, Andre Norton Morska Twierdza 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wezgłowie Kolebki okazało się jednak za wysokie i to na nie natrafiła.Twarz Tarlacha stężała jak maska.Równie dobrze ktoś mógł ją tam posłać.Morski rozbójnik nie odważyłby się zaatakować statku podczas sztormu, lecz Ogin albo jego człowiek mogli bez trudu zwabić ofiarę w to miejsce i pozwolić, żeby Kolebka zrobiła za nich brudną robotę.Powstrzymał się od dalszych rozważań.To na nic się nie zda.Kupiec sam musiałby opowiedzieć im o tym, co się wydarzyło.Niczego więcej nie dowiedzieli się na pokładzie wraku.Wielka sztormowa fala zmyła z niego wszystkie małe i leżące luzem przedmioty.Pozostała tylko jedna szalupa, w istocie łódka o płaskim dnie, przypuszczalnie dlatego, że przechył statku zapewnił jej dobrą osłonę, ale nic poza tym.Jeżeli zginęli tu ludzie, ocean, których zabił, zabrał ich ciała.— Obejrzyjmy kajuty — zaproponował Sokolnik, chociaż nie łudził się nadzieją.Zniżył głos, mimo że nie musieli zachowywać milczenia.Dawszy znak Unie i dwóm marynarzom, żeby za nim nie szli, skierował się do najbliższej z dwóch kajut.Rozbitkowie powinni byli schronić się w nich przez wzgląd na ich rozmiary i umiejscowienie.Kiedy zbliżył się drzwi, siedzący mu na ramieniu Syn Burzy nagle zesztywniał, rozłożył skrzydła i wyciągnął szyję sycząc gniewnie.Tarlach zatrzymał się.Więc to tak.Jego towarzysz nie bał się, lecz w kubryku coś było nie w porządku.Przyśpieszył kroku i podszedł do drzwi.Pchnął je lekko i otworzyły się szeroko.Zajrzawszy do środka, stał nieruchomo przez chwilę i jego spojrzenie stwardniało.A zatem burza oszczędziła część załogi, ponieważ w kajucie byli ludzie, martwi ludzie, których zabili ich pobratymcy, nie zaś szaleństwo natury.Jeden z marynarzy leżał w pobliżu drzwi.Silne uderzenie jakiegoś ciężkiego przedmiotu zmiażdżyło mu czaszkę i jego mózg mieszał się z krwią rozlaną na podłodze.Przy stole siedziały cztery trupy.Tych zabito mieczem w chwili, gdy próbowali wstać i się bronić.Ostatni mężczyzna leżał na zaimprowizowanej koi na prawo od wejścia z unieruchomioną w łupkach lewą nogą.Poderżnięto mu gardło, jakby po drodze.Na widok tego nieszczęśnika Una zachwiała się i odwróciła twarz; wbrew poleceniu Tarlacha po kilku chwilach przyłączyła się do Sokolnika wraz z dwójką marynarzy z „Kormorana”.Była jednak silna i szybko się opanowała.— Nie spodziewali się tego, co ich spotkało z rąk ludzi, którzy tu weszli — szepnęła przez zaciśnięte zęby.— Tak, oczekiwali pomocy i przyjaźni.Widać to po ich postawie — zgodził się Sokolnik.Objął Unę ramieniem, jakby podświadomie chciał ją osłonić przed niebezpieczeństwem.Szybko zdał sobie jednak sprawę, że ten gest był niepotrzebny i pośpiesznie ją uwolnił.Spojrzał w stronę drzwi.— Chodźmy stąd — powiedział.— To miejsce mi się nie podoba.— Czy nie powinniśmy wszystkiego obejrzeć, kapitanie? — zapytał stojący bliżej nich marynarz imieniem Santor.— Możemy wiele się dowiedzieć.Dziennik okrętowy…Sokolnik potrząsnął przecząco głową.— Zabierzemy go, później się z nim zapoznamy.Chcę obejrzeć ładownię, a potem opuścić ten wrak, zanim zbójecki statek wróci.Nie możemy stawić mu czoła podzieleni, w wąskim kanale, gdzie nie sposób walczyć.— Może oni już ograbili „Gwiazdę” — podsunął drugi marynarz.— Mieli na to cały wczorajszy dzień.— Wątpię, w każdym razie na pewno niecałkowicie.Myślę, że statek Ogina jest niewielki i nie mogę sobie wyobrazić, żeby był w stanie obrócić więcej niż parę razy, chyba że bardzo by im się śpieszyło.Jego załoga nie mogłaby też wnieść większej ilości zrabowanego jedwabiu na szczyt klifu, bo chociaż łatwo się tam wspiąć z gołymi rękami, sprawa wygląda inaczej, gdy się coś niesie.Zresztą nie pozostawiliby go na plaży zbyt długo, gdyż groziłoby mu zniszczenie przez przypływ.Spojrzał na Unę.— Czy są tu jakieś jaskinie, których morze nie zalewa podczas przypływu?— Nie, inaczej wspomniałabym o nich.W to nie wątpił.Mieszkańcy Doliny Morskiej Twierdzy bardzo dobrze znali to wybrzeże, nie tylko morską granicę swojej posiadłości, lecz także Kruczego Pola i Różanego Wzgórza, i dzięki temu w minionych latach ocalili życie wielu rybakom i żeglarzom.W zakres tej wiedzy wchodziło ukształtowanie terenu, dna oceanicznego i znajomość prądów morskich.Wyszli z zalanej krwią kajuty.Tarlach starannie zamknął drzwi.Pani Morskiej Twierdzy pośpieszyła do nadburcia, żeby przekazać załodze „Kormorana” wieści o tym, co znaleźli.Mężczyźni poszli za nią, gdyż woleli mieć jakieś oparcie z boku niż przejść bez trzymania przez nachylony pod ostrym kątem pokład.Nagle sokół zaskwirzył cicho.Tarlach rzucił się przed siebie, chwycił w powietrzu Unę i pociągnął ze sobą na deski pokładu.— Kładźcie się! — syknął do idących za nim marynarzy.Posłuchali, zbyt zaskoczeni, żeby protestować lub zadawać pytania.Po chwili Sokolnik zaczął pełznąć po pokładzie w stronę nadburcia.Reszta poszła w jego ślady.Burta wraku była wysoka i solidnie zbudowana, ale pękła w kilku miejscach podczas sztormu i od uderzenia o skałę.Przez jedną z takich szczelin zobaczyli to, co zaalarmowało Syna Burzy, smukły czarny korab zmierzający w ich stronę.Dziób obcego statku wydawał się dziwnie ciężki w stosunku do swej wielkości.Wzmocniony.A więc taranował swoje ofiary.Załoga „Kormorana” również zauważyła grożące jej niebezpieczeństwo i próbowała uciec, lecz napastnik znajdował się pomiędzy nimi a pełnym morzem, wrak zaś prawie zamykał drogę do zatoki, nie mogli więc wpłynąć do niej dostatecznie szybko.Mieli bardzo ograniczone pole manewru.To wystarczyło.Mając na pokładzie zaledwie połowę załogi, zaskoczoną atakiem zwrotnego statku, który najwidoczniej niejeden raz tak walczył, „Kormoran” był skazany na zagładę.Napastnik uderzył w jego środek, wpychając go na wbity na skałę wrak „Gwiazdy Dionu”.Korab Morskiej Twierdzy trwał tak przez chwilę, po czym roztrzaskał się na kawałki.Kapitan zginął od razu, zmiażdżony przez szczątki własnego statku.Pozostali wskoczyli do wody, ale ledwie zdołali znów się wynurzyć, kiedy zasypano ich strzałami.Łucznicy strzelali tak celnie, że widać było, iż często się ćwiczyli w tym zajęciu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl