, Potocki Jan Rekopis znaleziony w Saragossie (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ubiór ich był wschodni: na głowach mieli turba-ny, piersi i ramiona nagie, za pasami zaś błyskała im kosztowna broń.Dwaj nieznajomi, których wzięłam za Turków, powstali, podali mikrzesło, napełnili mi talerz i szklankę i znowu zaczęli śpiewać przy towarzyszeniu teorbanu, na którym kolejno przygrywali.Udzielił mi się ich swobodny sposób bycia: ponieważ głód mi nie-co dokuczał, zaczęłam więc jeść bez ceregieli, że zaś nie było wody, NASK IFPUG160Ze zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UGnapiłam się wina.Natenczas przyszła mi chęć śpiewania z młodymiTurkami, którzy zdawali się uszczęśliwieni z mego głosu.Zanuciłamhiszpańską segidyllę; odpowiedzieli mi w tym samym języku.Zapyta-łam ich, gdzie nauczyli się po hiszpańsku.– Jesteśmy rodem z Morei – odpowiedział mi jeden z nich.– Jakożeglarze, łatwo nauczyliśmy się języka portów, do których przybijamy; ale porzućmy segidylle, posłuchaj teraz narodowych naszych pieśni.Cóż ci więcej powiem, Alfonsie; głos ich brzmiał melodią, któraunosiła duszę przez wszystkie odcienie uczucia, a gdy wzruszenie dochodziło do najwyższego stopnia, niespodziewane dźwięki nagle po-wracały szaloną wesołość.Jednakże nie dałam się obłąkać tym pozo-rom: spoglądałam bacznie na mniemanych żeglarzy i zdawało mi się,żem znalazła w nich nadzwyczajne podobieństwo z boskimi moimibliźniętami.– Jesteście Turkami – rzekłam – urodzonymi w Morei?– Bynajmniej – odpowiedział ten, który dotąd się jeszcze nie byłodezwał – nie jesteśmy wcale Turkami, ale Grekami, rodem z Sparty i wylęgłymi z jednego jaja.– Z jednego jaja?– Ach, boska Rebeko – przerwał drugi – możesz-że tak długo nasnie poznawać? Jestem Polluks, to zaś mój brat.Strach ścisnął mnie za gardło.Poskoczyłam z krzesła i schroniłamsię do kąta izby.Mniemane bliźnięta przybrały kształty zwierciadlane, roztoczyły skrzydła i poczułam, że unoszą mnie w powietrze, aleszczęśliwym natchnieniem wymówiłam święte słowo, które ja i mójbrat jedni tylko znamy spomiędzy wszystkich kabalistów.Natychmiast zostałam strącona na ziemię.Upadek ten pozbawił mnie zmysłów itwoje dopiero starania mi je powróciły.Głos wewnętrzny przekonywamnie, że nic nie straciłam z tego, com powinna była zachować, alezmęczona jestem tymi wszystkimi nadzwyczajnymi zjawiskami.Bo-skie bliźnięta 1 nie jestem godna waszej miłości.Urodziłam się nazwyczajną śmiertelniczkę.Na tych słowach Rebeka skończyła swoje opowiadanie i pierwsząmoją myślą było, że drwiła ze mnie od początku do końca i chciała tylko nadużyć mojej Łatwowierności.Porzuciłem ją dość porywczo i za-cząwszy rozmyślać nad tym, co słyszałem, tak sam do siebie mówiłem:– Albo ta kobieta jest w spółce z Gomelezami i pragnie wystawićmnie na próbę i wymóc, ażebym przeszedł na muzułmańską wiarę, alboteż dla innych jakich powodów chce wyrwać mi tajemnicę moich ku-NASK IFPUGZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UG161zynek.Co zaś do tych ostatnich, jeżeli nie są szatanami, to bez wątpienia zostają w służbie Gomelezów.Właśnie zajęty byłem tymi myślami, gdym spostrzegł, że Rebekazakreśla w powietrzu koła i inne tym podobne czarodziejskie wydzi-wiania.Po chwili złączyła się ze mną i rzekła:– Doniosłam bratu o miejscu mego pobytu i jestem pewna, że wie-czorem tu przybędzie.Tymczasem pośpieszmy do obozu Cyganów.Oparła się szczerze na moim ramieniu i przybyliśmy do starego na-czelnika, który przyjął Żydówkę z oznakami głębokiego szacunku.Przez cały dzień Rebeka postępowała z wielką naturalnością i zdawała się zapominać o tajemnych naukach.Gdy nad wieczorem brat jej przybył, odeszli razem, ja zaś udałem się na spoczynek.Ległszy w łóżku, rozmyślałem jeszcze nad opowiadaniem Rebeki, ale ponieważ pierwszy raz w życiu słyszałem o kabale, o adeptach i o znakach niebieskich, nie mogłem wynaleźć żadnego stanowczego zarzutu i w tej niepewno-ści zasnąłem.NASK IFPUG162Ze zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UGDZIEŃ PIĘTNASTYObudziłem się dość wcześnie i czekając na śniadanie poszedłem naprzechadzkę.Spostrzegłem z daleka kabalistę, który z siostrą prowadziłżwawą rozmowę.Odwróciłem się, nie chcąc im przerywać, ale wkrótceujrzałem, że kabalista dąży w stronę obozu, Rebeka zaś z pośpiechem ku mnie się zbliża.Postąpiłem kilka kroków naprzeciw niej i razemudaliśmy się na przechadzkę, nie odzywając się do siebie.Nareszcie piękna Izraelitka pierwsza przerwała milczenie i rzekła:– Senor Alfonsie, czynię ci zwierzenie, które nie będzie dla ciebie obojętne, jeżeli los mój przynajmniej nieco cię obchodzi.Porzucam raz na zawsze nauki kabalistyczne.Tej nocy głęboko rozmyślałam nad tym postanowieniem.I na cóż mi ta próżna nieśmiertelność, jaką mój ojciec chciał mnie obdarzyć? Czyż i bez tego nie jesteśmy wszyscy nieśmiertelni? Czyż nie mamy złączyć się razem w przybytku sprawiedliwych?Pragnę używać tego krótkiego życia, przepędzić je z prawdziwym mał-żonkiem, nie zaś z gwiazdami.Chcę być matką, widzieć dzieci moichdzieci, a potem, znudzona i syta życia, chcę zasnąć w ich objęciach i ulecieć na łono Abrahama.Co myślisz o tym zamiarze?– Popieram go z całej siły – odpowiedziałem – ale cóż na to brattwój powiada?– Z początku – rzekła – uniósł się szalonym gniewem, ale następnieobiecał mi, że to samo uczyni, jeżeli będzie musiał wyrzec się córek Salomona.Zaczeka więc, dopóki słońce nie wejdzie w znak Panny, ipotem poweźmie nieodzowne postanowienie.Tymczasem chciałbydowiedzieć się, co to za upiory naigrawały się z niego w Venta Que-mada i nazywały Eminą i Zibeldą.Nie chciał sam zadawać ci wzglę-dem nich pytań, utrzymuje bowiem, że nie wiesz więcej od niego.Dzisiejszego wieczora jednak chce przywołać Żyda Wiecznego Tułacza,tego samego, którego widziałaś u pustelnika.Spodziewa się, że będzie mógł powziąć od niego niektóre wiadomości.NASK IFPUGZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UG163Podczas gdy Rebeka tak mówiła, zawiadomiono nas, że śniadaniejuż jest gotowe.Zastawiono je w obszernej jaskini, dokąd pochowano także namioty, gdyż niebo zaczynało pokrywać się chmurami.Niebawem zagrzmiała straszna burza.Widząc, że jesteśmy skazani na prze-pędzenie reszty dnia w jaskini, prosiłem Starego naczelnika, ażeby cią-gnął dalej swoją historię, co też uczynił w tych słowach:DALSZY CIĄG HISTORII NACZELNIKA CYGANÓWPrzypominasz sobie, senor Alfonsie, historię księżniczki Monte Sa-lerno, którą mi opowiadał Giulio Romati; mówiłem ci, jakie ta historia uczyniła na mnie wrażenie.Gdy udaliśmy się na spoczynek, w pokojuprzyświecał nam tylko słaby blask lampy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl