, Chmielewska Joanna Studnie Przodkow2 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brylantowa. Cha, cha! Prędzej tabaka po pradziadku.Michał otworzył wreszcie pudełko.W środku nie było ani kolii, ani tabaki, tylko papierzłożony we czworo.Wyjął go i gorączkowo rozłożył, upuszczając pudełko. Kopia spisu  wymamrotał. Z adnotacją komu oddać.Jakby co.230 Ciocia Jadzia podniosła upuszczone pudełko i obejrzała.Lucyna zachichotała jadowicie. A mówiłam, że kto jak kto, ale nasza rodzina wyjdzie na tym skarbie jak Zabłocki namydle.A wam się zdawało, że trzysta pereł tylko czeka! Druga kopalnia złota za sześć dolarów!Urażona Teresa wzruszyła ramionami i z godnością narysowała sobie palcem kółko na czo-le.Michał Olszewski nagle osłabły usiadł na kupie kamieni i gestem rozpaczy chwycił się zagłowę, nie wypuszczając z ręki papieru. Boże wielki.!  wyjęczał. O Boże wielki.! O mój Boże wielki.! To jak to?  powiedziała moja mamusia, bezgranicznie rozczarowana. To już wszyst-ko? A gdzie reszta? O Boże wielki.!  zawył szeptem Michał. Resztę zabrała konkurencja  wyjaśniłam, nie siląc się na tłumienie rozgoryczenia.Cholera.A tak chciałam zobaczyć ten kielich.Staszek Bielski stał nad rozbitą skrzynią.Poruszył się, spojrzał na Michała, na szczątkiskarbu i znów na Michała. Ja tej cholerze łeb ukręcę  oznajmił przez zaciśnięte zęby.Zreflektował się i dodał pośpiesznie: Prywatnie jej ukręcę.Po służbie. O Boże wielki!  jęknął rozpaczliwie Michał najwidoczniej niezdolny do wymyśleniażadnych innych słów.Liczne inne słowa wymyśliła rodzina, otrząsnąwszy się wreszcie z oszołomienia.Ofiarąodzyskanych sił w pierwszej kolejności padł ojciec, który niepotrzebnie napoczął studnię, za-231 raz po nim zaś Marek, który nie pozwolił jej wykończyć.Na szczęście w ogólnym rejwachużaden z nich nie dosłyszał dokładnie inwektyw i kalumnii wykrzykiwanych co prawda głośno,ale za to niewyraznie.Franek rwał włosy z głowy, oskarżając sam siebie i upierając się, żeskarb przepadł wyłącznie przez jego żniwa.Lucyna z szatańskim chichotem naigrywała się zewszystkich, nie wyłączając milicji.Nagabywany o wyjaśnienie zagadkowej wypowiedzi Sta-szek Bielski zwyczajnie uciekł.Marek, zły jak piorun, złożył samokrytykę krótką, ale treściwą. Dawno nie wyszedłem na takiego idiotę  rzekł wściekły, kierując te słowa gdzieśw przestrzeń, po czym poszedł w ślady sierżanta Bielskiego.Namiętności pozostałej na ruinie skarbu rodziny ukoiły się nieco dopiero przed wieczorem.Energiczna działalność władz, które dopiero teraz uwierzyły w istnienie zarówno praprababci,jak i spadku po niej, doprowadziła do licznych cennych odkryć.Zbiegowie powrócili, wyjaśnie-nia runęły lawiną i ciekawość przygłuszyła żal po stracie.Sierżant Bielski od razu na wstępieoznajmił, że za nasze zagrabione mienie czuje się osobiście odpowiedzialny.Sam wyciągał do-kumenty spod podłogi w piwnicy, sam radził zakryć studnię ciężkim przedmiotem i sam nieprzewidział, co z tego wyniknie.Za pózno skojarzył wydarzenia. Adam Dudek to jest mój krewniak i porządny człowiek  rzekł z wielką stanowczością. Ale ta jego żona to pazerna gangrena, chytra na pieniądze, że niech ręka boska broni.Powi-nienem się domyślić, że coś wykombinuje.Ona jedna mogła to pokazać temu, co się tu kręciłw zeszłym roku, rysopis pasuje jak złoto, nazywa się Dżon Kapusta, przez ce, żeby go szlagtrafił.Przycisnąłem zarazę i wszystko wyśpiewała.232 Sprawa ciekawiła nas niezmiernie, Staszek Bielski zatem, przytłoczony pytaniami, trochęzły, a trochę dumny z siebie, zdradził szczegóły owego przyciskania.Udał się mianowicie doHani Dudkowej i zadziałał przez zaskoczenie. Dziwię się bardzo, że nie potrafiła pani sprzedać tych papierów temu gościowi, co tu był rzekł bez żadnych wstępów i z wielkim niesmakiem. Temu, jak mu tam było, Capusta.Zapłacił pani chociaż porządnie za wypożyczenie?Wieści o sensacyjnych wydarzeniach w gospodarstwie Franka rozeszły się po okolicy lotemstrzały i Hania o nich wiedziała.Skarby ze studni urosły do rozmiarów, wobec których Sezamprzypominał komórkę na węgiel.Hania powiązała sobie różne rzeczy, pojęła wartość papierówpochodzących z jej własnej piwnicy i zrobiła się szaleńczo wściekła. Zapłacił!  prychnęła teraz do Staszka zaślepiona furią. Grosza nie dał! Mówił, żedla niego to nic nie jest warte, swołocz taka! Darmo czytał i jeszcze zapisywał! Darować sobienie mogę! Pewnie  przyświadczył Staszek jadowicie. Pani wyszła za przeproszeniem na głu-pią, a on nawiał z całym majątkiem.Na pani miejscu ja bym nie popuścił, złapać łobuza i ode-brać.Niech też nie ma! %7łeby to się dało go złapać! Co się ma nie dać? Pani zezna do protokółu, kiedy on to czytał i ile czasu, i już będąpodstawy do ścigania.Oduczy się kantów!W ten prosty sposób w ciągu dwóch minut sierżant zyskał gorliwą pomoc płonącej chęciązemsty Hani, która pół godziny wcześniej przysięgała sobie, że żadna siła na świecie nie wy-233 rwie jej ani jednego słowa o Johnie Capuście.W połowie oficjalnych zeznań oprzytomniałao tyle, że wyparła się chęci sprzedaży dokumentów, motywując swoje czyny zwykłą, niewinnąciekawością.Wściekły na nią Staszek Bielski przyjął tę wersję wyłącznie z lojalności w sto-sunku do krewniaka. I nawet zamknąć jej nie mogę  rzekł z serdecznym żalem. Nie mam podstaw.A toprzecież, tak prawdę mówiąc, ona zrobiła to całe zamieszanie. Zamieszanie byłoby i bez niej  pocieszył go Marek. Grabarz dobrze pilnował.A zato dzięki niej wiadomo, kogo szukać.Najuciążliwsze ze wszystkiego było to, że rodzina albo zbiorowo milczała, albo równocze-śnie zaczynała mówić.We Frankowej kuchni, która ostatecznie awansowała do rangi najlepszejsali konferencyjnej, przez chwilę rozgrywały się sceny gorszące.Każdy chciał się dowiedziećczegoś innego i każdy chciał się dowiedzieć tego czegoś natychmiast.Zwycięsko z tej bataliiwyszła Teresa, która walnęła w stół psią miską, rozpryskując po obecnych resztki kaszy. Cicho!!!  wrzasnęła. Milczeć wszyscy i mówić po kolei! Kto w końcu mordowałte ofiary, niech ja się wreszcie dowiem! Grabarz? Grabarz  odparli równocześnie Marek i Staszek Bielski. Pewnie, że grabarz  dodała z urazą Lucyna. Na drugi raz używaj patelni, wolęmieć na sobie ludzką jajecznicę niż psią kaszę.Od początku mówiłam, że grabarz wyganiałMieniuszkę! Wcale nie od początku to mówiłaś, tylko od środka  wytknęła jej moja mamusia.234  Wygląda na to, że pokolenie grabarzy z dużym uporem pilnowało naszego spadku zauważyłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl