, Golding Julia Diament z Drury Lane 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No i gdzie się podziali twoi przyjaciele? Zapomnie-li, jak widzę, o swoim kociaczku?Nie, nie zapomnieli - pomyślałam w duchu, postana-wiając, że nie dam się wyprowadzić z równowagi głupi-mi docinkami.Pamiętałam przecież świetnie smak pysz-nej kolacji z szampanem.- Dzień dobry, panie Shepherd - powiedziałam iprzeciągnęłam się leniwie, jakbym wstawała z głębokie-go snu w puchowej pościeli.W głowie czułam dziwnąlekkość - widocznie szampan jeszcze nie całkiem z niejwywietrzał.- Pogoda, widzę, dzisiaj dopisuje.426 Billy już miał się odruchowo odwrócić do kraty, ale wporę się zorientował.- Przyznaj się, Kiciu, wyśpiewałaś wszystko? Bie-dactwo: wystarczyła jedna noc za kratkami i już po od-wadze.- Nie, au contraire, mon ami.Nie zmieniłam swoje-go stanowiska.Myślę tylko o przyjemności, jaką bywadobra kolacja na pusty żołądek.- Dobra kolacja? Kawałek chleba i kubek mętnejwody nazywasz dobrą kolacją? Widocznie właścicieleteatrów są bardziej skąpi, niż myślałem.Sięgnęłam po kubek, na którego dnie została resztkazłocistego płynu, i wzniosłam nim toast, spoglądając naBilly'ego.- Pańskie zdrowie.Opróżniłam kubek jednym haustem i wyrwało mi sięlekkie beknięcie.- Oszalała! Oszalała z kretesem! - wykrzyknął Billy,przecierając oczy, trochę z podziwem, a trochę z niedo-wierzaniem.Szczęk klucza w zamku kazał nam obojgu spojrzeć nadrzwi.Stanął w nich konstabl Lennox.- Panna Królewska, proszę ze mną.427 Serce skoczyło mi do gardła: cóż mogło znaczyć towezwanie? Sąd chyba jeszcze nie urzęduje o tak wcze-snej porze? Wyobraziłam sobie, że sędzia siedzi właśniew szlafroku, popija gorącą czekoladę i ani mu w głowiezajmować się londyńskimi szumowinami, takimi jak ja.A może - przestraszyłam się nagle - złapali Janka? Tym-czasem jednak nie miałam innej rady, jak iść za konsta-blem.Billy snuł chyba podobne do moich przypuszczenia.Wcale nie ucieszyło go moje wywołanie z celi: nie zdą-żył jeszcze przecież namówić mnie do kłamstwa dla ra-towania mojej i jego skóry.- Dokąd ją zabieracie? - zagadnął nerwowo konsta-bla, szarpiąc się na łańcuchu jak uwiązany pies.Konstabl nie raczył mu odpowiedzieć, tylko z hukiemzamknął drzwi.- Tędy, panienko.Nie prowadził mnie za ramię jak poprzednim razem,tylko szedł przodem, oświetlając drogę latarnią, żebyśmynie potknęli się na schodach.Niespokojna, ale i zacieka-wiona wspinałam się za nim.Wprowadził mnie do jakie-goś gabinetu, gdzie za biurkiem siedział kancelista Amos,a przed biurkiem, przodem do niego, stał dżentelmen w428 płowym surducie i czarnych butach z wysokimi chole-wami.Pan ten odwrócił się do mnie: był to hrabia Ran-worth, ojciec Janka.- Czy to jest to dziecko, jaśnie panie? - spytał go zszacunkiem konstabl, wypychając mnie do przodu.- W rzeczy samej - odrzekł hrabia.Wyglądał na zdziwionego moim widokiem, chociaż zrozmowy wynikało, że kazał mnie sprowadzić.- I potwierdza jaśnie pan, że ta młoda osoba dałapańskiemu synowi czterdzieści funtów w imieniu córkiksięcia, a syn pański zwrócił jej wspomniane czterdzieścifuntów w dniu przedwczorajszym, po otrzymaniu pewnejkwoty od jaśnie pana?- Zgadza się.Sami więc widzicie, konstablu, żedziewczynka po prostu nie zdążyła odnieść pieniędzy ichprawowitej właścicielce, chociaż nie wątpię, że taki wła-śnie miała zamiar.- No a jak te pieniądze dostały się do rąk Billy'egoShepherda? - spytał konstabl, zerkając na mnie z powąt-piewaniem.- Najlepiej zapytać o to dziewczynkę.Czy ktokol-wiek w ogóle pomyślał o tym, żeby wysłuchać, co onama do powiedzenia o całej sprawie?429 Konstabl Lennox odchrząknął zmieszany.- Prawdę mówiąc, jaśnie panie.- A więc zapytaj ją, człowieku!Konstabl odwrócił się do mnie.- Słyszałaś, co mówił pan hrabia - rzekł surowo.- Aco ty masz do powiedzenia?- Billy z dwoma chłopakami włamał się do teatru,żeby ukraść.żeby ukraść coś, co spodziewali się tamznalezć - wyrecytowałam pospiesznie.- Ci dwaj, nieznam ich prawdziwych imion, odkryli pieniądze pod mo-ją poduszką i wzięli je.Powiedziałam to Billy'emu, a onodebrał im pieniądze, które chciał przeliczyć pózniej.- A więc nie on osobiście ukradł ci pieniądze?Niechętnie pokręciłam głową, bo nie mogłam dalejoskarżać Billy'ego bez ujawnienia prawdy o Janku i całejnocnej napaści.- I otóż to, konstablu - podsumował dobitnie hrabia,obejmując mnie ramieniem.- Aresztowaliście niewła-ściwą osobę.Trzeba było schwytać tych dwóch złodzie-jaszków, a nie dziewczynkę.Opisz konstablowi, mojedziecko, jak oni wyglądali, a ręczę, że na tym skończą siętwoje kłopoty.430 - Chwileczkę, jaśnie panie - ostudził go konstabl.-Nie mogę jej tak po prostu wypuścić.Potrzebne są do-wody.Gdzie jest ten pański syn? Co ma wspólnego z tącałą sprawą? Powinienem osobiście się z nim rozmówić.- To niemożliwe, konstablu.Dzisiaj rano wyruszył wpodróż morską.- Dokąd? Kiedy wraca?Hrabia Ranworth wyprostował się dumnie i spojrzał zgóry na konstabla, gromiąc go wzrokiem.Przypominałteraz swojego syna w chwilach gniewnego uniesienia -na przykład wtedy, gdy Janek groził bandzie Billy'egonienabitymi pistoletami.- Nie mam pojęcia - odparł z irytacją.- Wyjechał ityle.Ale nie możecie trzymać niewinnego dziecka wwięzieniu tylko dlatego, że mój syn jest nieobecny! Czynie wystarczy wam moje słowo?- A książę? - spytał konstabl Lennox, mocno wystra-szony.- Na litość boską, człowieku! Już ja się tym zajmę.Proszę: oto pięćdziesiąt funtów kaucji za dziewczynkę.-Hrabia wyciągnął z pugilaresu duży kwit bankierski irzucił go na biurko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl