, Ripley Alexandra Scarlet 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Także bieg zprzeszkodami był dla zawodników prawdziwym sprawdzianem umiejętności.Zwycięzcaz Trim mógł stawać w szranki w bardziej znanych wyścigach w Punchestown, Galwayczy nawet w samym Dublinie i mieć pewność, że dotrzyma pola.- Albo zwycięży odziesięć długości na dowolnej gonitwie w Ameryce - dodał Colum ze złośliwymuśmiechem.- Irlandzkie konie są najlepsze w świecie, wszyscy to wiedzą.-Podobnie jak irlandzka whisky - dodała córka Geralda O'hary.Od wczesnegodzieciństwa musiała słuchać podobnych przechwałek.W każdym razie ustawione natorze przeszkody wyglądały imponująco, może Colum ma rację.Wyścigi powinny byćekscytujące, ale jeszcze zanim się zaczęły, na brak wrażeń nikt nie mógł sięuskarżać.Przecież właśnie był dzień targowy! Doprawdy, nikt nie mógłby sobiewymarzyć lepszych wakacji.Przez tłum przebiegł pomruk.Wśród rozmów, śmiechów ikrzyków coraz częściej dało się słyszeć słowo "Walka".Colum wdrapał się nabarierkę - a wtedy jego twarz przeciął szeroki uśmiech.Zaciśniętą w kułak prawądłonią uderzył w otwartą dłoń lewej ręki.- A może by tak niewinny zakładzik? -zagadnął go sąsiad.- Chętnie.Pięć szylingów na O'harów.Scarlett omal nieprzywiodła go do upadku, tak mocno pociągnęła go za kostkę.- Co się dzieje?Ludzie pobiegli od barierki okalającej tor w stronę, gdzie powstało jakieśzamieszanie.Colum zeskoczył z ogrodzenia, chwycił Scarlett za rękę i rzucił sięwraz z tłumem.Kilkudziesięciu mężczyzn, młodych i starych, kłębiło się wzwartej masie, mrucząc i pokrzykując, migały puszczone w ruch pięści, buty iłokcie.Tłum otoczył ich nierównym kołem, krzykami zagrzewając do walki.Dwazwały zrzuconych w pośpiechu płaszczy zdały się świadczyć, że bójka wybuchanagle i niespodziewanie.O pośpiechu przekonywało także i to, że rękawypozostały wywrócone do wewnątrz, przynajmniej w niektórych.Wciągnięci do bójki mężczyzni mieli koszule zbroczone krwią - swoją lub przeciwnika.Walczono bezładu i składu, chaotycznie.Każdy brał się za tego, kto był w zasięgu ręki, akiedy pojedynek został rozstrzygnięty, rozglądał się za następnym.Pokonanychciągnięto za fraki, ratując przed stratowaniem w ferworze walki.Scarlettjeszcze nigdy nie widziała potyczki na pięści.Głuchy łomot ciosów, widok krwitryskającej z ust i nosów - wszystko to ją przerażało.Czterej synowie Danieladali się wciągnąć w wir walki.Kiedy ich ujrzała, prosiła Columa, by jakoś ichpowstrzymał.- I stracił moje pięć szylingów? - roześmiał się.- Nie bądzgłupia, kobieto.- Columie O'haro, jesteś okropny! Po prostu okropny! ** ** **To samo powtórzyła pózniej wobec synów Daniela oraz Michała i Józefa - braciColuma, których w Trim spotkała po raz pierwszy.Siedzieli w kuchni u Danielów.Kasia z Brygidką spokojnie obmywały im rany, nie zwracając uwagi na syki bólu ioskarżenia o brutalne traktowanie.Colum nalewał do szklanek whisky.- Nie widzęw tym nic zabawnego, czegokolwiek nie usiłowaliby mi wmówić - powiedziała sobie.Nie mieściło się jej w głowie, że podobne bijatyki stanowiły nieodłączną częśćkażdego jarmarku, a dla O'harów oraz ich przyjaciół były czymś w rodzajupublicznego występu."To tylko dowód dobrej zabawy" - powtarzali jej winowajcy.Dobre sobie! A dziewczęta były jeszcze gorsze od chłopców, no bo proszę sobiewyobrazić: dręczyły Tymoteusza, że wyszedł z bójki zaledwie ze śliwką pod okiem!53.Następnego dnia Colum zaskoczył ją z samego rana, jeszcze przed śniadaniem:przyjechał konno, prowadząc ze sobą drugiego konia.- Mówiłaś, że lubisz konnąjazdę - przypomniał jej.- Pożyczyłem więc dla nas parę koni, ale ponieważ muszęje odprowadzić do właściciela jeszcze zanim zadzwonią w południe na AniołPański, pakuj do torby, co zostało z wczorajszej kolacji i zwijaj się, nimprzybędą pierwsi goście.- Ale tu nie ma siodła.- Do licha, to w końcu umieszjezdzić konno, czy nie? Bierz coś do jedzenia, a Brygidka podsadzi cię.Niejezdziła na oklep od dzieciństwa.Zdążyła już zapomnieć, jak to się siedzi nakońskim grzbiecie, zaledwie jednak zebrała lejce, przypomniała sobie owszystkim, co powinien umieć jezdziec, jakby przez całe życie nic innego nierobiła.Wystarczyło lekko stuknąć konia kolanami, a ruszył z kopyta.- Dokądjedziemy? - znajdowali się na ścieżce, której jeszcze nie zdążyła poznać.- NadBoyne.Muszę ci coś pokazać.Zatem nad rzekę.Serce zabiło jej żwawiej.Było wrzece coś, co jednocześnie przyciągało ją i odpychało.Zaczęło padać.Wdzięcznabyła Brygidce, że ją zmusiła do założenia szala.Okryła głowę, po czym bez słowapodążyła za Columem, słuchając, jak krople deszczu szemrzą ściekając poliściach, słuchając niespiesznego stukotu końskich podków.Tak spokojnie.Nieczuła się zaskoczona, gdy deszcz nagle ustał.Teraz ukryte w gęstwinie żywopłotuptaki mogły wyfrunąć i podjąć na nowo swe trele.Zcieżka się skończyła.Stanęlinad rzeką.Brzegi były tak niskie, że woda omal nie podmywałał końskich kopyt.-To brodzik, gdzie Brygidka zrobiła sobie kąpiel - powiedział Colum.- Może i tychciałabyś się popluskać? Scarlett otrząsnęła się z najwyższą niechęcią.- Niemam na tyle odwagi.Woda jest prawie lodowata.- Możesz się o tym przekonać.Pobrodzimy przez chwilę.Płytko tu, przejdziemy na drugi brzeg.Mocno trzymajlejce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl