, Jonathan Lethem Amnesia Moon 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chaos zawrócił i znalazł drzewo, przy którym z dłonią na linie stała czekająca na niego Melinda.- Chciałem tylko powiedzieć, że to nie jest konieczne.Powinieneś powiedzieć to Elaine.- Przykro mi, mój niemiły mały przyjacielu - powiedział lekarz, szczękając kluczem w zamku - ale Elaine nie słucha głosów ze snu.To ona je tworzy.Śluza syknęła.- Dobranoc.Szli całą noc.Najpierw prowadzeni przez liny w głąb miasta, a potem w stronę autostrady.Nie spotkali żadnych ludzi, tylko jakiś zabłąkany pies zwęszył ich zapach, kiedy schodzili ze wzgórza, i towarzyszył im w drodze przez miasto, drepcząc za nimi do szosy.Liny prowadzące skończyły się przy opuszczonej stacji benzynowej.Wymacali przejście obok budynków i przez podjazd.Na autostradzie, gdzie zabrakło już osłony drzew, ćwierkanie świerszczy ucichło, a powietrze stało się chłodniejsze.Przeszli przez trawiasty pas rozdzielający jezdnie i ruszyli pod wiatr.Wyszli z zieloności tuż przed świtem.Nieprzezroczysta mgła zyskała nagle na przejrzystości; podnieśli w górę dłonie i zakręcili w oparze palcami.Po chwili odwrócili się, spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się.Potem ukazały się gwiazdy.Wkrótce ciemne góry za nimi zaczęły płonąć.Odwrócili się i obserwowali, jak słońce przenika mgłę, którą zostawili za sobą.Odeszli nieco dalej, a później zatrzymali się, siedli na trawie i patrzyli - zachwyceni i wdzięczni.Znowu stał się Chaosem - od lat nie widział wschodu słońca.Potem wstał, chcąc iść dalej, ale dziewczynka usnęła w trawie.Wziął ją na ręce i zaniósł na suche miejsce pod dającymi cień krzakami.Usiadł na trawie kilka stóp dalej, w miejscu, skąd mógł mieć na nią oko i jednocześnie obserwować autostradę.Rozmyślał o Elaine i White Walnut, zastanawiając się, czy ich zniknięcie z ośrodka zaowocuje jakimiś poszukiwaniami.Podejrzewał, że Elaine przyjmie radę swojego lekarza i zapomni o nich, uważając całą rzecz za psychiczną aberrację.Zastanowił się nad snami Kellogga, nad tym, jak grubas zdawał się służyć im za rodzaj anteny; przypomniał sobie, jak wszedł do tego miasta i stał się Moonem - ale do niczego go to nie doprowadziło, więc odszedł.Na razie miał jednak inne powody do zmartwień: żywność i woda.Tutaj, w górach, powinny znajdować się strumienie, ale do tej pory nie zauważył ani jednego.Nie było także widać przy drodze żadnych zwierząt.By zdobyć coś do jedzenia, musieli prawdopodobnie udać się do innego miasteczka, gdziekolwiek by się ono znajdowało.Zaczął uważać, że miasta oznaczają tylko złe wiadomości.Gapił się przez jakiś czas na pustą autostradę, a potem, czując, że powinien coś zrobić, poszedł w poszukiwaniu wody w przeciwnym kierunku, przez wysoką po pas trawę.Nic nie znalazł.Pomyślał o swoim pokoju w Multiplexie i przeklął się za opuszczenie tego miejsca.Pragnął być znowu tam, a nie tutaj, zagubiony w górach; chciał wrócić do swoich papierosów i alkoholu.Zrezygnował i zawrócił.Ułożył się obok dziewczynki i usnął.Hippis w półciężarówce - Chaos pomyślał tak o nim w chwili, kiedy go ujrzał: właśnie hippis w półciężarówce.niczym początek dowcipu - obudził ich jakiś czas później, pod wieczór.Przespali cały dzień, ale Chaos mógł być pewien, że bez snów.Tamten zatrzymał pickupa kilka stóp za nimi, a potem wrócił do miejsca, gdzie leżeli na trawie.- Hej! Jejku! Co tutaj robicie?Miał opadające blond wąsy, długie włosy, rosnące wokół różowiejącego łysego placka, i nosił spłowiałe miejscami dżinsy oraz luźną, kwiecistą koszulę.Hippis, stwierdził Chaos; i ten fakt, iż wiedział, co to jest hippis, stanowił najbardziej znaczący dowód przeciwko teorii Kellogga, głoszącej, że nie zdarzyło się żadne nieszczęście, żadna zmiana.W Małej Ameryce czy w Hat-fork nie było hippisów.Przynajmniej tamte miejsca coś uwolniło od hippisów.Chaos pomachał mu ręką; Melinda nadal spała.- Hej! Gdzie jest wasze auto? Znaleźć się tutaj, to jak być nigdzie, wiesz? Co, tak po prostu wyszliście z Emerald[2] City? Człowieku, z tobą jest owłosiony dzieciak!Melindę obudził dźwięk jego głosu.Mężczyzna, powłócząc nogami, podszedł do nich, wyjął chustkę i otarł czoło.- Gorąco, człowieku.Hej, to dziewczynka.Jeszcze przed wiekiem rębnym.- Emerald City? - spytał Chaos.- Masz na myśli to miasto, tam, za nami?- Taaa, Green Meanies, Kraina Ślepców.Co się stało, nie mogliście wytrzymać programu Elaine? Nie robię wam z tego zarzutu.- Mieszkałeś tam?- Nie.Miałem problem z lokalnym szefem - wszystkie te sny nie działają na mnie.Jestem uodporniony, mam wbudowany pieprzony detektor.Mieszkałem w Kalifornii - wskazał kciukiem przez ramię, w stronę gór - ale ruszyłem tą drogą po wielkim krachu.Potrzebowałem przestrzeni dla łokci.A potem pokazał im, co ma na myśli - wykonany na kolanach krótki taniec-łamaniec, z wymachiwaniem ramionami.- Na granicy wpadłem na chłopców Elaine, zobaczyłem, jak dzięki psom wywąchują drogę w ciemności, przekopując się przez zieloność.Nie odpowiadał mi taki scenariusz.A zatem wróciłem do Strip.Nie ma tutaj nikogo, poza mną i Macdonaldczykami.Maksimum przestrzeni na głowę mieszkańca.- Potrafisz widzieć w zieloności?- Mówiłem ci, jestem uodporniony.Chodziłem tam po prostu po to, żeby się pośmiać, kraść jedzenie i grać im na nosie, ale parę razy omal mnie nie złapali.Teraz zostawiłem ich w spokoju.Nie mamy sobie nic do powiedzenia.- Czy masz w samochodzie wodę?- Jasne.Zaczekaj.Odwrócił się i wbiegł na nasyp.Chaos spojrzał na Melindę, która uśmiechnęła się blado.Zanim zdołał cokolwiek powiedzieć, mężczyzna był z powrotem z wojskową manierką.Melinda i Chaos napili się, a tamten gadał.-.wszystko, czego potrzebuję, znajduję w Strip.Ale powinienem kiedyś iść tam po strzelbę, sklepy w Strip są ich pełne, wiesz, po jednej pod każdym kontuarem, a potem ustrzelić Elaine, błam! I zobaczyć, co się później stanie.Prawdopodobnie powstałoby inne gówniane miejsce, wiesz? Dlatego, że ci faceci już się urodzili dupkami.- Co się stało w Kalifornii?- Och, wiesz, to samo, co wszędzie, tylko bardziej niesamowicie, bo to jest Kalifornia.Pochodzisz stamtąd?- Nie wiem.- Taaa, rozumiem.Wielu jest takich wokoło.No cóż, mówisz podobnie jak ja.Nie brzmi to tak, jakbyś pochodził z tych okolic.- Kiedy twierdzisz, że to, co zaszło w Kalifornii, jest takie samo jak wszędzie - Chaos czuł się nieco zakłopotany, zadając to pytanie - to co masz na myśli? Co się właściwie stało?Hippis wzruszył ramionami.- No, wiesz, ujawniła się dziwaczność, to wszystko.To nie jest tak, że tego nigdy tu nie było.Rzeczywistość została rozdrobniona, stała się lokalna.I pojawiła się kwestia snów.Tamten miejscowy władca wszedł każdemu do głowy, więc, jak sądzę, wszyscy przekonali się w końcu, jak bardzo jest neurotyczny.Chociaż dla mnie to żadna niespodzianka.Chaos zastanowił się, czy czegokolwiek się dowiedział.- Jak dawno temu to się stało, twoim zdaniem? Facet zerknął na niebo.- To dobre pytanie.Byłem kilka tygodni na Wybrzeżu, zanim stamtąd wyjechałem.Nie wiem - siedem albo osiem miesięcy, może rok.- Rok? - wyrwało się Chaosowi.- To niemożliwe.Mieszkałem.- Hej, nic nie jest niemożliwe - hippis wydawał się ubawiony.- I powiem ci, gdzie mogłeś mieszkać: w czyimś śnie.Prawdopodobnie nadal w nim jesteś lub wkrótce będziesz.Więc wyluzuj się.Chcesz zobaczyć Strip?Chaos odwrócił się do Melindy, która wzruszyła ramionami.- No pewnie - odparł.- Mówiłeś, że jesteś tu z kimś jeszcze?- Z Macdonaldczykami - powiedział hippis, wymawiając to miano dokładnie.- Chociaż tylko ja ich tak nazywam.Są zupełnie zwariowani.Chcesz się z nimi spotkać?- Nie wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl