, Christie Agatha Pani McGinty nie zyje 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uczepiła się tego smarkacza i podjudziła go do morderstwa.Potem on poszedł siedzieć za zabójstwo, a ona zebrała manatki, już jako bogata wdowa, i wyszła za innego.— Nie było o tym wzmianki w „Sunday Comet”.Nie pamięta pan, za kogo wyszła?Rendell potrząsnął głową.— Chyba nigdy nie słyszałem nazwiska, ale ktoś mi mówił, że nieźle wylądowała.— Czytając ten artykuł, człowiek się zastanawia, gdzie też dzisiaj mogą być te kobiety — powiedział w zamyśleniu Poirot.— Otóż to.Czy którejś z nich nie spotkałem na przyjęciu tydzień temu.Założę się, że wszystkie dobrze ukrywają przeszłość.Na pewno żadnej by pan nie poznał na podstawie tych zdjęć.Słowo daję, wyglądały pospolicie.Zadzwonił zegar i Poirot wstał.— Nie mogę pana dłużej zatrzymywać.Był pan bardzo uprzejmy.— Obawiam się, że niewiele panu pomogłem.Biedny mężczyzna ledwie wie, jak wygląda jego pomoc domowa.Ale chwileczkę, musi pan poznać żonę.Nigdy by mi nie wybaczyła.Wyszedł przed Poirotem do przedpokoju, wołając głośno:— Shelagh! Shelagh!Z góry odpowiedział mu niewyraźny glos.— Zejdź na dół.Mam coś dla ciebie.Po schodach lekko zbiegła szczupła, jasnowłosa, blada kobieta.— To pan Herkules Poirot, Shelagh.Co ty na to?— Och… — Wyglądało na to, że pani Rendell oniemiała.Jasnoniebieskie, bardzo blade oczy wlepiła z lękiem w Poirota.— Madame — powiedział Poirot, kłaniając się w swój najbardziej cudzoziemski sposób.— Słyszeliśmy, że pan tu jest — powiedziała Shelagh Rendell.— Ale nie wiedzieliśmy… — urwała.Jej jasne oczy przemknęły po twarzy męża.„To on ustala dla niej czas Greenwich” — pomyślał Poirot.Powiedział parę kwiecistych zdań i pożegnał się.Wyniósł ze sobą wrażenie jowialnego doktora Rendella i jego małomównej, ostrożnej żony.Tyle o Rendellach, do których pani McGinty chodziła sprzątać w środy rano.IIZagroda Myśliwego to solidny wiktoriański dom, do którego prowadził długi, źle utrzymany podjazd zarośnięty zielskiem.Dom ten w czasach, kiedy go zbudowano, nie uchodził za duży, ale obecnie był tak wielki, że aż kłopotliwy do utrzymania.Młodą cudzoziemkę, która mu otworzyła, Poirot spytał o panią Wetherby.Wytrzeszczyła na niego oczy i powiedziała:— Nie wiem.Proszę wejść.Może panna Henderson?Zostawiła go stojącego w hallu.W żargonie agentów mieszkaniowych był to dom „z pełnym umeblowaniem” — pełen osobliwości z różnych stron świata.Wszystkie niezbyt czyste i niedokładnie odkurzone.Niedługo cudzoziemka pojawiła się z powrotem.— Proszę wejść — powiedziała i wprowadziła go do wyziębionego pokoiku z wielkim biurkiem.Na kominku stał duży i dość złowieszczo wyglądający miedziany czajnik z olbrzymim wygiętym dziobem przypominającym wielki zakrzywiony nos.Drzwi za Poirotem otworzyły się i weszła jakaś dziewczyna.— Mama się położyła — powiedziała.— Czym mogę panu służyć?— Panna Wetherby?— Henderson.Pan Wetherby to mój ojczym.Była nieładną, mniej więcej trzydziestoletnią kobietą, dużą i niezgrabną.Oczy miała czujne.— Chciałbym się dowiedzieć, co może mi pani powiedzieć o pani McGinty, która u państwa pracowała.Wytrzeszczyła na niego oczy.— Pani McGinty? Ależ ona nie żyje.— Wiem o tym — powiedział łagodnie Poirot.— Niemniej chciałbym się czegoś o niej dowiedzieć.— Och.Chodzi o ubezpieczenie czy coś w tym rodzaju?— Nie o ubezpieczenie.To kwestia nowego śledztwa.— Nowego śledztwa.Ma pan na myśli… jej śmierć?— Zostałem zaangażowany — powiedział Poirot — przez biuro adwokackie prowadzące obronę, by przeprowadzić śledztwo w sprawie Jamesa Bentleya.Nie spuszczając z niego oka, zapytała:— Ale czyż on tego nie zrobił?— Przysięgli orzekli, że zrobił.Ale znamy przypadki, kiedy przysięgli się mylili.— Więc to naprawdę kto inny ją zabił?— Tak mogło być.— Kto? — zapytała obcesowo.— O to właśnie chodzi — powiedział miękko Poirot.— Nic nie rozumiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl