,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skrzyżowała ramiona, wystrzeliwując wielogłowicowy grot w niemal tuzin pobliskich ciał zmierzających w epileptycznych drgawkach w kierunku Kasyxa.Grot świsnął, płynąc na języku ognia, i oddaliwszy się na jakieś dziesięć stóp, wybuchnął tak, że każda z jego części ruszyła na poszukiwanie własnego celu.Biegnące trupy potykały się, traciły równowagę i padały.Xaxxa poderwał się i mknąc po lśniącej ścieżce czystej energii, wzbił się wysoko ponad pole.Zawrócił w prawo, ulatując wyżej niż kiedykolwiek dotąd, jak myśliwiec u szczytu zwrotu bojowego.Potem runął z trzaskiem przez burzowe niebo, utrzymując kolanami równowagę, z twarzą skrytą za lustrzaną maską.Kasyx obrócił się, by zobaczyć, jak Xaxxa przemyka tuż nad głowami tyraliery ciał, zawraca i atakuje trupy całą swoją mocą.Tym razem był tak szybki, że pozostali Wojownicy Nocy ledwo mogli go dojrzeć.Przeszedł wzdłuż szeregów w nieustającym kłębowisku rąk i nóg.Trupy padały niczym ścięte zboże, jeden za drugim.Obaliwszy trzydziestu lub czterdziestu przeciwników, Xaxxa wzniósł się i zawrócił, by zaliczyć jeszcze paru.Podczas ostatniego przelotu wzdłuż szeregu ciągnął za sobą grzmot towarzyszący przekraczaniu bariery dźwięku, narastający, nabrzmiewający, urastający do donośnego „bang” i zamierający gwałtownie.Musiał lecieć z szybkością większą niż tysiąc kilometrów na godzinę.Tebulot przestawił broń na ogień pojedynczy, rażąc za każdym strzałem tylko jedno ciało, za to celnie i skutecznie.Samena sięgnęła po groty młócące.Podczas lotu otwierały się, uwalniając elastyczne druty z ciężarkami na końcach, które owijały się wokół szyi trupów i odcinały błyskawicznie głowy, rozrzucając je nad łąkę jak szare dynie.Kasyx obejrzał się.Mechaniczne miasto powracało z wolna do poprzedniej postaci, ulice z hałasem stawały się na powrót ulicami, a budynki budynkami.Niemniej już sama manifestacja mocy Yaomauitla była dla nich ciężką próbą.Znajdowali się teraz na jego terytorium, walczyli we śnie, którym on rządził.Kasyx poczuł się jak z góry skazany na porażkę, pobity, zdolny do działań nie bardziej skutecznych niż szarpanina muchy w pajęczej sieci.Walka - owszem; zmagania - jak najbardziej, lecz żadnej prawdziwej szansy na uwolnienie się bez szwanku.Coraz więcej bladych, robaczywych ciał z ziemią we włosach wydostawało się spod gruntu - więcej niż mógł zastrzelić Tebulot; więcej niż mogła grotami porazić Same-na czy roztrzaskać Xaxxa.- Do tyłu! Cofamy się! Jest ich zbyt wielu! - krzyknął Kasyx.Wystrzelili jeszcze parokrotnie.Ciała zapłonęły, zaskrzeczały i padły na trawę, skwiercząc jak wypalające się świece.Za nimi pojawiły się jednak następne, blade, rozwrzeszczane; przepychający się tłum, który samą ilością przytłaczał Wojowników Nocy.Wszyscy czworo przekroczyli grań i ruszyli biegiem w dół, ku mechanicznemu miastu.Za nimi zaroili się na grzbiecie wzgórza umarli, wykrzykując aż pod niebo swoją wściekłość i ból.Wojownicy Nocy zdołali dobiec do połowy zbocza, gdy pojawiły się trupy okrążające ich z boków.Tebulot potknął się i zahamował wystrzeliwując silny strumień energii najpierw w lewo, potem w prawo.Przybyło płomieni.W powietrzu zawirowały oderwane, jakby błagające o zapomnienie ręce.Miejscami płonęła trawa, umarli jednak przechodzili przez ogień, nawet jeśli ich ubrania zajmowały się płomieniami.Wojownicy Nocy pędzili galopem.Zbocze przechodziło łagodnie w rozległą, szarą i posępną równinę, na której miejsca spopielone poprzedzielane były kępami dzikiej tymotki.Dalej rozciągało się już mechaniczne miasto.O pół miii od nich mknął po cynowych szynach pociąg z jasno oświetlonymi oknami wagonów, a za nim wznosił się mechaniczny żuraw, tykający głośno przy każdym poruszeniu.Stopy ich zapadały się w pył, lecz byli coraz bliżej zwalistej bryły miasta.Jednak Kasyx, obejrzawszy się stwierdził, że mieli małe szansę, by do niego dotrzeć.Armia martwych zbiegała już ze wzgórza, udało się jej okrążyć niemal całkowicie Wojowników Nocy z lewej flanki, niebawem mieli uczynić to samo z prawej.Kasyx zahamował raptownie.Pozostali przebiegli jeszcze parę kroków i odwrócili się.- O co chodzi? - spytała Samena.- Kasyxie, wszystko z tobą w porządku?- Ależ robimy z siebie głupców! - zawołał Kasyx.- Popatrzcie sami, jak ładnie biegniemy! Robimy dokładnie to, czego chce od nas Yaomauitl!- A co niby innego mamy robić? - zirytował się Xaxxa,- To jest armia!- Tak, Xaxxo, lecz my również nią jesteśmy! Przynajmniej jak długo walczymy razem.- Co chcesz przez to powiedzieć? - odezwał się Tebulot.- To, co sam już kiedyś powiedziałeś.Musimy walczyć razem jak równi sobie.Walczmy więc.Czoło armii martwych było tylko pięćdziesiąt stóp od nich.Tebulot uniósł broń i wystrzelił ładunek, który eksplodując powalił siedem trupów.- Zrobimy tak - powiedział szybko Kasyx.- Wyślę pole siłowe, by przyciągnąć ich wszystkich bliżej.Xaxxo, ty wzlecisz nad ich tyły i tam pozostaniesz.Potem Tebulot wystrzeli w ciebie ładunki, które ty odbijesz swoim ekranem prosto w ich tylne szeregi.Samena tymczasem będzie ich skubać od frontu.Tebulot nie miał zbyt mądrej miny, lecz Kasyx dodał:- Przepraszam, może znów zaczynam się rządzić.Ale jeśli się pospieszymy, powinno to dać rezultaty.- Kupuję - stwierdził Xaxxa.- Wolę już walczyć, niż uciekać - poparła go Samena.- A tamtemu miejscu nie ufałabym ani trochę - skinęła w kierunku mechanicznego miasta.- Zatem załatwmy ich, zanim oni załatwią nas - podsumował Kasyx.- O Boże - zmartwiła się Samena.- Ty też oglądałeś „Posterunek przy Hill Street”?- A co to jest, u licha, „Posterunek przy Hill Street”? - zmarszczył brwi Kasyx.Xaxxa przybrał charakterystyczną dla siebie pozycję i pomknął ponad głowami zbliżających się szybko wrogów.Tebulot przyjął od Kasyxa dodatkową porcję energii i przyklęknął z bronią przy ramieniu, gotów do otwarcia ognia.Samena uzbroiła swój palec w następny grot młócący [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|