, Crichton Michael Linia Czasu (3) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spodlasu dolatywały gardłowe śmiechy żołnierzy.Pomyślał, że powinien znalezć lep-szą kryjówkę.Tu w trawie zauważy go każdy, kto będzie szedł ścieżką, biegnącąwzdłuż brzegu.Ciepło rozleniwiło go jednak.Dało o sobie znać przemęczenie,oczy zaczęły mu się kleić.Pomyślał, że poleży jeszcze kilka minut.Tylko kilkaminut.* * *Wewnątrz budynku hałas był ogłuszający.Kate aż się skrzywiła, kiedy sta-nęła na wąskim balkoniku i spojrzała z góry na rozległą halę.Przez całą dłu-gość budowli ciągnęły się ustawione w dwóch rzędach mechaniczne młoty, którerytmicznie uderzały w masywne kowadła.Metaliczny szczęk niósł się głośnymechem między kamiennymi ścianami.Przy każdym kowadle stał cebrzyk napełniony wodą i kocioł z rozżarzonymiwęglami.Znalezli się w kuzni, gdzie wykuwano stal, hartując ją przez zanurza-nie w zimnej wodzie i rozgrzewanie w ogniu.Siłę ludzkich mięśni zastąpionourządzeniami napędzanymi przez młyńskie koła.Teraz nikt nie pracował, młoty na pusto uderzały w kowadła.Kilku żołnierzyw kasztanowo-szarych barwach metodycznie przeczesywało wszystkie kąty hali.Zaglądali pod drewniane koła zębate i kowadła, opukiwali ściany w poszukiwaniuukrytych drzwi, z brzękiem przekładali kowalskie narzędzia w skrzyniach.304 Szukali tajemniczego klucza brata Marcela.Marek odwrócił się i pokazał na migi, że muszą zejść na dół.Za otwarty-mi szeroko drzwiami znajdowało się tam jakieś pomieszczenie.Drzwi nie miałyzamka.W tej części budynku była tylko jedna przybudówka, więc pewnie właśnietam mieściła się cela zakonnika.Bez wątpienia została już przeszukana.Marek, jakby wcale się tym nie przejmując, ruszył schodami w dół.Nikt niezwrócił na niego uwagi.Skręcił wzdłuż najbliższego szeregu mechanicznych mło-tów i wszedł do otwartej celi brata Marcela.Skrzywił się boleśnie.Pokoik był maleńki i prawie całkiem pusty.Przy wąskim łóżku stał nocniki miska z wodą, na stoliku pojedynczy lichtarz.Na haczyku po wewnętrznej stro-nie drzwi wisiały dwa białe habity.Nie było niczego więcej.Wystarczył jeden rzut oka, by się przekonać, że w celi nie ma żadnych kluczy.Jeśli nawet jakieś były, zabrali je żołnierze.Ku zdumieniu Kate Marek klęknął i zajrzał pod łóżko.Pózniej przesunął noc-nik i miskę z wodą.* * *Andre pamiętał słowa, jakie opat wyszeptał tuż przed śmiercią.Najwyrazniejnie wiedział, gdzie znajduje się wejście do ukrytego korytarza, a bardzo mu natym zależało, bo chciał ujawnić tajemnicę Arcykapłanowi.Właśnie dlatego za-chęcał profesora do przejrzenia starych pergaminów.Zmiertelnie chory brat Mar-cel zapewne bredził już w malignie i nie sposób było czegokolwiek się od niegodowiedzieć.Johnston znalazł na marginesie notatkę mówiącą o kluczu i uznał ją za ważneodkrycie.Ale opat je zlekceważył.W rozmowie z Markiem rzucił zniecierpliwio-ny:  Brat Marcel na pewno miał klucz, miał setki kluczy..A więc opat już wcześniej wiedział o istnieniu klucza.Wiedział też, gdzienależy go szukać.Nie miał tylko pojęcia, jak z niego skorzystać.Dlaczego?Kate postukała go w ramię.Marek obejrzał się.Odsunęła habity wiszące nahaku, odsłaniając trzy kwadratowe ornamenty zdobiące wewnętrzną stronę drzwi.Były w stylu rzymskim, odznaczały się jednak dziwnym brakiem harmonii, jakbynie miały nic wspólnego z elementami dekoracyjnymi.No i całkiem nie pasowałydo stylistyki średniowiecza.305 Nagle zrozumiał ich sens.To nie były ornamenty, lecz stylizowane diagramyobjaśniające znaczenie szyfru.Poszukiwane przez wszystkich klucze!* * *Jego uwagę przykuł trzeci, ostatni w szeregu.Najwyrazniej został wyżłobiony w drewnie przed wieloma laty.%7łołnierze mu-sieli go widzieć, lecz nie zrozumieli jego znaczenia, skoro dalej prowadzili poszu-kiwania.Ale dla Marka wszystko stało się jasne.Kate popatrzyła na niego z zaciekawieniem. Schody?  spytała szeptem.Postukał palcem w diagram. Mapa.Wiedział już wszystko.Słowo VIVIX nie figurowało w łacińskim słowniku.Nie był to wyraz, aleciąg rzymskich cyfr: V, IV i IX.Wiązały się ściśle z konkretnymi kierunkami,zaszyfrowanymi w formie drugiego wyrazu: DESIDE.Była to zbitka pierwszychliter słów DExtra, SInistra, DExtra, oznaczających po łacinie: w prawo, w lewo,w prawo.W środku Zielonej Kaplicy zrób pięć kroków w prawo, cztery w lewo i znówdziewięć w prawo.Tam powinieneś znalezć wejście do sekretnego korytarza.Uśmiechnął się szeroko do Kate.Udało im się znalezć to, czego wszyscy szukali: klucz do twierdzy La Roque.09.10.23Teraz trzeba jeszcze wyjść cało z tego przeklętego młyna, pomyślała Erick-son.Marek podszedł do drzwi i ostrożnie zajrzał do hali.Kate zerknęła nad jegoramieniem.Naliczyła dziewięciu zbrojnych.A w wejściu stał de Kere.Ich dwoje przeciwko dziesięciu.306 Co gorsza, żołnierze nie byli już tak zajęci poszukiwaniami.Niektórzy sta-li z założonymi rękami, spoglądali na towarzyszy i wzruszali ramionami, jakbyzapytali: I co dalej? Gdzie jeszcze mamy szukać?Nie było się co łudzić, że i tym razem zdołają się przekraść niepostrzeżenie.Marek wskazał schody prowadzące na balkon: Biegnij na górę i uciekaj przez młyn, będę cię ubezpieczał.Spotkamy sięna północnym brzegu w dole rzeki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl