, Dean Koontz Drzwi do grudnia 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziecko wydawało się niezwykle kruche - nie stworzone z ciała, krwi i kości, lecz z najcieńszej bibułki i najdelikatniejszego pudru -jakby mogło rozsypać się i ulecieć z wiatrem, gdyby ktoś przemówił głośniej albo machnął ręką w jego stronę.- Może posunęliśmy się dostatecznie daleko jak na jeden dzień - odezwał się Dan Haldane.- Nie - zaprzeczyła Laura.- Musimy to zrobić.To najszybszy sposób, żeby się dowiedzieć, co te dranie z nią wyrabiały.Mogę przeprowadzić ją przez wspomnienia, nawet bardzo bolesne.Robiłam to już przedtem.Jestem w tym dobra.Lecz kiedy Laura spojrzała przez stół na swoje blade, wymizerowane dziecko, zakręciło jej się w głowie i musiała powstrzymać falę mdłości.Melanie wyglądała jak martwa.Spoczywała bezwładnie na krześle, z zamkniętymi oczami, wiotka i bez życia; twarz przypominała zimne oblicze trupa, rysy zastygły w ostatecznym, bolesnym grymasie śmierci.Czy te okropne wspomnienia mogły ją zabić, jeśli będzie musiała wyciągnąć je na światło, zanim stanie się gotowa?Nie.Na pewno nie.Laura nigdy nie słyszała, żeby terapia regresji hipnotycznej zagroziła fizycznemu zdrowiu pacjenta.A jednak.powrót do szarego pokoju, rozkaz opisania krzesła, na którym poddano ją elektrowstrząsowej terapii awersyjnej, ponowne zamknięcie w komorze deprywacji sensorycznej.to wszystko jakby wysysało życie z dziewczynki.Jeśli wspomnienia czasami zmieniają się w wampiry, właśnie teraz wampiry piły jej krew.- Melanie?- Mmmmmm?- Gdzie teraz jesteś?- Płynę.- W zbiorniku?- Płynę.- Co czujesz?- Wodę.Ale.- Ale co?- Ale to też zanika.- Co jeszcze czujesz? -Nic.- Co widzisz?- Ciemność.- Co słyszysz?- Moje.serce.bije, bije.ale.to też zanika.- Czego oni chcą od ciebie?Dziewczynka milczała.- Melanie? Nic.Z nagłym naciskiem Laura powiedziała:- Melanie, nie odpływaj ode mnie.Zostań ze mną.Dziewczynka poruszyła się i odetchnęła płytko, zupełnie jakby powróciła z odległego, bezgwiezdnego brzegu ciemnej rzeki, która płynęła pomiędzy tym światem a następnym.- Mmmmmm.- Jesteś ze mną?- Tak - potwierdziła dziewczynka, ale tak cicho, że wypowiedziane słowo stanowiło zaledwie cień myśli.- Jesteś w zbiorniku - oznajmiła Laura.- W zbiorniku jest tak jak zawsze.tylko że tym razem jestem z tobą: lina bezpieczeństwa, wyciągnięta ręka.Rozumiesz? Teraz.pływasz.Nic nie czujesz, nic nie widzisz, nic nie słyszysz.ale dlaczego tam jesteś?- Zęby nauczyć się.- Czego?-.wypuścić.- Co wypuścić?- Wszystko.- Nie rozumiem, skarbie.- Wypuścić.Wszystko.Mnie.- Chcą, żebyś nauczyła się wypuszczać siebie? Co to dokładnie znaczy?- Wyjść poza.- Gdzie poza?- Daleko.daleko.daleko.Laura westchnęła rozczarowana i spróbowała innej taktyki.- Co myślisz?Jeszcze zimniejsza i bardziej niesamowita nuta zabrzmiała w głosie dziecka.- Drzwi.- Drzwi do grudnia? -Tak.- Czym są drzwi do grudnia?- Nie pozwól ich otworzyć! Trzymaj je zamknięte! - krzyknęła dziewczynka.- Są zamknięte, skarbie.- Nie, nie, nie! One się otworzą.Nienawidzę tego! Och, proszę, proszę, pomóż mi, Jezu, mamo, pomóż mi, tato, pomóż mi, nie rób tego, proszę, pomóż mi, nienawidzę, kiedy się otwierają, nienawidzę!Melanie teraz krzyczała, mięśnie jej szyi napięły się, żyły na skroniach nabrzmiały i pulsowały.Pomimo silnego podniecenia nie odzyskała kolorów; przeciwnie, zbladła jeszcze bardziej.Dziecko śmiertelnie bało się czegoś, co leży za drzwiami, i przekazało swój strach matce.Laura poczuła zimny dreszcz przebiegający od karku wzdłuż całego kręgosłupa.Ze sporym podziwem Dan patrzył, jak Laura ucisza i uspokaja przerażoną dziewczynkę.Sesja tak mocno go zdenerwowała, że czuł się jak samo-niszczący mechanizm zegarowy, który zaraz eksploduje.Laura zwróciła się do Melanie:- Okay.Teraz.opowiedz mi o drzwiach do grudnia.Dziewczynka wzbraniała się przed odpowiedzią.- O co chodzi, Melanie? Wytłumacz mi.No, skarbie.Zduszonym głosem dziewczynka powiedziała:- To jak.okno do wczoraj.- Nie rozumiem.Wytłumacz.- To jak.schody.które prowadzą tylko na boki.ani w górę, ani w dół.Laura spojrzała na Dana.Wzruszył ramionami.- Powiedz mi więcej - zażądała Laura od dziewczynki.Głosem, który wznosił się i opadał w niesamowitym rytmie, nigdy zbyt głośnym, często zbyt cichym, dziecko powiedziało:- To jak.kot.głodny kot, który zjadł samego siebie.Głoduje.Nie ma nic do jedzenia.Więc.zaczyna obgryzać koniuszek własnego ogona.Zaczyna zjadać swój ogon.gryzie wyżej.wyżej i szybciej.aż cały ogon znika.Potem.potem zjada swój tył, a potem środek.Je dalej i dalej, pożera samego siebie.aż wreszcie zjada się do ostatniego kawałeczka.zjada nawet własne zęby.i wtedy po prostu.znika.Widziałaś, jak znika? Jak mógł zniknąć? Jak zęby mogły zjeść same siebie? Czy nie zostałby przynajmniej jeden ząb? Ale nie został.Ani jeden ząb.Tonem, w którym odbijało się zdumienie widoczne na twarzy Dana, Laura zapytała:- To właśnie każą ci myśleć, kiedy jesteś w zbiorniku?- W niektóre dni tak.W inne dni każą mi myśleć o oknie do wczoraj, nic, tylko okno do wczoraj, przez całe godziny.tylko skupiać się na tym oknie.widzieć je.wierzyć w nie.Ale zawsze najlepiej działają drzwi.- Do grudnia.-Tak.- Opowiedz mi o nich, skarbie.- Jest lato.lipiec.- Mów dalej.- Gorący i upalny.Tak mi gorąco [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl