, Jose Saramago Miasto Slepcow 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczyna w ciemnych okularach poprosi­ła, żeby włączył radio, może uda im się wysłuchać wiadomo­ści.Przed nadaniem dziennika wysłuchali muzyki.Potem pojawiło się kilku ślepych z innej sali.Szkoda, że nie mamy gitary, zauważył jeden z nich.Wkrótce rozeszła się plotka, która nikogo nie podniosła na duchu.Podobno rozpatrywa­no możliwość powołania frontu ocalenia narodowego.Kiedy ślepców było jeszcze tak niewielu, że dało się ich policzyć na palcach jednej ręki, dwa lub trzy słowa czyniły z nieznajomych towarzyszy niedoli, jednym zdaniem przebaczano sobie najcięższe przewinienia, a gdy to nie pomagało, wystarczyło poczekać kilka dni, a rany same się zabliźniały.Ludzie byli narażeni na wiele nieprzyje­mnych i upokarzających sytuacji, szczególnie gdy chodziło o zaspokajanie naturalnych, lub jak kto woli fizjologicznych, potrzeb organizmu.Nie usprawiedliwiając złych zachowań, trzeba jednak przypomnieć, iż rzadko spotyka się osoby o nienagannych manierach i nawet najwstydliwsze sprawy trudno utrzymać w tajemnicy.W tej sytuacji nie pozostawało nic innego, jak tylko uzbroić się w cierpliwość.Trzeba jednak przyznać, że pierwsi internowani potrafili z godnością, mniej lub bardziej świadomie, dźwigać krzyż swego cierpienia w jego eschatologicznym wymiarze.Niestety teraz, gdy zajętych było ponad dwieście łóżek, a do tego wielu ludzi spało na ziemi, nawet ktoś obdarzony wybujałą i twórczą wyobraźnią nie zdołałby opisać brudu panującego w szpitalu, choćby użył w tym celu najbardziej wyszukanych metafor.Ubikacje tonęły w fekaliach, sale znajdowały się w opłaka­nym stanie, gdyż skazani na to piekło umęczeni ludzie zapominali o dobrych manierach, a wielu z nich nie było po prostu w stanie powstrzymać nagłej potrzeby.Początkowo przypadki załatwiania się na korytarzach zdarzały się rzadko, wkrótce jednak szpital przekształcił się w jedną wielką kloakę.Zarówno jedni jak i drudzy myśleli, To nie ma znaczenia, i tak nikt mnie nie widzi, po czym wypróżniali się w miejscu, w którym akurat stali.Kiedy z przyczyn obiektywnych lub fizjologicznych nie można już było dotrzeć do ubikacji, zaczęto załatwiać naturalne potrzeby w ogrodzie.Wrażliwi i lepiej wychowam ludzie powstrzymywali się i cierpieli katusze aż do nadejścia nocy, czyli do czasu, gdy większość ślepców położyła się spać, i dopiero wówczas wychodzili do ogrodu, skręcając się z bólu i ściskając kolana.Brodzili w rozdeptanych i rozmazanych ekskrementach, próbując znaleźć choćby skrawek czystej ziemi.Najgorsze, że nikt nie miał pewności, czy odnajdzie drogę powrotną, gdyż jedynym punktem orientacyjnym w ogrodzie było kilka drzew, których nagie pnie zdołały się oprzeć pasji eksploratorskiej wcześniejszych lokatorów, oraz płytkie groby ledwo przy­krywające ciała zabitych.Codziennie późnym popołudniem, punktualnie jak w zegarku, z głośnika płynęły czytane monotonnym głosem instrukcje i zakazy, zachęcano do regularnego stosowania środków czystości, przypominano, że w każdej sali są telefony, z których można skorzystać w razie, gdyby czegoś zabrakło.Wiadomo jednak, że jedynym skutecznym rozwiązaniem byłoby zmycie całego tego gówna silnym strumieniem wody z ogromnego gumo­wego węża lub sprowadzenie brygady hydraulików, którzy naprawiliby spłuczki.Przede wszystkim brakowało wody, wody i jeszcze raz wody, by spłukać do ścieków wszystko, co powinno się tam znaleźć.Po takich porządkach należałoby po prostu rozdać ludziom oczy, które wskazywałyby drogę, no i głos, którym mówiliby, Tędy, proszę.Jeśli nie pomoże­my tym ślepcom, wkrótce zamienią się w zwierzęta, gorzej, w ślepe zwierzęta, przerwał ciszę nocną czyjś głos.Nie był to jednak głos nieznajomego, który opowiadał o malarstwie i obrazach z całego świata.To żona lekarza wypowiedziała te słowa.Leżała obok męża z głową ukrytą pod kołdrą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl