,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I to był sygnał wysyłany przez władcę Imperialnego Ładu.Miało to pokazać wszystkim, że najlepsi i najmądrzejsi będą czyścić nocniki na rozkaz rządzących nimi prostaków.Młodsze Siostry – czarodziej uznał, że musiały to być tak Siostry Światła, jak i Mroku – miały ubiory sięgające od szyi po nadgarstki i kostki, lecz tak przejrzyste, że kobiety te równie dobrze mogłyby być nagie.To także miało pokazać, że imperator niewiele sobie robi z uzdolnień owych kobiet, że mają mu jedynie dostarczać rozkoszy.Starsze i mniej pociągające, które stały po bokach, odziane były w brązowawe wełniane stroje.Zapewne były to Siostry oddające imperatorowi inne usługi.Jagang upajał się władzą nad posiadaczami największego na świecie daru magicznego, których zmienił w swoich niewolników.W naturze Ładu leżało deprecjonowanie – a nie sławienie – najmądrzejszych i najbardziej utalentowanych.Imperator patrzył, jak Zedd przygląda się pałacowym niewolnikom, ale niczego po sobie nie pokazał.Byczy kark Nawiedzającego Sny nadawał mu niemal nieludzki wygląd.Rozpięta kamizela z miękkiej owczej wełny ukazywała silnie umięśnione tors i ramiona.Był potężnym i krzepkim mężczyzną.Budził grozę nawet wtedy, kiedy spokojnie siedział.Zedd i Adie stali, milcząc, Jagang zaś oderwał zębami kolejny kęs gęsiego udka.Żuł i obserwował ich w pełnej napięcia ciszy, jakby się zastanawiał, co zrobić z najnowszym łupem.To atramentowoczarne oczy imperatora, pozbawione źrenic, tęczówek i białek, mroziły w Zeddzie krew.Kiedy ostatnio widział te oczy, nie był spętany, lecz ta pozbawiona daru dziewczyna uniemożliwiła mu uśmiercenie typa.I pewnie tej straconej okazji będzie najbardziej żałował.Tamtego dnia przepadła okazja zabicia Jaganga – i to nie przez potężną, sprzężoną moc wszystkich Sióstr i armię, lecz przez tę jedną pozbawioną daru dziewczynę.Czarne oczy, oczy w pełni dojrzałego Nawiedzającego Sny, połyskiwały w blasku świec.W ich mrocznej pustce poruszały się niewyraźne kształty, niczym obłoki w bezksiężycową noc.Zedd nie miał wątpliwości, że Nawiedzający Sny patrzy niemal wprost na niego, podobnie jak nie miał wątpliwości, że białe oczy Adie nań spoglądają.Pod gniewnym wzrokiem imperatora musiał się napominać, by oddychać i rozluźnić mięśnie.Najbardziej przerażało czarodzieja to, że widział w tych oczach bystry, wyrachowany umysł.Wystarczająco długo walczył z Jagangiem, by wiedzieć, jak niebezpieczne byłoby niedocenianie go.– Jagang Sprawiedliwy – odezwała się Siostra, wskazując siedzącą przed nimi postać z koszmarnego snu.– Ekscelencjo, oto Zeddicus Zu’l Zorander, Pierwszy Czarodziej, i czarodziejka imieniem Adie.– Wiem, kto to – rzekł imperator głębokim głosem, w którym dźwięczały groźba i niesmak.Odchylił się w tył, spuścił jedno ramię przez oparcie krzesła, nogę przewiesił przez rzeźbioną poręcz.Machnął trzymanym w garści gęsim udkiem.– Dziadek Richarda Rahla, jak mi mówiono.Zedd milczał.Jagang odłożył nadgryzione udko na talerz, wziął nóż.Odciął kawałek krwistej pieczeni, nadział na czubek.Wsparty łokciem o stół mówił, machając nożem.Po ostrzu ściekał czerwony sok.– Zapewne nie tak się chciałeś ze mną spotkać – powiedział i zaśmiał się z własnego żartu; rozległ się donośny, dudniący, pełen groźby dźwięk.Zsunął zębami z noża kawałek pieczystego.Gryzł i przyglądał się im, jakby się nie mógł zdecydować na jedną z rozkosznych okropności podsuwanych mu przez umysł.Podniósł wysadzany klejnotami srebrny kielich i popił mięso, ani na chwilę nie spuszczając ich z oka.– Nie potrafię wyrazić, jakim rad, żeś przybył z wizytą.– Wyszczerzył się w uśmiechu jak sama śmierć.– Żywy.– Poruszył nadgarstkiem, a przy okazji i nożem.– Mamy mnóstwo do obgadania.– Śmiech ucichł, lecz uśmiech pozostał.– Cóż, przynajmniej ty masz sporo do powiedzenia.Ja posłucham, jak przystoi dobremu gospodarzowi.Zedd i Adie milczeli.Czarne oczy Jaganga patrzyły to na jedno, to na drugie.– Coście tacy mało rozmowni? Nie szkodzi.Wkrótce zaczniecie gadać.Czarodziej nie próbował wyjaśnić, że tortury na nic się zdadzą.Imperator nie uwierzyłby w takie przechwałki, a nawet gdyby, nie zrezygnowałby ze swego kaprysu.Jagang wziął z czary trochę winogron.– Jesteś pomysłowym i zaradnym człowiekiem, czarodzieju Zoranderze.– Wrzucił do ust kilka kulek i mówił, gryząc je: – Sam jeden w Aydindril, otoczony armią, zdołałeś tak mnie omamić, iż uwierzyłem, że schwytałem w pułapkę Richarda Rahla i Matkę Spowiedniczkę.Wspaniała sztuczka.Zasługuje na pochwałę.A ta sieć światła, którą odpaliłeś pośród moich żołnierzy! To dopiero coś.– Wrzucił do ust kolejne kulki winogron.– Masz pojęcie, ile setek tysięcy zmasakrowałeś swoimi czarami?Zedd widział, jak napięły się mięśnie owłosionego ramienia Jaganga, kiedy imperator zacisnął pięść.Potem rozluźnił dłoń, pochylił się w przód i podważył kciukiem długi plaster szynki.Machnął owym plastrem i powiedział:– Właśnie takie czary musisz dla mnie wykonać, mój dobry czarodzieju.Z tego, co mi nagadały te głupie suki – zwące się Siostrami Światła lub Siostrami Mroku zależnie od tego, kto ich zdaniem zaoferował im większe łaski na tamtym świecie – zrozumiałem, że raczej sam nie wyczarowałeś tego zaklątka.Wykorzystałeś jedynie strukturalne zaklęcie, które znalazłeś w Wieży Czarodzieja.Potem jakimś sposobem uczynniłeś je pośród moich wojsk, pewnie za pomocą drobiażdżku, który jeden z żołnierzy sobie zabrał, a jak chciał mu się bliżej przyjrzeć, to uruchomił zaklęcie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|