, Grisham John Malowany Dom (3) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z filmów dowiady­waliśmy się, co robią przestępcy, jak policjanci ich łapią, jak żołnierze walczą na wojnach, jak je wygrywają i jak zdobyto Dziki Zachód.To właśnie w kinie dowiedziałem się, że wbrew temu, co mówiono mi w domu i w szkole, Południe wcale nie pokonało tych z północy.Ale w tę sobotę western z Gene’em Autry nas znudził.Ilekroć pokazywali jakąś bijatykę, myślałem o Hanku Spruillu i niemal widziałem, jak stoi za spółdzielnią i tłucze wszystkich Sisców.Bójki Gene’a były niczym w porównaniu z krwawą jatką, jaką przed chwilą oglądaliśmy.Seans dobiegał już końca, gdy wreszcie zebrałem się na odwagę, żeby powiedzieć Dewayne’owi prawdę.- Ten wielki byk- szepnąłem.- Ten z grubą szyją, ten, co pobił Sisców.On pracuje na naszej farmie.- Znasz go? - odszepnął podejrzliwie Dewayne.- Jasne, i to całkiem dobrze.Bardzo mu zaimponowałem i chciał mnie o wszystko wy­pytać, ale sala była pełna, poza tym pan Starnes, kierownik kina, lubił przechadzać się między rzędami z latarką i wypat­rywać tych, którzy rozrabiali.Każdego dzieciaka przyłapanego na gadaniu chwytał za ucho i wyrzucał za drzwi.Poza tym tuż za Dewaynem siedziała piegowata Brenda i czuliśmy się przy niej trochę nieswojo.W sali siedziało ledwie kilkoro dorosłych, głównie miasto­wych.Pan Starnes posadził Meksykanów na balkonie, ale chyba im to nie przeszkadzało.Zresztą tylko nieliczni byli na tyle rozrzutni, żeby wydawać pieniądze na kino.Zaraz po seansie wybiegliśmy na ulicę i pognaliśmy za spółdzielnię, spodziewając się, że zobaczymy zakrwawione zwłoki braci Sisców.Ale nie, nikogo tam nie było.Nikogo i niczego, żadnych dowodów zbrodni: ani krwi, ani ludzkich członków, ani roztrzaskanej kantówki.Dziadzio uważał, że szanujący się ludzie powinni wyjeżdżać z miasta przed zapadnięciem zmroku.W sobotę wieczorem w mieście działy się ponoć okropne rzeczy.Gorsze niż bójki, chociaż jak dotąd nigdy nie widziałem prawdziwego zła.Sły­szałem, że za odziarniarnią dochodziło do pijatyk, że grano tam w kości i bito się zacieklej niż za dnia, ale wszystko to robiono ukradkiem, poza tym brało w tym udział bardzo niewielu ludzi.Mimo to dziadek bał się, że możemy się zgorszyć.Największym huncwotem w rodzinie Chandlerów był Ricky i mama mówiła, że w sobotę wieczorem często zostawał w mieście do późnej nocy.Krążyły nawet słuchy, że go aresztowa­no, i to dość niedawno, ale nigdy nie mogłem wyciągnąć od niej żadnych szczegółów.Mówiła też, że Dziadzio i Ricky przez wiele lat kłócili się o godzinę powrotu do domu.Pamiętam, że kilka razy wyjechaliśmy bez niego.Bardzo płakałem, bo byłem pewien, że już nigdy go nie zobaczę, ale w niedzielę rano siedział w kuchni i jakby nigdy nic pił kawę.Ricky zawsze wracał do domu.Spotkaliśmy się przy pikapie, który stał teraz wśród dziesiąt­ków innych samochodów parkujących przed kościołem baptys­tów, ponieważ do miasta ciągle zjeżdżali nowi goście.Tłum na Main Street wyraźnie zgęstniał, zwłaszcza przed szkołą, gdzie kilku mężczyzn grało country na skrzypcach i bandżo.Nie chciałem wyjeżdżać, bo uważałem, że zawsze zdążymy wrócić.Babcia i mama poszły załatwić coś do kościoła, gdzie przed niedzielnym nabożeństwem gromadziła się większość kobiet.Tata i dziadek stali po drugiej stronie samochodu i rozmawiali o jakiejś bójce.Wtem usłyszałem słowo „Sisco” i znierucho­miałem.Jednakże w tej samej chwili nadszedł Miguel z Mek­sykanami, którzy trajkotali po hiszpańsku tak głośno, że za­głuszyli i dziadka, i tatę.Kilka minut później podszedł do nich Stick Powers, jeden z dwóch zastępców szeryfa z Black Oak.W czasie drugiej wojny światowej był ponoć w niewoli i lekko kulał, ponieważ - jak twierdził - Niemcy bili go w obozie jenieckim.Dziadzio mówił, że Stick nigdy w życiu nie opuścił granic hrabstwa Craighead i nigdy nie słyszał ani jednego wystrzału.- Zatłukł go prawie na śmierć - usłyszałem.Podszedłem bliżej.Było już ciemno i nikt mnie nie widział.- I dobrze - odparł dziadek.- Powiadają, że on u was pracuje.- Stick, ja tej bójki nie widziałem.- Dziadka zaczynała zalewać krew.- Znasz jego nazwisko?- Hank coś tam.- Dużo u nas takich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl