, Card Orson Scott Gra Endera 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podniosła się wrzawa skarg, że to nieuczciwe, że Bernard i Alai strzelali do nich,kiedy jeszcze nie byli gotowi. A dlaczego nie byliście gotowi?  zdziwił się Dap. Mieliście na sobie skafan-dry tak samo długo jak oni.Tyle samo czasu fruwaliście dookoła jak pijane kaczki.Przestańcie jęczeć i zaczynamy.Ender zauważył, że Bernard i Alai z założenia dowodzili bitwą.Nie przeszkadzałomu to.Bernard wiedział, że to on i Alai razem nauczyli się używać miotaczy.I że byliprzyjaciółmi.Mógł wierzyć, że Ender przyłączył się do jego grupy.Ale to nie była praw-da.Ender wszedł do nowej grupy: grupy Alai.Bernard także się w niej znalazł.Nie dla wszystkich było to oczywiste.Bernard nadal się puszył i wysyłał swoich po-mocników z poleceniami.Alai jednak poruszał się teraz swobodnie po całej sali, a kiedyBernard był wściekły, potrafił uspokoić go kilkoma żartami.Kiedy wybierali dowódcę,Alai przeszedł niemal bez sprzeciwów.Bernard chodził ponury przez pewien czas, po-tem pogodził się z faktami i wszyscy zajęli miejsca w nowym układzie.Skończył się po-dział na zamkniętą grupkę Bernarda i wyrzutków Endera  Alai stał się pomostem.* * *Ender siedział na łóżku z komputerem na kolanach.Był czas na zajęcia własne i En-der zajmował się Grą Swobodną  zmienną, wariacką rozgrywką, gdzie szkolny kom-puter wprowadzał nowe elementy i budował labirynty, które można było poznawać.Istniała możliwość powrotu do zdarzeń, które się polubiło, przynajmniej przez pewienczas  pozostawione zbyt długo znikały, zastępowane czymś innym.46 Czasem gra była zabawna.Czasem wciągająca i musiał reagować szybko, by nie stra-cić życia.Zginął już mnóstwo razy, ale takie już były gry  trzeba było umierać, zanimsię złapało, o co chodzi.Jego postać na ekranie zaczynała akcję jako mały chłopiec.Na chwilę zmieniała sięw wielkiego niedzwiedzia.Teraz był myszą o długich, delikatnych rękach.Przebiegałpod wielkimi meblami.Sporo czasu poświęcił na zabawę z kotem, ale teraz zaczynałago nudzić  była za łatwa, za dobrze znał wszystkie meble.Nie przejdę przez dziurę, powiedział sobie.Mam dość tego Olbrzyma.To głupia grai nie da się w nią wygrać.Każdy wybór jest błędny.Mimo to przechodził przez mysią dziurę i niewielki mostek w ogrodzie.Unikał ka-czek i zabaw z nurkującymi moskitami  kiedyś go to bawiło, ale było zbyt proste,a gdy za długo gonił kaczki, zmieniał się w rybę, czego nie lubił.Za bardzo przypomi-nało to zamrożenie w sali treningowej, zesztywniałe ciało i oczekiwanie na koniec szko-lenia, by Dap go rozmiękczył.Dlatego, jak zwykle, ruszył w górę falujących wzgórz.Grunt zaczął się obsuwać.Na początku zasypywało go często i kończył jako przesad-nie wielka plama krwi pod ogromnym głazem.Teraz jednak opanował sztukę biegu pozboczu, coraz wyżej, unikając niebezpieczeństwa.I, jak zwykle, obsunięcia gruntu przestawały być zwykłymi kamienistymi lawinami.Zbocze pękało i zamiast skały widział biały chleb, rosnący jak ciasto, gdy skórka pękai odpada na boki.Było miękkie i gąbczaste.Jego figurka poruszała się wolniej.A kiedyzeskoczył już z chleba, znajdował się na stole.Za nim leżał gigantyczny bochen, obokgigantyczna osełka masła.A sam Olbrzym patrzył na niego opierając brodę o blat.Figurka Endera sięgała mu mniej więcej do brwi. Chyba odgryzę ci głowę  stwierdził Olbrzym tak jak zawsze.Tym razem, zamiast uciekać czy zwyczajnie stać i czekać, co nastąpi, Ender podszedłswoją figurką do twarzy Olbrzyma i kopnął go w brodę.Olbrzym wystawił język i En-der przewrócił się. Może zagramy w zgadywanki?  zaproponował.Jak widać, niezależnie co by zro-bił, Olbrzym grał wyłącznie w zgadywanki.Durny komputer.Ma w pamięci milionymożliwych scenariuszy, a Olbrzym zna tylko jedną idiotyczną grę.Olbrzym, jak zwykle, postawił na stole dwie wielkie szklanice, sięgające Enderowi pokolana.Jak zawsze, wypełniały je dwa różne płyny.Komputer był na tyle dobry, że pły-ny nigdy się nie powtarzały i nie mógł zapamiętać, który jest który.Tym razem w jednejszklanicy była gęsta ciecz podobna do śmietany, w drugiej coś, co syczało i bulgotało. W jednym naczyniu jest trucizna, w drugim nie  oznajmił Olbrzym. Jeśli od-gadniesz prawidłowo, zabiorę cię do Krainy Baśni.Odgadywanie polegało na tym, by wsadzić głowę do jednej ze szklanic i napić się.Nigdy jeszcze mu się nie udało przeżyć.Czasem głowa się rozpuszczała.Czasem stawał47 w ogniu.Innym razem padał na blat, zieleniał i gnił.Wynik zawsze był obrzydliwy i Ol-brzym zawsze się śmiał.Ender wiedział, że zginie, cokolwiek wybierze.Po pierwszej śmierci jego postać po-jawi się na stole Olbrzyma, żeby grać znowu.Po drugiej wróci na wzgórza i ruchomezbocza.Potem na mostek w ogrodzie.Potem do mysiej dziury.A pózniej, jeśli znówwróci do Olbrzyma, zechce zgadywać i zginie, ekran pociemnieje, wokół popłyną li-tery  Koniec Gry Swobodnej i Ender będzie leżał drżący, aż wreszcie zaśnie.Gra byłanieuczciwa, ale Olbrzym ciągle opowiadał o Krainie Baśni, jakiejś głupiej Krainie Baśnidla trzylatków, gdzie pewnie żyła jakaś głupia Mama Gęś albo Pacman albo Piotruś Pani nie warto było się tam pchać, tyle że musiał znalezć sposób na pokonanie Olbrzymai dostać się tam.Wypił śmietankowy płyn.Natychmiast zaczął się nadymać i unosić jak balon.Olbrzym śmiał się.Ender znowu zginął.Zagrał powtórnie i tym razem płyn stężał jak beton przytrzymując jego głowę.Olbrzym rozciął go wzdłuż kręgosłupa, wyrwał kości jak z ryby i zaczął pożerać, gdyjego nogi i ręce jeszcze drgały.Pojawił się znowu na wzgórzach postanawiając nie iść dalej.Pozwolił nawet, by za-sypała go lawina.Jednak chociaż drżał z chłodu i oblewał się potem, w następnym ży-ciu poszedł w górę, zbocza zmieniły się w chleb i znowu stał na stole Olbrzyma z dwo-ma szklanicami przed sobą.Przyglądał się płynom.Jeden się pienił, drugi falował jak morze.Starał się odgadnąć,jaką śmierć znajdzie w każdym z nich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl