, Alfred Szklarski Tajemnicza wyprawa Tomka 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie nastręczało również trudności w zdobywaniu tygrysom pożywienia oraz paszy dla koni, ponieważ specjalnie wynajęty dla wyprawy statek mógł się zatrzymywać w dowolnym miejscu na żądanie podróżnych.Przystań rzeczną stanowiła, ułożona na trzech starych łodziach, mała platforma sklecona z desek.Na brzegu obok niej stało kilka nędznych szałasów zbudowanych z płatów cedrowej kory, w których koczowali chińscy robotnicy, trudniący się przygotowywaniem oraz, zaladunkiem drewna na statki.Przedsiębiorstwa żeglugi rzecznej często musiały sprowadzać z sąsiedniej Mandżurii Chińczyków do wyrębu lasu, gdyż zamieszkali nad Amurem Kozacy szyłkińscy, amurscy i ussurujscy byli bardzo niesumiennymi dostawcami.Nasi łowcy dowiedzieli się od Chińczyków, że w ciągu następnego dnia spodziewają się przejazdu dwóch statków: w dół rzeki pasażersko-holowniczego i w górę rzeki pocztowo-pasażerskiego.Nie była to zbyt pomyślna wiadomość.Dla celów wyprawy najbardziej nadawał się zwykły parostatek holowniczy, dążący w górę rzeki bez ładunku i pasażerów.Wobec tego postanowili czekać w pobliżu przystani na lepszą okazję.Nuczi i jego synowie wraz z Udadżalaką przystąpili do prac obozowych, biali łowcy zaś, korzystając z chwili wytchnienia, wdali się w pogawędkę z chińskimi robotnikami.Kulisi pracowali ciężko od świtu aż do zmierzchu.Ścinali drzewa w pobliskiej tajdze, przepiłowywali je na kloce o odpowiednich wymiarach, a te z kolei cięli na szczapy, przenosili na wybrzeże obok przystani i załadowywali na przybijające do niej w tym celu parostatki.Aby ciężka, źle opłacana praca przynosiła im jakieś zyski, musieli na własną rękę zdobywać sobie pożywienie.Z tego powodu krótkie chwile odpoczynku spędzali na łowieniu ryb, których, na szczęście dla nadbrzeżnych mieszkańców, żyje w Amurze i jego dopływach aż dziewięćdziesiąt dziewięć gatunków[43].Dzięki szczodremu Amurowi strawę biednych Chińczyków stanowiły szeroko rozpowszechnione na Syberii: minogi, tajmeny, lenoki, kipienie amurskie, jak również spotykane w Amurze gatunki indyjskie, przede wszystkim spośród karpiowatych - bambuza oraz z sumowatych - kosatka, a także chiński gatunek podzwrotnikowego wężogłowa [44]i żyjące jedynie w Amurze ryby jesiotrowate: jesiotr amurski i kaługa[45].Mimo to okres sytości przeżywali biedni kulisi jedynie w czasie, gdy ryby łososiowate [46]przypływały z żerowisk morskich do rzeki na tarło.Wtedy również niemal wszyscy nadrzeczni mieszkańcy stawali się rybakami.Z Morza Ochockiego keta, a z Morza Japońskiego gorbusza wdzierały się ogromnymi ławicami pod prąd rzeki na odległość od 500 do 1000 kilometrów do tarlisk, położonych w źródłowych odcinkach drobnych strumieni górskich.Wówczas można było łowić je wprost gołymi rękami.Po odbyciu tarła ginęły prawie wszystkie ryby, które przepłynęły w górę rzek, a woda wyrzucała już nieżywe na mielizny, gdzie pokrywane przez namuły rzeczne, przyczyniały się do użyźniania gleby.W okresie połowu łososi mieszkańcy nadamurscy przygotowywali na zimę zapasy suszonych ryb dla ludzi i psów, które w tych stronach często służyły jako zwierzęta pociągowe.Wtedy w pobliżu osad, na całym wybrzeżu po obydwóch stronach rzeki, spotykało się długie szeregi specjalnie zbudowanych do suszenia ryb “podmostków”, obwieszonych połyskliwymi, żółtoróżowymi płatami łososiowego mięsa.Chińczycy, ubrani w połatane szafirowe kurtki i spodnie oraz domowego wyrobu kapelusze z kory brzozowej, uprzejmie udzielali wszelkich wyjaśnień, posługując się żargonem rosyjsko-chińskim.Następny dzień potwierdził relacje kulisów.Jeszcze przed południem przycumował do przystani, płynący w górę rzeki, pocztowo-pasażerski parostatek “Wiera”, należący do Kompanii Amurskiego Parochodstwa.Podczas gdy kulisi ładowali drewno, łowcy, zaproszeni przcz kapitana na szklaneczkę herbaty z ogniem, jak nazywał herbat? z dolewką araku, weszli na statek.Na parowcu przy burcie stłoczyli się pasażerowie pokładowi oraz I i II klasy.Znajdowali się wśród nich zamożni kupcy z,c Slreteńska i Nerczyńska, wojskowi udający się na urlopy, prości Kozacy, pop rosyjski o długiej, siwej brodzie, korzystający z okazji, by kwestować na swoją cerkiew, dwie żony oficerów z Władywostoku jadące odwiedzić rodziny w Nerczyńsku, kilku Buriatów oraz gromadka Tunguzów i Udehejców obojga płci.Wszyscy ciekawie spoglądali na obóz łowców dzikich zwierząt, a potem zaproszonych na pokład otoczyli zwartym kołem.Posypały się słowa powitalne i pytania.Tomek wdał się w rozmowę z jednym kupcem z Nerczyńska, lecz Wilmowski szepnął synowi, aby o nic nie pytał.Agent Pawłow pilnie nadstawiał ucha, każde nieostrozne słowo mogło wzbudzić jego podejrzenie.Kapitan Kramer, Niemiec z pochodzenia, mimo woli wybawił łowców z kłopotu, zapniszajuc ich do swej kajuty.Zasiedli przy podłużnym stole, na którym wnet pojawiły się dwie butelki araku oraz dymiący parą samowar.Po grzecznościowych powitaniach Kramer zagadnął Wilmowskiego o powód zatrzymania się w tak nędznej przystani.Zaledwie usłyszał wyjaśnienie, klepnął się dłonią w udo i zawołał:- Macie szczęście, panowie! Zaraz o świcie wyminąłem holownik “Sungasza”, wlokący się z dwiema barkami.Kapitan był w nie najlepszym humorze, ponieważ na zlecenie kupca Naszkina jedzie do Streteńska po transport futer, a w tę stronę trafił mu się tylko drobnicowy ładunek konserw rybnych.Zaledwie Kramer wspomniał nazwisko Naszkina, nasi łowcy, zaintrygowani, wymienili porozumiewawcze spojrzenia.Sprytny bosman, chcąc odwrócić uwagę Pawiowa od rozmowy, szepnął mu coś do ucha.Pawłow poweselał i kiwnął głową, wtedy bosman napełnił jego i swoją szklankę samym arakiem.Wilmowski spostrzegł to zaraz i gdy obydwaj zajęci sobą stukali się szklankami, rzekł:- Byłby to dla nas naprawdę korzystny zbieg okoliczności.Oby tylko kapitan “Sungaszy” zechciał nas zabrać na swój holownik.- Zgodzi się na pewno - potwierdził Kramer, pogardliwie wydymając usta.- Tacy jak on potrafią czekać i nigdy się nie spieszą.To były katorżnik.[47]- Dziękuję za tę informację - odpowiedział Wilmowski.- Łatwiej dojdziemy z nim do porozumienia.- Ubijecie interes, nie pogardzi zarobkiem - mówił Kramer.- Nikt na Syberii nie odtrąca ręki podsuwającej państwowe papierki ze stemplem bankowym.To kraj wszelkich możliwości i.łapówek.Posmarujesz, pojedziesz!Wilmowski zamilkł, a do rozmowy wtrącił się Smuga:- Słyszałem we Władywostoku o Naszkinie.O ile nie mylę się, handluje futrami.Mówiono mi jednak, że mieszka w Nerczyńsku.- Istotnie, dobrze panu mówiono, mieszka w Nerczyńsku, i to w najokazalszym pałacu, który odkupił od Butina, gdy ten zaczął bankrutować na swoich kopalniach.To syberyjski potentat - wyjaśnił Kramer.- Faktorie Naszkina rozsiane są po całej Wschodniej Syberii [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl