, Sandemo Margit Saga o Ludziach Lodu t.6 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dzień - powiedział Kaleb.- Jakie dziwne słowo? Nie poznam chyba dnia po naszej wiecznej nocy.- Wielkie nieba, jak my wyglądamy! - śmiał się Mattias, patrząc na przyjaciół w coraz jaśniejszym rozświcie.Był taki szczęśliwy, tak nieprzytomnie szczęśliwy!- No, powinniśmy unikać ludzi - przyznał Kaleb ze śmiechem.- A gdy trafimy na jakiś potok, byle jak najdalej stąd, urządzimy sobie porządną kąpiel.- O tej porze roku?- W takim razie małą kąpiel.Znowu wybuchnęli śmiechem.Nocny chłód był dotkliwy, zwłaszcza że solidnie wiało, ale to im nie przeszkadzało, bo przecież w lodowatym wnętrzu góry przywykli do zimna.Niebo na wschodzie jaśniało coraz wyraźniej.Wkrótce zobaczyli w dole miasto Kongsberg i rzekę Lagen, przez którą musieli się przeprawić.- W mieście jest most - powiedział Kaleb.- Ale w żadnym razie nie wolno nam tam pójść.- A tam drugi - zawołał Mattias, pokazując w górę rzeki.- Mosty oznaczają ludzi - rzekł Kaleb.- Mimo wszystko musimy przedostać się na drugi brzeg.I to przed wschodem słońca.Chodźcie, nie zwlekajmy!Ciągnęli Knuta w dół po nierównej ziemi i nagich skałach, przez las jodłowy i las sosnowy, odpoczywali i szli, odpoczywali i szli, i w końcu już nie wiedzieli, gdzie się znajdują.Ale wtedy usłyszeli szum Lagen, więc Kaleb poszedł przodem, żeby zobaczyć, gdzie jest most.Mattias i Knut czekali, trzymając się za ręce, przepełnieni uczuciem radości, milczący, w otoczeniu potężnych drzew.Kaleb po chwili wrócił.- Nie jest źle - powiedział.- Zaszliśmy trochę za daleko na północ.Przecięli jakąś drogę, ale nikt ich nie widział i skradali się zaroślami wzdłuż brzegu rzeki do kamiennego mostu.Kaleb odważył się wstać, by zobaczyć, czy może przejść przez most, a jego dwaj towarzysze siedzieli na brzegu i słuchali, jak rzeka szumi, chlupie i pluszcze w szarym rozświcie.Po chwili Kaleb usiadł także.- Z tamtej strony zbliża się jakiś chłop na furze.Pewnie jedzie na targ do Kongsberg.Zaraz wjedzie na most.Bądźcie cicho!Skulili się w zaroślach.Mattias wdychał ciężką woń wilgotnej ziemi.O tak wczesnej porze roku zapachów było niewiele, jemu się jednak zdawało, że powietrze jest nimi przepełnione.Odczuwał dużo więcej niż ludzie, którzy codziennie wdychają różne zapachy.Dla niego i jego towarzyszy wszystko było nowe i świeże.Po chwili usłyszeli stukot kół, skrzypienie furki i końskie kopyta na moście.Jeszcze trochę i odważyli się pobiec na drugą stronę, ciągnąc Knuta między sobą.- Woda jest wysoka - stwierdził Kaleb, kiedy znaleźli się już na moście.- W Norwegii nastała wiosna!Szczęśliwi, roześmiali się wszyscy trzej.Szli potem dalej przez wzgórza na wschód od Lagen.Kaleb prowadził ich, nie dając chwili wytchnienia, bo chciał odejść jak najdalej od Kongsberg, gdzie wszyscy byli mniej lub bardziej powiązani z kopalnią.Zapewne mogliby liczyć na pomoc i połączone z szokiem zrozumienie w mieście, gdyby tylko wiedzieli, do kogo się zwrócić.Ale nie wiedzieli.Najlepiej było stąd uciec.Knut przystanął.- Ja czuję.czuję jakieś ciepło na twarzy! I zrobiło się jasno.Tak jasno! Czy to.?- Słońce.Światło, dzień.Wolne, otwarte niebo.Tak, słońce już wzeszło, Knut - powiedział Kaleb, a jego głos zdradzał, jak bardzo jest wzruszony.Światło raziło nienawykłe do blasku oczy jego i Mattiasa.- Słońce? Naprawdę słońce? Naprawdę?Knut osunął się na kolana, a przyjaciele poszli za jego przykładem.Klęczeli tak długo, zwracając twarze ku słońcu.Mattias i Knut złożyli ręce jak do modlitwy.Żaden nie powstrzymywał łez i żaden ich się nie wstydził.ROZDZIAŁ VGdy szli potem dalej po porośniętych lasem wzgórzach gdzie wciąż jeszcze na północnych zboczach leżał śnieg, Kaleb powiedział:- Dużo czasu przyszło nam spędzić tam na dole.- Tak - potwierdził Knut.- Mattias blisko dwa lata.Ty, Kaleb, cztery, a ja pięć długich, piekielnych lat.Nikt nie wytrzymał tak długo jak my.Widziałem wielu małych chłopców, którzy przyszli do kopalni i umarli.Nikt stamtąd nie wyszedł.Nikt, oprócz nas.Znowu się śmiali, lecz spoza tego śmiechu przebijał żal po tych wszystkich, którym nie udało się wydostać.- Gdzie my jesteśmy? - zapytał Mattias.Przystanęli i zaczęli się rozglądać.Chłopcy nie zdawali sobie sprawy z tego, że zaszli już za daleko na północ i że znajdą się w Sigdal, jeśli nadal będą się posuwać w tym kierunku.Żaden z nich nie wiedział, gdzie, w stosunku do Christianii, leży Kongsberg.Sigdal jednak i inne okoliczne miejscowości znajdowały się jeszcze zbyt daleko, by mogli je widzieć.Tymczasem dostrzegli co innego.W pewnej chwili Kaleb zapytał:- Czy widzisz dach tam wysoko na wzgórzu przed nami?- Widzę.- Ja myślę, że to szałas.Spróbujmy się tam dostać.Dasz radę, Knut?- Dam radę wszystkiemu.Kaleb i Mattias byli jednak pełni obaw.Knut musiał coraz częściej przystawać, by się wykaszleć, a Mattias nieustannie poprawiał jego bandaże.Stopy krwawiły.Knut mimo wszystko nie dawał za wygraną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl