, Norton Andre Operacja poszukiwanie czasu 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ci, którzy wchodzą w drogę Naacalom - odparł Cho - nie uważają już życia za tak przyjemne, że chcieliby trwać przy nim długo.Można by się nad takimi litować.- Nie! - Głos jego matki brzmiał ostro.- Nie ma litości dla kogoś, kto rozmyślnie wikła sprawy Światła, by służyć Ciemności.Bowiem ten człowiek zna dobro, a z własnej woli służy złu.Wybrał Cień jak ci z Atlantydy.Litość jest dla słabych duchem, a nie dla słabych sercem…- Myślę teraz, że coraz bardziej zbliżamy się do dnia, kiedy nasza flota wypłynie na wschód.- Głos Cho zabrzmiał, jakby ta myśl sprawiała mu satysfakcję.Ray przypomniał sobie swoją, podróż w marzeniach; a może był to sen.Dla Cho bitwa może być kwestią czerni i bieli, zła pokonanego przez dobro.Murianin mówił tak zawsze o tej walce, rzadko wspominał o przyszłości.Istniało jednak to laboratorium w wieży atlanckiej i to co zostało wymazane z pamięci Ray’a.Szkoda, że teraz nie mógł tego przywołać, bo to, co jest prawdopodobnym faktem, może być wyolbrzymione przez wyobraźnię, a kiedy pozwalał sobie pamiętać, więcej niż jedna okropność stawała mu żywo przed oczami.- Mogą mieć nową broń - rzekł - teraz nieznaną.Cho spojrzał na niego.- Nie mogę zadawać pytań, ale mówisz jak ktoś kto wie.Nie kazano mu trzymać sennej podróży w tajemnicy, Ray instynktownie nigdy nie mówił o niej od swej wizyty w wieży.Był to pierwszy raz, kiedy Cho nawiązał do tego tematu, choć nie zrobił tego wprost.- Nie jestem pewien tego, co wiem - powiedział Ray.I choć mówił prawdę był przekonany, że Murianin bierze to za wykręt.Cho wstrząsnął ramionami.- Nieważne.Każdy ma swoje rozkazy.Ray zawahał się.Miał tak niewiele na tym świecie, czego mógł się uchwycić.- Cho z powodu zbiegu okoliczności i przez prawdziwą sympatię i Lady Aiee… Stracił wieczorny posiłek na rozmyślaniu, a oni rozmawiali o błahych sprawach dnia.Amerykanin zjadł to, co przed nim postawiono, niezbyt świadom smaku, czy zapachu, po prostu był głodny.Posiłek zaspokoił jego głód.Później jednak zauważył, że Lady Aiee ledwie tknęła zawartości talerzy, które jej przyniesiono.W końcu wstała i podeszła do krawędzi tarasu, patrząc ponad murem ogrodu na światła miasta.- Jak długo to potrwa? - spytała.Jej słowa były ciche, lecz słyszalne.- Przeżyjemy tę wojnę - tak powiedzieli nam opiekujący się losami świątyni.Jednak koniec nadchodzi w samą porę.Może nie za naszych czasów, czy czasów synów naszych synów.A jednak ciemność przyszłości pochłonie nas.Powiedz mi Ray’u, w twoich czasach jesteśmy nieznani.Atlantyda upada, a człowiek pamięta ją jak przez mgłę.Mu odchodzi i nawet legenda ginie.Morze zalewa oba nasze lądy, a wyłaniają się nowe z nowymi rasami, które nie znają prawa, być może żadnego.I wszystko rozpoczyna się na nowo.Narody formują się z dzikich plemion, nowe miasta, nowa nauka, nowe walki, ale nie ma końca bólu i wojny i zła.Czyż nie jest tak?Ray skinął głową - jest.- Mówisz, że w twoich czasach ludzie lądują na księżycu, docierają do innych planet.Ale jeśli nie mogą wygrać wojny toczącej się w nich samych, mogą ją tylko prowadzić na zewnątrz, może pewnego dnia wśród gwiazd.Jaki byłby z tego pożytek?- Żaden - zgodził się Ray.- Ale…- Ale - podjęła jego myśl - taka jest natura naszego gatunku, aby walczyć ze sobą i z innymi.A dopóki nie pokonamy samych siebie, będziemy nosić pochodnię zła dokądkolwiek pójdziemy.Może nawet zasłonimy naszymi brudnymi i pokrytymi krwią palcami jasność gwiazd.Są to jednak myśli, które Cień umieścił w naszych umysłach po to, żebyśmy uwierzyli, że cała walka nie zda się na nic, łatwiej jest się poddać.Stajemy przeciwko Atlantydzie, bojąc się, że tu i teraz Cień otacza ziemię, naszą ziemię.Mu jest stare, Mayax i Uighur starzeją się.Atlantyda jest przegniła złem.A co z Jałowymi Ziemiami, Ray’u?- Wielkie równiny i las… - Myśląc o tym lesie Ray zamilkł.- Drzewa…- Drzewa? - Powtórzył Cho zwracając mu uwagę na fakt, że powiedział to głośno.- Drzewa, jakich nie znamy w moich czasach - wyjaśnił.- Przynajmniej nie w tej części lądu.To miejsce, które nie wita ludzi przyjaźnie.Zdał sobie sprawę z tego, że odkrył małą cząstkę tajemnicy.To prawda, że nie przyjmuje ludzi gościnnie, opiera się, próbuje wygnać intruza.- Ale to twój kraj - powiedziała Lady Aiee.- Będzie.Teraz jest niczyj, chyba że człowiek go sobie podporządkuje.- Co wkrótce zrobi - obiecała.Lissa, pokojówka Lady Aiee wyłoniła się z szarości zapadającego zmroku.- Posłaniec z twierdzy.Urodzeni w Słońcu mają się stawić natychmiast.- Idźcie w pokoju.- Lady Aiee wyciągnęła ręce do nich.- Myślę, że czasu pozostało nam już niewiele, choć skarbem jest, to co mamy.Tym razem nie oczekiwały ich lekkie lektyki, lecz rząd strażników.Brzęk miecza o zbroję brzmiał przenikliwie w cichej, bocznej uliczce, choć gubił się w pomruku głównej drogi.Re Mu siedział na tronie w komnacie audiencyjnej, towarzyszyli mu tylko dwaj Naacalowie i grupa żołnierzy.Eskorta z Ray’em i Cho zasalutowała obnażonymi mieczami, a ponury zgrzyt metalu o metal spowodował, że mężczyzna stojący przed tronem rzucił im niechętne spojrzenie.- Ławka dla Urodzonych w Słońcu.- Re Mu rzekł w odpowiedzi na złożony mu hołd.Dwóch wojowników przyciągnęło wąskie siedzenie dla obu.Murianin zwrócił uwagę na człowieka stojącego przed nim.- Według twoich wyjaśnień żeglujesz z ładunkiem zboża, by je dostarczyć do wschodnich posterunków Mayax’u.- Jest tak, jak mówisz O, Wielki.Ray poruszył się zaskoczony.To był zdrajca z Uighur.Mógłby przysiąc.- Twoim rodzinnym portem jest Chan–Chal?- Tak jest O, Wielki.Był młodszy niż Ray się spodziewał.Była w nim pewność siebie, która albo skrywała człowieka przyzwyczajonego do obcowania z niebezpieczeństwem, albo też wynikała z szalonej determinacji, by opierać się wrogowi do końca.- Przez ile lat żeglowałeś z flotą?- Pięć lat, jak każe zwyczaj O, Wielki.Nie jestem Urodzonym w Słońcu, by chodzić po pokładach tylko przez trzy lata…Czyli to nie była maska; tego Ray był pewien.Ten człowiek wiedział, że jest skończony, ale nie podda się bez walki.Bronił się teraz otwarcie.- Czy słyszałeś o niejakim Sydyku?- Tak.Był oficerem floty wyjętym spod prawa za kradzież państwowych pieniędzy.- Był skazany na pięcioletnią, banicję.A teraz spaceruje tymi ulicami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl