, Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk maz (3) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nasz klient, nasz pan.Wszystkie jej życzenia zostały uwzględnione i niewątpliwiezaksięgowane dla wystawienia rachunku, ale to Malwiny w tym momencie nie intere-sowało.Chciwie zapisała numer, podany przez szefa agencji i wykorzystała go od razu.W słuchawce odezwał się jakiś facet, który z wielką uprzejmością wyraził zgodę na spo-tkanie dziś jeszcze, mniej więcej za półtorej godziny, kiedy już skończy służbę i przekażedelikwenta zmiennikowi.Gdzie ma się znalezć?Pytanie było zgoła okropne.Malwina nic nie obmyśliła, do domu przecież zaprosićgo nie mogła, w najbliższych restauracjach i kawiarniach była raczej znana, temu jakie-muś pokazywać się wcale nie chciała.Przez chwilę czuła straszny zamęt w głowie, z za-mętu wyłonił się pomysł dość upiorny.Cmentarz! Nie, nie w środku, cóż znowu, par-king obok cmentarza przy Wałbrzyskiej.O tej porze nikt się na cmentarze nie pcha, po-winno tam być pusto.Konrad Grzesicki w ostatniej chwili przypomniał sobie, że nie ma prawa jej znać. A, przepraszam, czym pani będzie? %7łebym się nie zwrócił do kogoś innego. Ciemnoczerwony nissan  odparła Malwina z ulgą. I będę w nim siedziałaz nogami na zewnątrz.No owszem, jako znak rozpoznawczy pozycja mogła służyć.Wymyśliła ją w kolej-nym błysku natchnienia, nogi będzie miała na zewnątrz, a głowę wewnątrz, zatrzymasię tak, żeby w samochodzie było ciemno, jej twarzy facet nie zobaczy.Pojedzie tam zapół godziny.Konrad z kolei wcale nie chciał, żeby Malwina oglądała jego samochód.Był towprawdzie samochód agencji, jeden z kilku służących celom służbowym, ale im mniejbyło wiadomo o sposobach działania firmy, tym lepiej.Nie wiadomo, kto, kiedy i gdziemoże taki wóz zobaczyć i jaką głupotę chlapnąć.75 Znalazł się pod murem służewieckiego cmentarza pięć minut wcześniej niż Malwinai bez żadnych przeszkód obejrzał sobie jej osobliwe manewry, zmierzające do uzyska-nia tej widno-ciemnej lokalizacji.Odczekał, aż wystawiła nogi na zewnątrz, co nie byłozbyt łatwe, przestrzeń bowiem pomiędzy kierownicą a oparciem fotela nie pasowała dorozmiarów Malwiny, a odsunięcie fotela dalej nie przyszło jej do głowy.Złośliwość losuzapewne sprawiła, że w tym akurat okresie swego życia Malwina prezentowała zidioce-nie rekordowe.Pierwszy raz w życiu miała rozmawiać z detektywem, w dodatku przez samą sie-bie zatrudnionym, i wszystko w środku trzęsło się jej z przejęcia.Ponadto pierwszy razmogła dowiedzieć się czegoś pewnego o Karolu!Rychło okazało się, iż konwersacja w pozycji nogami na zewnątrz z facetem, stoją-cym obok samochodu, jest w ogóle niemożliwa.Nie widzi go, widzi jego spodnie, nadiabła jej spodnie?! Nie da się rozmawiać z niewidzialnym, musiałaby wystawić głowęi podnieść twarz, to coś dokładnie odwrotnego niż chciała! Niech pan wsiądzie  zażądała gniewnie z niezamierzonym stęknięciem, bo rów-nocześnie zaczęła odwracać się ku kierownicy, co nadmiar figury zdecydowanie utrud-niał.Konrad wsiadł.Jedno Malwinie udało się osiągnąć, mianowicie układ światła i cie-nia.Latarnia z drugiej strony ulicy świeciła za jej głową, zatem ona twarz faceta jakotako widziała, a on jej nie.Podniosło ją to na duchu. Co tam się działo z moim mężem, bo jakiś kretyn przez telefon bredził o napa-dzie?  powiedziała bez wstępów. %7łyczy pani sobie wszystko po kolei czy tylko tę scenę?  spytał Konrad z rewe-rencją. Wszystko po kolei. Proszę uprzejmie.Zrelacjonował jej dzień pracy Karola i opisał wydarzenie w restauracji.Malwina słu-chała w skupieniu. Czarny kawior czy czerwony?  spytała rzeczowo. Czarny. Oczywiście. zaczęła z irytacją i ugryzła się w język.Oczywiście, Karol się żywikawiorem po Victoriach, a jej wymawia rozrzutność i skąpi pieniędzy, obrzydliwe, alemówić tego nie należało.Nie dokończyła uwagi. I gdzie on teraz jest? Wszedł do klubu brydżowego na Mokotowskiej.Klub na Mokotowskiej.A.! Była tam kiedyś.Raz.Dawno temu. I gra? Nie wiem.Zostałem zmieniony, zanim jeszcze zaczął.76  A tam.W tej Victorii.Był przestraszony? Kto? Mój mąż. Przed Victorią.Zciśle biorąc, wcale nie parkował, zostawił samochód z kluczykiemi zaparkowała obsługa.Oni tam mają miejsca dla stałych klientów.Stałych klientów.! Na litość boską, to ile ten Karol żre.?! Przecież żywi się w domuprawie codziennie, kiedyż mógł zostać stałym klientem Victorii czy jakiejkolwiek innejknajpy?! A, może te drugie śniadanka.Nie wiedziała, o co dalej pytać.Wydawało jej się, że pytań będzie miała tysiąc, tym-czasem nagle ich zabrakło.Karol żre, świetnie, ale nie o to przecież chodzi! Zaraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl