, Plazy Gilles Prawdziwa Marlena Dietrich (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z ręką wciąż na temblaku występuje w Danii, po czym jedzie doIzraela, gdzie dokonuje małego przewrotu w dziejach estrady.Na scenachpaństwa hebrajskiego z reguły nie śpiewa się po niemiecku.Zbyt wieleprzykrych wspomnień wywołuje ten język, skądinąd używany przez znacz-MARLENA DIETRICHną część ludności.Marlena, którą oczywiście uprzedzono, postanawia wypróbować własne możliwości.Pewna siebie pyta publiczność, czy ma coś przeciw temu, by zaśpiewała Liii Marlene w języku oryginału, a uzyskawszy przyzwolenie, intonuje ochrypłym głosem najsłynniejszą ze swych piosenek — swą pieśń wojenną.Jej zaangażowanie w walkę z Niemcaminazistowskimi jest wystarczającym argumentem.Historia dosięga jej w inny sposób: za pośrednictwem kina.StanleyKramer zachęca ją, by zagrała żonę niemieckiego generała w Wyrokuw Norymberdze, którego pierwszą wersję nakręcono kilka lat wcześniej dla telewizji.Marlena jako osobistość Trzeciej Rzeszy to coś zaskakującego,ale jaka inna aktorka byłaby wiarygodna w tej roli, nie narażając się nazarzuty? Zaszokowało ją to, co odkryła przy okazji podróży do Niemiec:jej kraj nie wyleczył się jeszcze całkowicie z nazizmu, który był zbiorowymdoświadczeniem niemieckiego narodu.Proces w Norymberdze, który zakończył drugą wojnę światową, skazując dygnitarzy reżimu, jednocześnie unaocznił, jak słabo opierał im się kraj.Tak więc aktorka, która najczę­ściej musiała eksponować swoją powierzchowność w rolach kobiet lekkichobyczajów, balansujących na granicy przyzwoitości i prawa, jest w tym filmie niemiecką arystokratką wyznającą etykę militarystyczną i sprzeniewierzającą się rzekomo przez nią bronionym wartościom.Bohaterka nieodparcie przywodzi na myśl Józefinę von Losch, eks-Dietrich, która ucieleśniała tradycyjną pruską godność, która nigdy nie była zwolenniczką ideologii hitlerowskiej, lecz która śmiało mogłaby być żoną generała Wehrmachtu w Trzeciej Rzeszy.Marlena zaś mogłaby się stać taką wyniosłą i postawną kobietą, na wzór swej matki, gdyby nie wykreowała się na amerykańską gwiazdę, tylko została w kraju, by wieść tam życie, dojakiego cechy dziedziczne i edukacja zdawały się ją predestynować.Ta rola jest dla niej stworzona, toteż Marlena musi być przekonująca w obliczu Spencera Tracy'ego, który poza fabułą i procesem odznacza się taką samąklasą i siłą jak ona, podczas gdy ich partnerzy, J u d y Garland i Montgomery Clift, obdarzają swych bohaterów nadwrażliwością, jaka znamionuje ich wówczas także we własnym życiu.Na fali tego filmu, którego intencje moralne i polityczne przewyższają walory artystyczne, Marlena zgadza się, za dość niskie wynagrodzenie, nagrać komentarz do filmu dokumentalnego o Hitlerze, The Black Fox, w reżyserii nieznanego filmowca Louisa Clyde'a Stoumena, który może się tylko cieszyć z zapału, z jakim aktorka podchodzi do zadania, i z wielu trafnych uwag o scenopisie, jakie czyni.MARLENA DIETRICHMarlena godzi się z tym, że w kinie nie będzie już grała młodych kobiet.Ale wciela się tam w nową postać - dojrzałej, lecz ciągle ponętnej, rozkwitłej, atrakcyjnej kobiety.Na pewno jeszcze niewyglądającej nawiek, który figuruje w księdze stanu cywilnego, a który ona zwykle zani­ża o kilka lat.Na estradzie, gdzie publiczność nie widzi jej dość wyraźnie,może nadal udawać wampa obdarzonego permanentną urodą, pod warunkiem jednak, że nie wpadnie do kanału dla orkiestry.Cierpi na arte-riosklerozę, powodującą silne bóle w nogach, ale nie przejmuje się przestrogami lekarzy, którzy mówią o groźbie gangreny i amputacji.Jakżeby ona, Marlena Dietrich, mogła być dotknięta chorobą starców? Nie lubilekarzy, którzy jej przypominają, że ma swoje lata; woli zaufać kilku bardziej lub mniej podejrzanym, bardziej lub mniej dyplomowanym uzdra-wiaczom.Spuchnięte nogi obciska pończochami przeciwżylakowymi,które skrzętnie ukrywa, znów coraz częściej nosząc spodnie.Na stopywkłada luźne buty, o numer większe od jej normalnego rozmiaru.Wciążłyka mnóstwo różnych tabletek, używa niezliczonych czopków i jeździ doSzwajcarii, do zamku-kliniki dla największych krezusów.Działa tam magik — specjalista w dziedzinie walki ze starością, wstrzykujący w najsławniejsze i najbogatsze pośladki świata dawki płynu uzyskanego ze świeżych komórek pobranych z płodów jagnięcych.Marlena tym chętniej poddajesię kuracji, że Maria zamieszkała w pobliżu Genewy, a Noël Coward madom w okolicy.W ten sposób wielka podróżniczka, nieustannie jeżdżącapo świecie ze swoją orkiestrą i swymi piosenkami, pozwala sobie na krótki wypoczynek w najspokojniejszym kraju Europy, gdzie może odgrywać rolę piastunki wobec czwartego wnuka i kochanki wobec ładniutkiejblondynki — aktorki nazwiskiem Marti Stevens.Przyjaciele też się starzeją.Niektórzy umierają wskutek podeszłegowieku lub choroby.Cocteau i Piaf odchodzą niemal w tym samym czasie.Hemingway zaś strzela sobie w łeb.Śmierć krąży wokół sześćdziesięcioletniej kobiety, która boi się jej mniej niż starości.Bo starość to zaprzeczenie urody, a więc i Marleny - czym niekoniecznie jest śmierć.W Londynie, w Prince of Wales Théâtre, gdzie występuje w gali dobroczynnej, której przewodniczy królowa matka, spotyka czterech bardzo dynamicznych młodzieńców i jest zdumiona ich energią.Beatlesi dopiero rozpoczynają karierę, a Marlena nie zamierza jeszcze przystopować.Śpiewa w Las Vegas, San Francisco, Waszyngtonie (gdzie przyjmuje ją, w Białym Domu, jej młody przyjaciel z Cap d Antibes, John Kennedy), Toronto, Pary­żu, Warszawie, Moskwie.Wciąż jednakowo glamour, w długiej, obcisłej,MARLENA DIETRICHpołyskującej sukni, ale teraz zarzuca na ramiona ogromną etolę z łabędziego puchu.Akompaniuje jej błyskotliwy Burt Bacharach.Wciąż piękna, ale widać, że jej uroda jest już bardziej delikatna, wymaga większej troski, chociaż gwiazda robi jeszcze, co może, by to ukryć.Spod nienagannej maski przebija mimo wszystko nowy niepokój, jaki bez wątpienia budzą w Marlenie zaawansowany wiek i nadwątlone zdrowie.I właśnie ta słabość, na razie ledwo wyczuwalna, nadaje jej głosowi, jej interpretacji, zabarwienie emocjonalne, jakiego przy całym profesjonalizmie nie potrafiła uzyskać w pierwszych latach.A w piosence Pete'a Seegera,której stała się najlepszą wykonawczynią - Where Have AU the FlowersGone? („Gdzie są kwiaty z tamtych lat?") — dźwięczy od tej pory dziwna nostalgia.Podobnie jak w słynnej Blowin' in the Wind Boba Dylana.Śpiewa je Marlena czuła i romantyczna, czytelniczka Goethego i Rilkego, a Lola Lola z Błękitnego Anioła, którą całkiem niedawno przywodziła na pamięć zuchwała Marlena we fraku i cylindrze, pozostaje już tylko wspomnieniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl