, Little Bentley Dominium 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim się zorientował, zanim zdążył się opamiętać, ściągnął spodnie do kostek i znowugwałtownie się onanizował.Doszedł prawie natychmiast.30.Piętnaście centów reszty.Dziękuję.Nick Nicholson wrzucił monety w nadstawioną dłoń młodej kobiety i odprowadzał jąwzrokiem pełnym podziwu, kiedy wychodziła z jego sklepu do czerwonej corvetty na par-kingu.Lekko kołysała tyłkiem, opiętym ciasną spódniczką.Obejrzała się i uśmiechnęła siędo niego, zanim otworzyła kluczykiem drzwi samochodu i wsiadła.Szybko odwrócił spoj-rzenie, przyłapany, chociaż nie chciał się przyznać.Co było w tych winach Daneam? Otrzymał dostawę we wtorek i właśnie sprzedał ostat-nią butelkę burgunda kobiecie z corvetty.I nie tylko on miał takie obroty.Jim z O-KayLiquor wyprzedał swój zapas prawie natychmiast, podobnie jak Phil z Liquor Shack.Najdziwniejsze, że nigdy przedtem nie widział etykiety Daneam.Oczywiście słyszał owytwórni, ale o ile wiedział, Daneam sprzedawała tylko za zamówieniem pocztowym i tylkodla kolekcjonerów.Teraz ni z tego, ni z owego firma zaczęła dostarczać swoje produkty domiejscowych sklepów, oferując wszystkie pozycje z katalogu.Równie spontanicznie ludzie zaczęli kupować.Nie tylko kolekcjonerzy, nie tylko kone-serzy, ale zwykli ludzie.Bez żadnej reklamy, bez akcji promocyjnej nagle powstał popyt nawina Daneam wśród całego społeczeństwa.Nick tego nie rozumiał.Rozmawiał z kilkoma przyjaciółmi, którzy zaopatrywali niektóre najlepsze restauracje wokolicy, i oni również zaczęli kupować wina Daneam.Dwaj nawet przyznali produktom tejwinnicy status wina stołowego.Wszystko w ciągu ubiegłego tygodnia.Szaleństwo.Krzepki, brodaty mężczyzna w wystrzępionych dżinsach i koszulce Chicago Cubs wszedłdo sklepu, wprawiając w ruch dzwoneczki nad drzwiami.Pomaszerował prosto do lady.- Macie jakieś wina Daneam? - zapytał.140 Nick pokręcił głową.- Niestety, właśnie sprzedałem ostatnią butelkę.Mężczyzna trzasnął pięścią w kontuar.- Cholera!- Niech pan spróbuje w Liquor Barn na Lincolna.- Właśnie stamtąd jadę, dupku.- Rozejrzał się po sklepie.- Na pewno nie masz nicschowanego na zapleczu?- Nie.Przepraszam.- Gówno prawda! Sam poszukam.- Nie, nie poszuka pan.- Nick sięgnął pod kontuar, dotknął ukrytej broni.- Teraz panwyjdzie.Zaraz.- Kto tak mówi?- Ja tak mówię.Nick twardo spojrzał mężczyznie w oczy i próbował go zmusić do spuszczenia wzroku znadzieją, że nie będzie musiał wyciągać broni, żeby go nastraszyć.- Kurwa - rzucił mężczyzna, kręcąc głową.Przewrócił małą wystawę kosmetyków i ruszył do frontowych drzwi.Dzwoneczki za-brzęczały szaleńczo, kiedy wypadł jak burza na ulicę.Nick odetchnął z ulgą, ale nie zdjął ręki z broni, dopóki nie zobaczył, jak mężczyznaprzecina ulicę i znika.Stał jeszcze przez chwilę, pełen rozterki, potem obszedł kontuar,zamknął frontowe drzwi na klucz i przekręcił tabliczkę w oknie z  Otwarte na  Zamknięte.Powinien zamknąć sklep dopiero za pół godziny, ale nie chciał dłużej tkwić za ladą.To niemiało sensu.Skończyły mu się wina Daneam.I miał przeczucie, że klienci, którzy zjawią się dziś wieczorem, nie będą pytać o nic inne-go.31.Dion zbudził się, przeciągnął, przetarł oczy.Kopnięciem zrzucił koc, który zbytnio muciążył.Na zewnątrz świeciło słońce, przez szyby wlewały się prostokątne kolumny światła,lecz atmosfera wydawała się mroczna, przytłaczająca.Dion nigdy nie cierpiał na klaustrofo-bię, teraz jednak odczuwał coś podobnego.Wszystko zdawało się ciasne, zbyt bliskie, jakbypokój i cały świat zamykały się wokół niego.Nawet bielizna za bardzo ograniczała swobodęruchów, bawełna zbyt mocno obciskała skórę.Zerwał z siebie podkoszulkę, ściągnął szorty,ale wrażenie pozostało.141 Wstał.Jego ciało wydawało się małe.Dziwne uczucie, ale tylko w ten sposób mógł jeopisać.Z pewnością nie skurczył się przez noc, ale z trudem mieścił się w ciele, jakby jegoistota zrobiła się za duża w stosunku do fizycznej postaci.Nie, to nie jego ciało się skurczyło.To on urósł wewnętrznie.Ale to nie miało sensu.Skąd mu to przyszło do głowy?Miał sny.Przez całą noc.I chociaż pamiętał tylko fragmenty obrazów, wypełniała gopewność, że wszystkie stanowiły jedność, wiązały się ze sobą, przeplatały i zazębiały, niczymposzczególne odcinki serialu.Z niewiadomych powodów to go przerażało.Równie przerażające były obrazy, które zapamiętał: głowa matki Margaret z wyszcze-rzonymi zębami, nabita na jego ogromną erekcję, z którą paradował przed liczną orgia-styczną publicznością w amfiteatrze pod gołym niebem; sznureczek mrówek na ziemi naglerosnących, morfujących, zmieniających się w ludzi, którzy kłaniali mu się i przysięgali do-zgonną wierność; martwe kobiety pływające w czarnym jeziorze, z twarzami pustymi i nie-ruchomymi, ale kopiące nogami, wiosłujące ramionami; pan Holbrook bez koszuli, wtacza-jący głaz na pochyłe zbocze w ciemnej jaskini; trzy piękne nagie kobiety stojące na szczyciewysokiej skały i śpiewające, podczas gdy mężczyzni na równinie w dole biegli przed siebiejak szaleni i rozbijali sobie głowy o skałę.Nie wiedział, dlaczego te sny budziły w nim taki strach, ale wydawały się bardziej rze-czywiste niż prawdziwe życie.Najbardziej go przerażało, że ten strach zawierał w sobieelement oczekiwania.Chociaż się obudził i sny odpłynęły, nieprzyjemne uczucie pozostało,nie jako zanikająca, szczątkowa reakcja na coś, czego doświadczył, lecz jako narastające,pełne grozy wyczekiwanie na coś, co jeszcze się nie wydarzyło.Wszedł do łazienki, przejrzał się w lustrze.Czyżby potrafił przepowiadać przyszłość?Straszna myśl.Szybko wziął prysznic i znowu odniósł wrażenie, że jego ciało już do niego nie pasuje.Odepchnął od siebie tę zwariowaną myśl [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl