, Orson Scott Card, Kathryn Kerr Lovelock 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Programista mógł na starość napisać wspomnienia i nie przyszło mu do głowy, że jego program jeszcze gdzieś funkcjonuje, bo przecież zaprojektował go tak dawno.Wydałem polecenie jednemu z głównych komputerów sieci, by znalazł w bibliotece sekwencję {[(^.Zachowałem ostrożność - nastawiłem go tak, aby na poszukiwanie przeznaczył tylko dziesięć procent swojej mocy obliczeniowej i nie spowodował jej gwałtownego spadku, co natychmiast by spostrzeżono.Nawet niewidzialni zostawiają ślady, jeśli są nieostrożni.Ja uważałem.Operacja nie trwała długo.Wkrótce otrzymałem tekst książki napisanej dawno temu.Zawierała liczne anegdoty o szczególnie sprytnych włamaniach.Jej autor użył sekwencji CONTROL-A {[(^ SHIFT-BACKSPACE jako hipotetycznego przykładu kombinacji, na którą stosunkowo trudno trafić, na ślepo szukając furtki, ale nigdzie nie wspomniał, że ową sekwencję kiedykolwiek zastosowano w praktyce.Książkę jednak zadedykował swojemu drogiemu przyjacielowi, Aaronowi Blessingowi.Wystarczyło tylko sprawdzić to nazwisko, by się przekonać, że Aaron Blessing należy do twórców oprogramowania używanego na "Arce".Zapewne o wszystkim opowiedział autorowi książki, który użył jego furtki jako hipotetycznego przykładu.Obaj całą sprawę zachowali dla siebie.W ciągu ostatniego roku ledwie trzy osoby kopiowały tekst owej książki, lecz tylko jedna z nich mieszkała w Mayflowerze - pozostałych dwóch prawie na pewno nie obchodziło, czy Mamuśka i Stef są trutniami.Osobą tą był Marek Klamer.A to ścichapęk! Musiał podsłuchać, jak jego matka, Dolores, narzekała na trutniów w rodzinie Carol Jeanne i stwierdziła, że należałoby coś z tym zrobić, ale nic z tego, bo Carol Jeanne jest grubą rybą.Marek jednak wiedział, jak to załatwić.Przygotował tę drobną animację, włamał się do systemu i wysłał ją, gdzie należało.Kiedy odkrył furtkę? Do czego jej używał? Czy zdaje sobie sprawę, że wkrótce stanie się bezwartościowa? Miałem ochotę z nim porozmawiać, może dlatego, że chciałem się pochwalić, jak go przejrzałem, ale też pragnąłem się dowiedzieć czegoś od niego i podzielić z nim swoją wiedzą.Jak równy z równym - osoba doń podobna, bo choć innym wydaje się słaba, to jednak odkryła tajemnicę władzy, której istnienia nikt się nawet nie domyśla.Prawdopodobnie w czasie lektury książki Marek natknął się na hipotetyczną sekwencję i dla zabawy wprowadził ją do komputera.Podziałała.Chyba uznał to za cud, rodzaj kosmicznego żartu.Pewnie ogarnęło go takie uczucie, jak gdyby nagle osiągnął dojrzałość płciową - "Patrzcie, czego mogę dokonać!"Miał dość rozumu, by utrzymać wszystko w tajemnicy, lecz trudno było mu to znieść.Wysłał więc animację bardziej dlatego, żeby zademonstrować swoją władzę, niż dopiec trutniom.Cóż go obchodziło, że Mamuśka i Stef nie pracują? Stanowili dlań jedynie pretekst do pokazania, że nawet operatorzy systemu nie mają takiego dostępu do sieci jak on.Przypuszczalnie wiedział że wkrótce zainstalują nowe oprogramowanie.Na pewno wiedział, więc uznał, że można się trochę zabawić i popisać, bo za tydzień czy dwa już nie będzie miał okazji.Carol Jeanne poszła do biura.Kiedy dawała mi jakieś polecenie, zwykle nie czekała, aż je wykonam - w przeciwieństwie do Reda nie uważała, że jej świadek powinien ją obserwować przez cały czas.Dowodziło to, że z gruntu jest skromna.Ze względu na doniosłość swojej pracy zgodziła się przyjąć świadka, by wszystko rejestrował.Liczyła się jednak z realiami życia i nie miała nic przeciwko temu, gdyby świadek, zajęty czymś ważnym, nie utrwalił kilku jej rozmów.Oczywiście nie zapukałem do drzwi jej gabinetu - przecież jestem świadkiem, no nie? Zwyczajnie podskoczyłem, dotknąłem płytki identyfikacyjnej dłonią i drzwi się otworzyły.Skąd mogłem wiedzieć, że ujrzę zapłakaną Carol Jeanne, siedzącą na brzegu biurka, a obok Neeraja, który jedną ręką ją obejmował, drugą delikatnie ocierał jej łzy?Widocznie wygłup z kokosem poszedł w niepamięć i Carol Jeanne już nie uważała Neeraja za nadętego kurdupla.Samice człowieka nigdy nie przestaną mnie zdumiewać ogromną łatwością, z jaką pomijają pierwsze, nierzadko trafne, ujemne wrażenia, które wywierają na nie samce.W tym wypadku jednak Neeraj wypadł znacznie lepiej niż Red.Nic dziwnego, że tak szybko zdobył sobie zaufanie Carol Jeanne.Kiedy drzwi się otworzyły, oboje podnieśli wzrok, oczywiście speszeni, lecz Carol Jeanne od razu zobaczyła, że to ja.- A, Lovelock - rzekła.- Znalazłeś go?Gdybym był człowiekiem albo gdyby uważała mnie za przyjaciela, z pewnością natychmiast by wyjaśniła, co tam robi z mężczyzną, który ją obejmował.Przypuszczalnie powiedziałaby, że z powodu kłótni z Redem się rozpłakała i Neeraj ją pociesza.Zdawała sobie sprawę z dwuznaczności sytuacji i w obawie przed plotkami zaczęłaby się tłumaczyć, aby uprzedzić wnioski, jakie niewątpliwie wyciągnąłby człowiek.Mnie, niewolnikowi, nie musiała niczego wyjaśniać.Wyjaśniła natomiast Neerajowi.- Chodzi o ten złośliwy anonim, o którym ci wspominałam.Lovelock zapewne ustalił, kto go wysłał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl