,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczyna w ciemnych okularach poprosiła, żeby włączył radio, może uda im się wysłuchać wiadomości.Przed nadaniem dziennika wysłuchali muzyki.Potem pojawiło się kilku ślepych z innej sali.Szkoda, że nie mamy gitary, zauważył jeden z nich.Wkrótce rozeszła się plotka, która nikogo nie podniosła na duchu.Podobno rozpatrywano możliwość powołania frontu ocalenia narodowego.Kiedy ślepców było jeszcze tak niewielu, że dało się ich policzyć na palcach jednej ręki, dwa lub trzy słowa czyniły z nieznajomych towarzyszy niedoli, jednym zdaniem przebaczano sobie najcięższe przewinienia, a gdy to nie pomagało, wystarczyło poczekać kilka dni, a rany same się zabliźniały.Ludzie byli narażeni na wiele nieprzyjemnych i upokarzających sytuacji, szczególnie gdy chodziło o zaspokajanie naturalnych, lub jak kto woli fizjologicznych, potrzeb organizmu.Nie usprawiedliwiając złych zachowań, trzeba jednak przypomnieć, iż rzadko spotyka się osoby o nienagannych manierach i nawet najwstydliwsze sprawy trudno utrzymać w tajemnicy.W tej sytuacji nie pozostawało nic innego, jak tylko uzbroić się w cierpliwość.Trzeba jednak przyznać, że pierwsi internowani potrafili z godnością, mniej lub bardziej świadomie, dźwigać krzyż swego cierpienia w jego eschatologicznym wymiarze.Niestety teraz, gdy zajętych było ponad dwieście łóżek, a do tego wielu ludzi spało na ziemi, nawet ktoś obdarzony wybujałą i twórczą wyobraźnią nie zdołałby opisać brudu panującego w szpitalu, choćby użył w tym celu najbardziej wyszukanych metafor.Ubikacje tonęły w fekaliach, sale znajdowały się w opłakanym stanie, gdyż skazani na to piekło umęczeni ludzie zapominali o dobrych manierach, a wielu z nich nie było po prostu w stanie powstrzymać nagłej potrzeby.Początkowo przypadki załatwiania się na korytarzach zdarzały się rzadko, wkrótce jednak szpital przekształcił się w jedną wielką kloakę.Zarówno jedni jak i drudzy myśleli, To nie ma znaczenia, i tak nikt mnie nie widzi, po czym wypróżniali się w miejscu, w którym akurat stali.Kiedy z przyczyn obiektywnych lub fizjologicznych nie można już było dotrzeć do ubikacji, zaczęto załatwiać naturalne potrzeby w ogrodzie.Wrażliwi i lepiej wychowam ludzie powstrzymywali się i cierpieli katusze aż do nadejścia nocy, czyli do czasu, gdy większość ślepców położyła się spać, i dopiero wówczas wychodzili do ogrodu, skręcając się z bólu i ściskając kolana.Brodzili w rozdeptanych i rozmazanych ekskrementach, próbując znaleźć choćby skrawek czystej ziemi.Najgorsze, że nikt nie miał pewności, czy odnajdzie drogę powrotną, gdyż jedynym punktem orientacyjnym w ogrodzie było kilka drzew, których nagie pnie zdołały się oprzeć pasji eksploratorskiej wcześniejszych lokatorów, oraz płytkie groby ledwo przykrywające ciała zabitych.Codziennie późnym popołudniem, punktualnie jak w zegarku, z głośnika płynęły czytane monotonnym głosem instrukcje i zakazy, zachęcano do regularnego stosowania środków czystości, przypominano, że w każdej sali są telefony, z których można skorzystać w razie, gdyby czegoś zabrakło.Wiadomo jednak, że jedynym skutecznym rozwiązaniem byłoby zmycie całego tego gówna silnym strumieniem wody z ogromnego gumowego węża lub sprowadzenie brygady hydraulików, którzy naprawiliby spłuczki.Przede wszystkim brakowało wody, wody i jeszcze raz wody, by spłukać do ścieków wszystko, co powinno się tam znaleźć.Po takich porządkach należałoby po prostu rozdać ludziom oczy, które wskazywałyby drogę, no i głos, którym mówiliby, Tędy, proszę.Jeśli nie pomożemy tym ślepcom, wkrótce zamienią się w zwierzęta, gorzej, w ślepe zwierzęta, przerwał ciszę nocną czyjś głos.Nie był to jednak głos nieznajomego, który opowiadał o malarstwie i obrazach z całego świata.To żona lekarza wypowiedziała te słowa.Leżała obok męża z głową ukrytą pod kołdrą [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|