, Harman Andrew 666 stopni Fahrenheita 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał do załatwienia o wieleważniejsze sprawy. Ci przeklęci D vanouini ukradli nasze owce!  zakrzyknął Otoczak, gdyprzypomniał sobie bitewną pożogę. To też wiem!  Flagit wzniósł oczy.Zaczynał się czuć jak lekarz pracują-cy w stacji honorowego krwiodawstwa dla cegieł. Dlaczego oni ukradli wamowce?Nadszedł czas na prawdę!151  Bo każdy z tych pogan to cholerny owcokrad!  eksplodował brat kapitanw stanie (wiecznego) spoczynku.Flagitowi chciało się wyć. Posłuchaj.Słyszałeś kiedyś o facecie nazwiskiem Ryngraf? Drukarzuz Cranachanu? Ma dziewięcioletnią córkę.Wynalazł czcionki drukarskie.Otoczak pokręcił głową i wzruszył ramionami.Oblicze usiłującego powstrzymać się od wycia demona przybrało karmazy-nowy odcień.Flagit obrócił się na pięcie, jednym skokiem znalazł się na skarpiei zaczął walić czołem w skałę. Hej, a co z moimi rękawicami do toczenia głazu!?  krzyknął za nimOtoczak, ale został kompletnie zignorowany.%7łałosne!  pomyślał martwy mnich, wystarczy spojrzeć na ten kostium, żebywiedzieć, że jest nieprawdziwy.Demony nie mają aż tak poskręcanych rogów!Niemniej, pomimo całej pogardy, nurtowało go jedno pytanie.W jaki sposóbtemu draniowi udało się tak realistycznie poruszać ogonem?* * *Głęboko w podziemiach Cesarskiego Pałacu Fortecznego osobnik leżący twa-rzą w dół na zimnej kamiennej posadzce wydał z siebie pomruk.Nerwowo oblizałwargi, odczuwając przy tym dobrze znane wrażenie suchości języka.%7łyromancjastosowana wiązała się z pewnym ryzykiem: istniała możliwość wystąpienia sinia-ków od upadku i pewność potężnego kaca.Pat O Log mruknął po raz kolejny,delikatnie dotknął pulsującego czoła i zebrał się w sobie, by zadbać o pozory pro-fesjonalizmu.Zmrużonymi oczami dokładnie przyjrzał się śladom kredy na pod-łodze, po czym przewrócił się na brzuch, ujawniając tym samym żyromantycznąkonkluzję dotyczącą przyczyny zgonu ostatniego swojego klienta.Zanim jednak zdołał przemyśleć całą sprawę, drzwi do laboratorium otwarłysię na oścież i do środka wpadła postać w czerni.Wściekły komandor Tojad zwa-ny Mocnym, niemal nie dotykając podłogi, dopadł marmurowej płyty na środkulaboratorium i ryknął. Ciiii!  jęknął Pat, chwytając się za głowę i zwijając na podłodze. Nietup, proszę.Tojad uderzył pięścią w płytę, po czym serdecznie ujął Pata za gardło ze zło-wrogą radością dyszącej z pożądania modliszki.W tej samej chwili do drzwi do-tarł zdyszany kapitan Barak.Półprzytomny koroner z nabiegłymi krwią oczami próbował skupić wzrok naukazującym we wściekłym grymasie zęby trzonowe komandorze.152  Ach, przy.szedł pan po raport, tak?  wyjęczał pomimo suchego językai żelaznego uścisku komandora. W toku szczegółowych badań ustaliłem, żeprzyczyną śmierci było. Coś ty z nim zrobił!?  ryknął Tojad, ścierając szkliwo na zębach trzono-wych w przyspieszonym tempie. Naj.najpierw zastosowałem królikomancję, trzewiomancję. Gdzie on jest?  Komandor obrócił Pata i pokazał mu na pustą płytę.Gdzie się podział?Zmartwiony Barak zajrzał do kredensu.O Log spróbował wzruszyć ramiona-mi, rozejrzał się po pomieszczeniu i w duchu postanowił już nigdy, przenigdy niekorzystać z żyromancji stosowanej.Musiało stać się coś, o czym nie miał zielone-go pojęcia.Zazwyczaj nie było tak zle.Owszem, zdarzało mu się czasem znalezćtrochę krzaków albo rozstawionych przypadkowo po laboratorium pomarańczo-wobiałych transtalpejskich pachołków drogowych, których pochodzenia nie umiałwyjaśnić, ale nigdy dotąd nie zgubił ciała.Choć w głowie Tojada roiło się od przerazliwych obrazów Stana Kowalskiego,taszczącego z piekła kuzni wielką turbinę, komandor próbował powstrzymać atakmdłości. Nie masz prawa zwalniać jedynych świadków bez mojego pozwolenia! wrzasnął. Zwal.zwalniać.?  wykrztusił Pat, ledwo dotykając podłogi stopami. A.ale jego stan. Jemu to powiedz! Wrócił do pracy.Choć trzeba przyznać, że niezle porż-nąłeś mu głowę.Barakowi przewróciło się w żołądku. Pracy.?  Pat patrzył na płytę. W takim razie powiedz mu, żeby niedzwigał ciężkich przedmiotów, dopóki rana kłuta między żebrami się nie zabliz-ni.Co ja wygaduję!? To jakiś dowcip? Czy ja wyglądam na kogoś, kto żartuje? Jaka rana kłuta?  Tojad puściłPata i jął nerwowo przechadzać się po laboratorium.Pat O Log popatrzył na jego zaciśnięte pięści, potrząsnął głową i odprężył się.Nagle zdał sobie sprawę, że wszystko jest w porządku.Tkwi tylko w szponachwyjątkowo realistycznego, choć przez to nie mniej fikcyjnego, napadu stosowanejżyromancji.jest zalany w pestkę.Powinien się odprężyć i przetrzymać to.Rano,kiedy się naprawdę obudzi, wszystko stanie się jasne. Ach tak, rana kłuta, tak  wymamrotał, przybierając wyraz twarzy poważ-nego koronera. Niezwykły kształt, raczej niespowodowany przez jedno ostrze. Zdjął z biurka pióro i pergamin, po czym narysował kropkę, bardzo wąską pio-nową elipsę i drugą kropkę. Dziwaczny przekrój, nigdy takiego wcześniej niewidziałem. Patrzący na rysunek Barak i Tojad wciągnęli gwałtownie powietrze,gdyż rozpoznali przekrój ceremonialnego sztyletu jednostki GROM.153  I tym dostał między żebra?  mruknął świadomy zabójczych możliwościsztyletów GROM-u Tojad.Pat przytaknął mu nie bez satysfakcji.Tojad zwany Mocnym pobladł na twarzy.Oczyma duszy znów ujrzał kuznię,dochodząc jednocześnie do bardzo niepokojących wniosków.Albo Stan Kowalskizostał zamordowany przez byłego członka GROM-u i ułożony na płycie Pata,po czym zmartwychwstał i wrócił do pracy, albo też wszystko to wydarzyło sięjedynie w wyobrazni komandora, a Kowalski rzeczywiście zaciął się w czoło przygoleniu.W obu wypadkach tryb postępowania mógł być tylko jeden.Komandor Tojad zwany Mocnym wiedział, że ma umówione spotkanie z kil-koma wielkimi, pienistymi dzbanami Czarciego Wywaru.Bełkocząc coś pod no-sem, wyruszył w stronę Rynsztoka.* * *To było jego największe osiągnięcie.Piętnastu na jednej szubienicy to nie byle co  kiedy w końcu udało mu siędoprowadzić egzekucję do skutku mimo ingerencji tłumu, okazała się napraw-dę piękna.Ale też i co to była za ingerencja! Tajemnicą wciąż pozostawało, jakmała rudowłosa dziewczynka z publiczności zdołała przemycić do WieszającychOgrodów Rhyngill smoka, ale faktem jest, że jej się to udało.Przeklęta, długa nasto stóp bestia szalała wszędzie dookoła, puszczając z dymem wspaniałą multi-szubienicę tylko po to, by ocalić trzech spośród jego klientów.Niektórzy są takniewiarygodnie niewdzięczni!Ale przy drugim podejściu powiesił wszystkich piętnastu naraz, bijąc tym sa-mym wszelkie rekordy frekwencji. Triumf nowoczesnego dyndania synchronicznego , jak określiła to  TrybunaTriumfu.Piętnaście jednoczesnych egzekucji wykonanych poprzez uruchomie-nie pojedynczego mechanizmu zapadkowego. Wieszak Dyndała drżał z podniecenia na wspomnienie tej chwili, a zapachoficjalnej, czarnej skórzanej kominiarki drażnił jego nos tkwiący nad wyszcze-rzonymi ustami.Wciąż nie mógł uwierzyć w przygnębienie, jakie go opanowało,gdy opadł powszechny entuzjazm i skończyły się zachwyty w prasie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl