma w gabinecie lekarskim, a na wierzchu leżą klisze.Chowa taki kilka nowych zdjęć, dotyczących leżących chorych, zamyka się w łazience, a po piętnastu minutach wychodzi niosąc w ręku czyste klisze bez emulsji.Ponieważ takie wypadki zdarzały się dyrekcja zabroniła korzystania z klisz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl