, Christie Agatha Dziesieciu murzynkow (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłem nieobecny zaledwie parę minut.Armstrong skinął głową.— Tak jest, parę minut.Zapewniam państwa, że był to zbyt krótki okres, by móc popełnić morderstwo.Sędzia zapytał:— Czy któryś z panów spojrzał na zegarek?— Nie.— Nie miałem nawet ze sobą zegarka — dodał Lombard.Wargrave rzekł krótko:— Parę minut to nie jest dokładne określenie,Zwrócił się do wyprostowanej postaci trzymającej robótkę na kolanach.— A pani, panno Brent?— Przeszłam się z panną Claythorne aż na wierzchołek wyspy.Później usiadłam w słońcu na tarasie.— Nie przypominam sobie, bym panią widział — rzekł sędzia.— Bo siedziałam za węgłem domu, od wschodniej strony, która jest osłonięta od wiatru.— I siedziała pani tak aż do obiadu?— Tak.— Panna Claythorne?Vera z gotowością zaczęta opowiadać:— Wczesne popołudnie spędziłam w towarzystwie panny Brent.Potem zeszłam nad morze i rozmawiałam z generałem Macarthurem.Wargrave przerwał:— Która to była godzina?Tym razem Vera zrobiła niepewną minę.— Nie wiem.Myślę, że było to na godzinę przed lunchem, a może nawet wcześniej.— Czy było to przed, czy po naszej rozmowie z generałem? — zagadnął Blore.— Nie wiem… On… on w ogóle był jakiś dziwny.— W jakim znaczeniu… dziwny? — zainteresował się sędzia.— Mówił, że wszystkich nas czeka śmierć… że oczekuje końca.Przeraził mnie.Sędzia skinął głową.— Co pani następnie robiła?— Wróciłam do domu.Potem, bezpośrednio przed obiadem, poszłam znów na wzgórze za domem.Byłam cały dzień bardzo zdenerwowana.Wargrave uderzył palcem po brodzie.— Pozostaje nam już tylko Rogers.Chociaż wątpię, by jego zeznania wniosły coś nowego.Rogers niewiele miał do powiedzenia zebranym.Całe rano był zajęty porządkami i przygotowywaniem lunchu.Przed samym obiadem podał cocktaile na tarasie, potem zebrał swe rzeczy i przeniósł je do innego pokoju.Nie spojrzał nawet przez okno i nie widział nic takiego, co mogłoby przyczynić się do wyjaśnienia śmierci generała.Natomiast mógłby przysiąc, że gdy nakrywał do stołu, znajdowało się na nim osiem porcelanowych figurek.Po oświadczeniu Rogersa zapadło milczenie.Lombard szepnął do Very:~— Teraz sędzia wygłosi podsumowanie.Sędzia odezwał się:— Proszę państwa, przeprowadziliśmy dość szczegółowe dochodzenie w sprawie trzech wypadków śmierci.Wprawdzie nie w każdym wypadku dało się ustalić stopień udziału poszczególnych osób w morderstwie, niemniej żadna z nich nie może być uważana za całkowicie zwolnioną od odpowiedzialności.Powtarzam moje osobiste przekonanie, że z siedmiu osób zebranych w tym pokoju, jedna jest niebezpiecznym — być może obłąkanym — zbrodniarzem.Brak nam jakiegokolwiek dowodu, który by wskazywał na tę osobę.W tym stanie rzeczy jedyne, co nam pozostaje — to zastanowić się nad sposobem sprowadzenia pomocy ze stałego lądu, a gdyby ta pomoc nie nadchodziła (co jest bardzo możliwe ze względu na stan pogody), musimy przedyskutować, jakie środki należałoby przedsięwziąć dla zapewnienia bezpieczeństwa.Prosiłbym państwa o przemyślenie tego i o wysunięcie swych wniosków.Poza tym ostrzegam wszystkich, by zachowali jak największą ostrożność.Do tej pory morderca miał łatwą robotę, gdyż jego ofiary nic nie podejrzewały.Od tej chwili jest naszym obowiązkiem nawzajem się podejrzewać.Strzeżonego Pan Bóg strzeże.Nie wolno ryzykować, należy być ciągle świadomym niebezpieczeństwa.To wszystko.Lombard mruknął cicho:— Rozprawa zostaje odroczona.Rozdział dziesiątyI— Czy wierzy pan w to? — zapytała Vera.Usiadła z Philipem na parapecie okna w salonie.Padał ulewny deszcz, a gwałtowne podmuchy wiatru wstrząsały szybami.Philip pochylił lekko głowę na bok, nim odpowiedział:— Chodzi pani o to, czy mam ten sam pogląd jak stary Wargrave, że to któreś z nas?— Tak.Philip odrzekł powoli:— Trudno powiedzieć.Biorąc rzecz logicznie, on ma rację, a jednak…Vera wypowiedziała jego słowa:— A jednak wydaje się to nieprawdopodobne! Lombard skrzywił się.— Cała rzecz jest nieprawdopodobna.Lecz po śmierci Macarthura nie ma najmniejszej wątpliwości co do jednego: nie zachodzi tu możliwość ani samobójstwa, ani nieszczęśliwego wypadku.To oczywiste morderstwo.Jak to tej pory, mamy już trzy morderstwa!Vera zadrżała.— Wygląda to jak okropny sen.Wprost nie mogę sobie wyobrazić, by podobne rzeczy mogły się zdarzać…Rzekł pełnym zrozumienia tonem:— Znam to uczucie.Zdaje się pani.że zaraz ktoś zapuka do drzwi i przyniesie poranną herbatę.— Och, jakbym chciała, żeby tak się stało.— Wierzę pani, ale nic z tego.Wszyscy tkwimy w tym śnie! I od tej chwili jeszcze bardziej musimy się mieć na baczności.Vera zniżyła głos:— Jeśli… jeśli to ktoś z nich, kogo pan podejrzewa? Lombard uśmiechnął się ironicznie.— Należałoby z tego wywnioskować, że pani nas obydwoje wyeliminowała.No tak, zgadza się.Wiem aż nadto dobrze, że nie jestem mordercą, i nie potrafię wyobrazić sobie, Vero, by panią mógł dotknąć ten obłęd.Już na pierwszy rzut oka wydała mi się pani najbardziej zrównoważoną dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem.Daję głowę za stan pani umysłu.Twarz Very wykrzywił lekki uśmiech.— Dziękuję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl