, May Karol Rapier i Tomahawk 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pirnero zdrętwiał.— No i co? — zapytał Gerard.— Czy uważa pan jeszcze moją strzelbę za stary, podły grat?Andre ujął trapera za ramię i zawołał:— Panie, toż pan jest Czarnym Gerardem! Niech mnie diabli porwą, jeżeli to nieprawda!— Zgadł pan.— Ale dlaczego ukrywał to senior przedtem?— Bawiła mnie ta maskarada.Pirnero chwycił się za głowę:— Jestem osioł, patentowany osioł!— Miałem wrażenie, że jest pan wielkim dyplomatą — Gerard był szczerze ubawiony.— Ciołek jestem, nie polityk — biadolił stary.— Ale naprawię mój błąd.— To mówiąc wziął córkę za rękę i chciał ją przyciągnąć do siebie, ale opierała się.— Oto jest, senior! — zawołał Pirnero.— Niech pan będzie mym zięciem!Rezedilla zaczerwieniła się, co nie uszło uwagi Gerarda.— Senior Pirnero, nie popełniaj kolejnego błędu.Seniorita ma prawo wybrać sobie tego, kto jej się podoba.— Dlaczego nie powiedział pan od razu, kim jest? — zapytał stary zakłopotany.— Nie chciałem, żeby wiedziano, że Czarny Gerard oczekuje tutaj kogoś.— Czy ten ktoś, to ja? — zapytał Mały Andre.— Prawdopodobnie.— W takim razie oświadczam, że…— Ani słowa więcej! — uciął Gerard, wskazując wzrokiem Pirnera.— Pomówimy o tym później.Czy mam się wynosić, senior Pirnero?— Na miłość boską, nie!— I będę mógł powrócić? Miał mnie pan przecież oskalpować, gdybym się na to odważył.— Ach, senior, to był tylko żart.Wszyscy mieszkańcy Pirny chętnie żartują.— No dobrze.Odważ, senior, złoto i daj mi resztę, bo warte jest więcej niż osiemdziesiąt dolarów.Stary spełnił życzenie.Gdy odniósł wagę, zaczął biegać po całym domu, aby zawiadomić służbę, że obcy przybysz–włóczęga jest prawą ręką prezydenta Juareza.Tymczasem Mały Andre zwrócił się do Gerarda:— Dlaczego miałem milczeć, senior? Gerard usiadł naprzeciw i powiedział:— Przede wszystkim, oto moja ręka.Jesteśmy myśliwymi i słyszeliśmy o sobie wiele.Nie prawmy sobie komplementów, nie tytułujmy się, mówmy po prostu per „ty”.Zgoda?— Zgoda! — powtórzył tamten, wyciągając rękę.— Doskonale.Powinieneś pamiętać o tym, że przy Pirnerze nie można wiele mówić.To gaduła.— Dobrze.Ale do rzeczy.Wiesz chyba, po co tu przybyłem?— Oczekuję wiadomości od generała Hannerta.Czy to ty je przywiozłeś?— Tak.— Masz pieniądze dla Juareza?— Kilka milionów.Generał powiedział mi, że cię tutaj spotkam.Czekam na twoje rozkazy.— Ilu was jest?— Sześćdziesięciu.Czterdziestu Amerykanów i dwudziestu westmanów.— Jak przetransportowaliście pieniądze?— Na mułach.Są bardzo wyczerpane.— To niedobrze.Musimy się postarać o wypoczęte.Ile mułów potrzeba?— Pięćdziesiąt, Gerardzie.— Postaram się o nie jeszcze dzisiaj.Sprawę doprowadzenia oddziału do prezydenta pozostaw mnie.— Generał uważa, że najlepiej będzie przechować pieniądze tu, w Guadalupe.Juarez stąd je sobie odbierze.— Byłem tego samego zdania.Ale zaszły pewne okoliczności, które spowodowały konieczność zmodyfikowania poprzedniego planu.W najbliższych dniach należy się spodziewać tutaj wizyty Francuzów.— Do licha! W takim razie niebezpieczne to miejsce na przechowywanie pieniędzy.— No, tak źle nie jest.Nie jesteśmy znowu tak bardzo nieprzygotowani na tę wizytę.Francuzi niejedną kroplę krwi przeleją.Mam do dyspozycji pięciuset Apaczów, z ich pomocą spodziewam się odeprzeć Francuzów.— A my? Czy nie możesz nas poprowadzić?— Niestety, nie powinniście się zatrzymywać.Juarez potrzebuje pieniędzy.Zresztą, wmieszanie się obcych wojsk mogłoby doprowadzić do kolejnego konfliktu dyplomatycznego, których i tak mamy dosyć.Udacie się wprost do Juareza.Droga prowadzi wprawdzie przez teren Komanczów, ale nie ma obawy, będzie wam bowiem towarzyszyć moich pięciuset Apaczów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl