, Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Masz w bagażniku to pudło, nikt go nie rąbnął, niestety.Nie śmierdzi.Zgrzytnęłam zębami i był to zapewne dziwny odgłos jak na pożegnanie z mężczyzną życia.Nie śmierdzi, zawsze to jakaś pociecha.Wyobraziłam sobie dawne czasy, kiedy kontrole celne lubiły oglądać przewożone towary, może zajrzałyby do torby-lodówki i co by też było dalej.? Nastąpiłoby to oczywiście już na naszej granicy, bo te zachodnie lekceważyły kwestię.Ciekawe, kiedy w rezultacie dotarłabym do domu, a, prawda, mam nogę, może trzymaliby mnie w więziennym szpitalu.W ostatniej chwili przeoczyłam zjazd na Korntal i dopiero po dwudziestu kilometrach zdołałam wrócić na pierwotną trasę.Jechałam uważniej, skręciłam gdzie należy, w samym Korntalu oczywiście znów zabłądziłam i ciemno już się zrobiło, kiedy z zaprzyjaźnioną dziewczyną poszłam do baru na reńskie wino, bo nad Renem reńskie wino należy pić obowiązkowo.Samochód ustawiłam nie na parkingu, tylko na ulicy, przed oknem mojego pokoju i starannie włączyłam alarm.Uczciwie mówiąc, sensu to nie miało żadnego.Na jaki plaster mi były dwie głowy, obie jednakowo kłopotliwe? Niechby ukradli tę Helenę, pozbyłabym się zgryzoty, a do glin mogłam pójść i bez niej.Chociaż, z drugiej strony, jeśli próbowali odebrać, po cholerę w ogóle podrzucali? Przez pomyłkę.? Nie, pomyłka wątpliwa, Helena wyraźnie mnie ostrzegała, słownie i korespondencyjnie, a zatem jednak dotyczyło to mnie.A, może jeszcze inaczej, ostrzec mnie chcieli, względnie zastraszyć, ale dowód rzeczowy usunąć? A otóż chała.Musiałam zapewne dostać nagłego pomieszania zmysłów, bo ni z tego, ni z owego uparłam się, że głowy nie oddam.Będę pilnować, niczym skarbu! Coś to musiało oznaczać, z czymś być związane, jeszcze gdyby całe zwłoki, bodaj w kawałkach, można by zrozumieć, zabójcy chcieli się ich pozbyć, usuwając mną poza granice kraju, ale fragment.?Przyszło mi na myśl, że może nie tylko mnie uszczęśliwili podarunkiem.Może inne samochody bezwiednie wywiozły resztę, ręce, nogi, kadłub.Paru kierowców rwie włosy z głowy albo już siedzi po rozmaitych pudłach, nie umiejąc wyjaśnić stanu posiadania, może ta Helena powysyłała listy do rozmaitych osób.? Z żalem zrezygnowałam z tego kuszącego przypuszczenia, bo jednak ostatnią pogawędkę w życiu zdołała odbyć chyba tylko ze mną, kiedy odjeżdżałam, pogotowie już wyło.Dziwne, że nie dali sobie rady z moim alarmem, nie umieli chyba trafić na właściwą częstotliwość, widocznie w Paryżu brakuje specjalistów z naszej mafii samochodowej.Zaraz, a ciekawe, co by było, gdybym w bagażniku znalazła obcą nogę.?Zastanowiłam się uczciwie.Grzegorz.? Zasadniczy element tego całego wojażu stanowiło spotkanie z Grzegorzem i nie ulega wątpliwości, że nie zamierzałam go spaskudzić.Głowa, tak, z głową miałam kontakt za życia, z nogą z pewnością nie! Oburzona i zdeterminowana, wyrzuciłabym ją gdziekolwiek, do śmietnika, do rowu przy autostradzie, może nawet wmówiłabym w siebie, że niczego takiego nie miałam, znalezisko wymyśliłam sobie z nudów i z rzeczywistością nie ma nic wspólnego.Zapomniałabym o nim na widok Grzegorza.No, nie w Polsce oczywiście, we Francji!W Polsce z miejsca ruszyłabym do glin z samej ciekawości, co z tego wyniknie.Fajnie, ale nie znajdowałam się wtedy w Polsce.Samochód na ulicy zawył przeraźliwie.Rzuciłam się do okna, widać go było doskonale, z niezwykłą przytomnością umysłu ustawiłam go pod latarnią.Wył i błyskał, jakiś facet, chyba młody, odskoczył od niego i uciekł, ale nie mogłam stwierdzić, czy usiłował dostać się do bagażnika, czy też tylko oparł się, przechodząc.Mogłam niby zabrać pudło z głową do siebie, ale na samą myśl, że miałabym spędzić noc w tak niezwykłym towarzystwie, zrobiło mi się trochę niedobrze.Nie, z dwojga złego już chyba lepiej popilnować od góry.Stojąc w oknie pokoju hotelowego i patrząc na zaparkowany po drugiej stronie ulicy samochód, zastanawiałam się, czego właściwie ci żartownisie spodziewali się po mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl