,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hardanger nie darzył mnie zbyt wielką sympatią z jednego ważnego powodu zabrałem mu najlepszą sekretarkę, jaką kiedykolwiek miał.Mary pracowała z nim trzy lata, a jeśli o kimś można powiedzieć, że jest uwielbiany, choć przewrotny jak bazyliszek, to tylko o niej.Powiedział, że będzieé koło dziesiątej.Rozdział piątyJechałem do Lasu Hailemskiego z siedzącą obok mnie Mary, która dziwnie milczała.Podczas kolacji wszystko jej opowiedziałem wszystko bez wyjątku jeszcze _ nigdy nie zauważyłem u niej strachu, lecz teraz się bała.Nawet bardzo.Dwoje przestraszonych ludzi w samochodzie.zajechaliśmy pod dom Chessinghama mniej więcej kwadrans przed ósmą.Do frontowych drzwi tej staromodnej kamiennej budowli o płaskim dachu i długich, wąskich oknach prowadziły schodki, również zbudowane z kamienia, biegnące ponad rowem, który otaczał dom niby fosa i zapewniał światło-dzienne suterenie.W gałęziach wysokich drzew, rosnących wokół budynku, szumiał wiatr i właśnie zaczynała się ulewa.Ta sceneria i wieczorna pora świetnie pasowały do naszego nastroju.Chessingham usłyszał nadjeżdżający samochód i już czekał u szczytu schodów.Był blady i spięty, ale to o niczym nie świadczyło, każda bowiem osoba, którą cokolwiek łączyło z blokiem "E", miała wystarczające powody, żeby tego dnia tak wyglądać.nie wyciągnął ręki na powitanie, jednak otworzył drzwi na oścież i stanął z boku, by nas przepuścić.- Cavell - powiedział.- Słyszałem, że byłeś w Mordon.Raczej się ciebie tutaj nie spodziewałem.Myślałem, że dzisiaj zadawano mi już dość pytań.- Nasza wizyta jest całkiem prywatna zapewniłem go.- To moja żona, Chessingham.Kiedy ją ze sobą zabieram,wówczas kajdanki zostawiam w domu.Nie było w tym nic zabawnego.Z ociąganiem uścisnął rękę Mary i wprowadził nas do staromodnego salonu z ciężkimi meblami z epoki króla Edwarda, aksamitnymi draperiami od sufitu po samą podłogę i ogniem płonącym na ogromnym kominku, przy którym w fotelach z wysokimi oparciami siedziały dwie osoby.Jedna z nich ładna, niespełna dwudziestoletnia dziewczyna - miała takie same brązowe włosy i oczy jak Chessingham.Jego siostra.Druga to oczywiście ich matka, ale znacznie starsza, niż się spodziewałem.Dokładniej się przyjrzawszy stwierdziłem, że wcale nie jest aż tak stara, na jaką wygląda.Włosy miała zupełnie białe, jej oczy szkliły się owym dziwnym blaskiem, który daje się zauważyć u starych ludzi pod koniec życia, a złożone na podołku wychudzone ręce pokryte były zmarszczkami i siateczką drobnych sinych żyłek.To nie stara, lecz chora, bardzo chora kobieta, która się przedwcześnie postarzała Siedząc trzymała się jednak bardzo- Państwo Cavellowie - przedstawił nas Chessingham.- O panu Cavellu już nieraz wam wspominałem.Moja mama, moja siostra Stella.- Witam państwa!Pani Chessingham mówiła w sposób bezpośredni pewnym i rzeczowym tonem, który doskonale -by pasował do wiktoriańskiego salonu i domu pełnego służby.Spojrzała badawczo na Mary.- Niestety nie mam już tak dobrego wzroku jak niegdyś, ale.mój Boże, pani jest naprawdę piękną kobietą.Proszępodejść i usiąść koło mnie.Jakże się panu udało zdobyć takie cudo, panie Cavell?- Chyba przez pomyłkę wzięła mnie za kogoś innego- odparłem.- Tak bywa - stwierdziła pani Chessingham.W jej oczach błysnęły iskierki humorów, a potem mówiła dalej - To straszne, co się dziś wydarzyło w Mordon.Straszne.Wszystkiego się dowiedziałam.Po chwili milczenia na jej ustach znów pojawił się blady uśmiech.- Panie Cavell - powiedziała - mam nadzieję, że nie przyjechał pan tutaj po to, żeby od razu zabrać Erica do więzienia- Nawet nie zdążył zjeść kolacji.Widzi pan, wszystko przez te nerwy.- Jedyne, co łączy syna z tą sprawą, pani Chessingham, to nieszczęśliwy zbieg okoliczności, że akurat pracuje w laboratorium numer jeden.Interesujemy się nim tylko dlatego, żeby całkowicie i ostatecznie uwolnić go od podejrzeń.każda kolejna osoba, którą eliminujemy, w pewnym sensie posuwa śledztwo do przodu.- Jego nie trzeba eliminować - powiedziała pani Chessingham nieco oschłym tonem.- Eric nie ma z tym nic wspólnego.- Należy sprawdzić wszystkie zeznania, nawet jeśli może okazać się to niepotrzebne Miałem ogromne trudności z przekonaniem komisarza, że to ja powinienem tu przyjechać zamiast jednego z jego funkcjonariuszy.Zauważyłem, jak Mary ze zdumienia wytrzeszczyła oczy, ale szybko się opanowała.- Dlaczego pan to uczynił, panie Cavéll?- Zrobiło mi się żal młodego Chessinghama, który musiał czuć się głupio i bezradnie wobec tak apodyktycznego zachowania swojej matki.- Ponieważ znam pani syna, a policja nie.Pozwoli to nam z punktu oszczędzić trzy czwarte pytań.A w takich wypadkach jak ten wywiadowcy z Wydziału Specjalnego potrafią zadawać mnóstwo bardzo nieprzyjemnych i zbędnych pytań.- Bez wątpienia Nie wątpię też że w razie potrzeby pan również umie być bezwzględny jak wszyscy mężczyźni, których kiedykolwiek poznałam.Wiem jednak, że teraz nie ma takiej potrzeby.Westchnęła i położyła dłonie na poręczach fotela.- Mam nadzieję, że mi pan wybaczy.Jako starsza pani, która niezbyt dobrze się czuje, mam pewne przywileje.Kolacja w łóżku jest jednym z nich - powiedziała, a potem z uśmiechem zwróciła się do Mary Chciałabym z panią porozmawiać, moje dziecko.Tak niewiele osób mnie odwiedza, więc muszę to wykorzystać.Nie zechciałaby mi, pani pomóc przy wchodzeniu na te okropne schody? Stella tymczasem zajmie się kolacją- Przepraszam za zachowanie mojej matki odezwał się Chessingham, kiedy zostaliśmy sami.Nie chciała.- Uważam, że jest wspaniałą kobietą.Nie musisz mnie przepraszać - odparłem i na te słowa twarz mu się nieco rozpogodziła.- A teraz.do rzeczy.Mówiłeś, że całą noc byłeś w domu.Matka i siostra oczywiście to potwierdzą?- Oczywiście - powiedział z uśmiechem.- Potwierdziłyby, nawet gdybym nie był- Z tego, co widziałem, trudno się temu dziwić - pokiwałem głową.- We wszystko, co mówi twoja matka, możnauwierzyć.Ale nie siostra.jest młoda i niedoświadczona.Sprawny policjant rozgryzie ją w pięć minut.Jesteś za sprytny, żeby tego faktu nie uwzględniać, a więc musisz mówić prawdę, jeśli masz z tym cokolwiek wspólnego.Czy obie mogą zaręczyć, że cały wieczór byłeś w domu.powiedzmy do jedenastej piętnaście?- Nie - odparł marszcząc brwi.- Stella poszła spać około pół do jedenastej, a ja jeszcze siedziałem przez parę godzin na dachu.- W swoim obserwatorium? Słyszałem o nim.Czy ktoś może potwierdzić, że tam byłeś?- Nie - odpowiedział i zastanawiając się znowu zmarszczył brwi.- Ale czy to takie ważne? Przecież nie mam nawet roweru, a o tej porze autobusy już nie kursują.Jeżeli byłem tu o dziesiątej trzydzieści, to i tak nie mógłbym dojść do Mordon przed jedenastą piętnaście.Jak wiesz, to aż siedem kilometrów.- Czy wiesz, w jaki sposób dokonano przestępstwa? spytałem.To znaczy [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|