, Dwie Głowy i Jedna Noga 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może to kwestia czasu? Tyle go mamy,co kot napłakał, nie zmarnować ani chwili, wykorzystać każdą minutę, jutro wyjedziei cześć.Czy on w ogóle ze mną wytrzyma w tej zbrodniczo-śledczej atmosferze?Na myśl, jak spędzam ogólnie to spotkanie po latach, sama do siebie zachichotałamnerwowo.Upuściłam zakrętkę do włosów, wlazłam na nią i natychmiast noga przypo-mniała o sobie.No tak, ani pójść dokądkolwiek, ani tańczyć, pień nieruchawy, a nie ko-bieta, ależ mi się to wszystko ułożyło.! Klątwa, jak Boga kocham, nic innego, tylko ja-kaś cholerna klątwa.Zarazem wiedziałam doskonale, że po jego odjezdzie natychmiast wrócę do śled-czych emocji.Dla odmiany istne błogosławieństwo.Po utracie mężczyzny nic gorsze-go, niż usiąść w kącie i płakać, te wszystkie baby, którym chłop się oddalił, a one łkająw samotności, to zwyczajne idiotki.A zająć się czymś, nie łaska? No, nie przepierką, niezmywaniem, niczym w ogóle obrzydliwym, przeciwnie, przyjemnym, ulubionym ma-niactwem, namiętnością.Mignęło mi nagle wspomnienie jakiejś jednej letniej niedzieli.Jakoś tak wychodziło,że spędzimy ją razem, tymczasem Grzegorz miał coś jeszcze i opuścił mnie wczesnympopołudniem.Przez chwilę stałam na balkonie i patrzyłam za nim ze ściśniętym ser-cem, a potem dzgnęło mnie ostrogą.Wypadłam z domu i pojechałam na wyścigi, do-skonale mi to zrobiło.Antidotum na brak mężczyzny.Wszystkie te antidota zwaliły się nagle na mnie tak,że przestałam kręcić włosy.Zamiast własnej twarzy ujrzałam w lustrze najrozmaitszesceny, wcale do żadnej twarzy niepodobne.Zostawił mnie głupi chłop samą w karnawa-łową sobotę, przygnębienie trwało dwie sekundy, w trzeciej zachłannie i ze szczęściemw duszy wwaliłam do miski znaczki do odklejania, bo filatelistyka stanowiła moje roz-żarte hobby.Zostałam bez podleca, nieszczęśliwa i wściekła, pięć minut nie minęło, jakusiadłam do pisania i sama siebie rozśmieszyłam bez granic.Poszedł precz upragnionyosobnik, nie musiałam się długo zastanawiać, zrobiłam sobie nieopisanie skomplikowa-ną, a co dziwniejsze skuteczną, maseczkę kosmetyczną.Nie zliczę, ile razy, uszczęśliwio-na natychmiast po ugięciu się pod ciosem, jechałam na wyścigi.Porzucona na całą so-botę i niedzielę, z miejsca leciałam grać w pokera.W gruncie rzeczy najlepsze są roz-rywki naganne.Otrzezwił mnie telefon.Przezornie nie podniosłam słuchawki, czekałam, co będzie. Domyślam się, dlaczego nie podnosisz słuchawki, ale chyba jesteś?  powiedziałGrzegorz przez sekretarkę i rzuciłam się na aparat zachłannie. Jestem, jestem.A pewnie, już mi się tu gliny nagrały, bałam się, że znów.115  To ja też już jestem.Przyjeżdżaj. Zaraz jadę.Znów mi się ręce zaczęły trząść, zgarnęłam wybrane przedmioty w foliową torbę,dwoma ruchami rozczesałam włosy i już mnie nie było.Korespondencję od Judyty we-tknęłam do torebki od razu po wyjęciu ze skrzynki listowej i całe szczęście, bo inaczejz pewnością bym o niej zapomniała. Jak załatwiłeś?  spytałam, wysiadając z samochodu. Pozytywnie.Facet zgodził się przyjechać w przyszłym tygodniu.Mógłbym wra-cać już dzisiaj, ale, chwalić Boga, zabukowany jestem na jutro, a w okresie urlopowymo miejsce niełatwo.Dostałaś list?Z triumfem wyciągnęłam z torebki kopertę.Grzegorz ją obejrzał.; Jak to, nie przeczytałaś od razu.? Pomyślałam, że miło nam będzie mieć tę frajdę równocześnie.No, jeżeli cokolwiek w ogóle na ten temat pomyślałam.Ale odpowiedz przyszłami sama i w gruncie rzeczy była prawdziwa.Miło nam było mieć wszystko równocze-śnie. Pozwól, że ci złożę wyrazy podziwu. powiedział Grzegorz z galanterią, otwiera-jąc przede mną drzwi. Nie znam kobiety, która by wytrzymała. Należą mi się większe wyrazy podziwu  odparłam ponuro. Każda normalnakobieta dokonałaby jakichś zakupów spożywczych, mnie to do głowy nie przyszło, te-raz dopiero.Rychło w czas. Nie wygłupiaj się, czytajmy list, bo jestem ciekaw.List od owej Judyty brzmiał następująco: Szanowna Pani! Zwiętej pamięci Helena Wystrasz to była moja koleżanka, od dziec-ka, jeszcze ze szkoły.Myśmy były w przyjazni i ona mi wszystko mówiła, a nikomu in-nemu.We mnie jak w studnię i nic bym nie powiedziała, ale ona się bała o panią, więcpiszę.Ona sprzątała u tych ludzi, na stałe była, z tym że najpierw z samą panią, jak jużdom był gotów, tak ze dwa tygodnie, a pan miał przyjechać podobnież z Ameryki.Razbyło tak, że miała wolne i zamiarowała pojechać do rodziny, pani myślała, że już poszła,a ona ledwo wyszła za kuchenne drzwi i zaraz na schodkach stłukła sobie kolano.Ażsię rozkrwawiło.Więc wróciła i zrobiła sobie opatrunek i tak trochę czekała, że ją możeprzestanie boleć, bo do autobusu miała kawałek drogi.I zobaczyła, że jak raz pan przy-jechał, więc się zdziwiła bo to jakoś za wcześnie, ale nic sobie nie myślała.Tylko jed-ną walizkę miał, nawet nie dużą.Pani go witała jak męża, a Helena go dobrze widzia-ła.I tyle.A potem na drugi dzień, jak wróciła od rodziny, pokazało się, że pana wcale jesz-cze nie ma, znaczy to był ktoś inny, ale nic nie mówiła, bo nie jej rzecz i co ją obchodzi.I zaraz w dwa dni pan faktycznie przyjechał, a bagażu miał dużo, nawet mu człowiek116 nosić pomagał, Helena aż się zdziwiła, bo podobny był strasznie do tamtego pierwszego,ale trochę inny.A w ogóle to znów nikt nie wiedział, że Helena jest w domu, bo pani jejdała wolne aż do wieczora i ona nawet przyszła do mnie, ale mnie nie było, więc wró-ciła.I siedziała w ogrodzie.Państwo zaraz odjechali pani samochodem, a pan tak ja-koś obchodził ten samochód dookoła i głową kręcił i faktycznie, wtedy dopiero Helenauwagę zwróciła, że to był inny samochód, niż pani wczoraj miała, bo tamten był biały,a ten szary.No i jak wieczorem wrócili, to po pierwsze samochód znów był biały, a podrugie pan to był znowuż tamten, co pierwszy przyszedł.A tak się złożyło, że Helenajeszcze raz przyszła do mnie, a mnie ciągle nie było i jak wracała, to państwo widzieli,że wraca, więc pani pewnie myślała, że jej nie było cały czas.No i wtenczas właśnie Helena przyszła do mnie zaraz na drugi dzień i powiedziałami to wszystko, bo nic zrozumieć nie mogła.Jeszcze mówiła, że może jej się w oczachdwoi, bo dwa samochody i dwóch panów, a wszystko do siebie podobne i już całkiemnie wie, który to ten pan z Ameryki.Ale co to nas obchodziło, niech będzie, który chce,pani rzecz i sama chyba wie, kogo ma za męża.Tak było najsampierw parę lat temu.Potem nic nie było, tylko pan wielkie interesyrobił, a pani do Ameryki co i raz to wyjeżdżała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl