, Burroughs William S. Nagi Lunc 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ich puste twarze są owadzio spokojne.Za nimi w otwartych drzwiach widać stoły, przepierzenia, szynkwasy, kuchnie, łaźnie, kopulujące pary na mosiężnych łożach, tysiące skrzyżowanych hamaków, narkomanów szykujących się do strzału, palaczy opium i haszyszu, ludzi siedzących, gadających, tonących w dymie i parze.Karciane stoły, gdzie gra się o niewiarygodne stawki.Od czasu do czasu któryś z graczy zrywa się z rozpaczliwym okrzykiem, przegrawszy młodość albo stawszy się latahem przeciwnika.Ale bywają stawki wyższe niż młodość lub stanie się latahem, stawki znane tylko dwu graczom na świecie.Wszystkie domy w Mieście są połączone.Domy z darni — w drzwiach mrugają w dymie wysocy Mongołowie górscy; domy z bambusa, lepianki, domy z czerwonej cegły, domy polinezyjskie i maoryskie, drewniane domy o długości trzydziestu metrów, gdzie mieszka całe plemię, domy na drzewach i łodziach, domy z kartonów i blachy falistej, w których siedzą starcy odziani w przegniłe szmaty i gotują mięso z puszek, wielkie zardzewiałe żelazne rusztowania wznoszące się sześćset metrów nad bagnami i wysypiskami śmieci, niebezpieczne wielopoziomowe konstrukcje, hamaki kołyszące się nad przepaścią.Ku nieznanym krainom wyruszają ekspedycje w nieznanych celach.Na tratwach ze starych skrzynek związanych przegniłymi linami nadpływają obcy, wypełzają z dżungli z oczami zapuchniętymi od ugryzień owadów, schodzą z gór na popękanych krwawiących stopach ku brudnym przedmieściom, gdzie rzędy ludzi oddają kał pod ścianami lepianek, a sępy biją się o rybie głowy.Lądują w parkach na połamanych spadochronach.Pijany policjant odprowadza ich do wielkiego szaletu, by się zameldowali.Wypełnione formularze wiesza na gwoździach i używa jako papieru toaletowego.Nad Miastem unoszą się zapachy kuchenne wszystkich krajów, mgiełka opium i haszyszu, czerwony dym yage, zapach dżungli, słonej wody, gnijącej rzeki, wyschniętych ekskrementów, potu i genitaliów.Piskliwe flety górskie, dżez, bebop, jednostrunne instrumenty mongolskie, cygańskie dzwonki, afrykańskie bębny, arabskie kobzy.W Mieście dochodzi okresowo do rozruchów i sępy pożerają na ulicach nie pogrzebane trupy.Albinosi mrugają na słońcu.Chłopcy siedzący na drzewach onanizują się leniwie.Ludzie zżerani przez nieznane choroby obserwują przechodniów złymi, mądrymi oczyma.W Rynku znajduje się Kawiarnia Spotkań.Ludzie o tajemniczych, niewyobrażalnych zawodach, gwarzący po etrusku, narkomani uzależnieni od jeszcze nie zsyntetyzowanych narkotyków, dealerzy zupy harmalinowej, wyciągu z morfiny zmieniającego ludzi w warzywa, płynów do wyrobu latahów i tytoniowych leków zapewniających długowieczność, czarnorynkowi handlarze z okresu trzeciej wojny światowej, poborcy podatków od wrażliwości telepatycznej, osteopaci ducha, detektywi prowadzący śledztwa w sprawie przestępstw ujawnionych przez ślepych paranoidalnych szachistów, doręczyciele fragmentarycznych nakazów aresztowania spisanych hebefreniczną stenografią i zawierających oskarżenia o niewyobrażalne okaleczenia ducha, widmowi biurokraci, urzędnicy nie istniejących jeszcze państw policyjnych, karlica lesbijka, która doprowadziła do perfekcji stosowanie bangutot, śmiertelnej erekcji płuc atakującej śpiącego wroga, sprzedawcy zbiorników genitalnych i maszyn relaksujących, dealerzy rozkosznych snów i wspomnień wypróbowanych na wyczulonych komórkach głodu morfinowego i przehandlowanych za surowce woli, lekarze wyćwiczeni w leczeniu chorób drzemiących w czarnym pyle zburzonych miast, złośliwiejących w białej krwi niewidomych glist pełznących powoli ku powierzchni skóry, chorób dna oceanu i stratosfery, chorób laboratorium i wojny nuklearnej.Miejsce, gdzie nieznana przeszłość i nadchodząca przyszłość spotykają się w niemej wibracji.Byty larwalne czekające na Żywego.(Opis Miasta i Kawiarni Spotkań powstał w stanie odurzenia yage.Yage, ayuahuasca, pilde, natima to indiańskie nazwy Bannisteria caapi, szybko rosnącego pnącza występującego w Amazonii.Por.uwagi o yage w Dodatku).ZAPISKI PO YAGEObrazy spadają powoli jak ciche płatki śniegu.Spokój.Przestaję się bronić.Jestem otwarty na wszystko.Strach nie wchodzi w rachubę.Przepływa przeze mnie przepiękny błękitny potok.Widzę archaiczną roześmianą twarz podobną do maski polinezyjskiej.Sino-błękitna twarz nakrapiana złotem.Pokój wygląda jak bliskowschodni burdel z niebieskimi ścianami i secesyjnymi lampami w czerwonych abażurach.Czuję, jak zmieniam się w Murzynkę, jak czerń wypełnia po cichu moje ciało.Ataki pożądania.Mojenogi nabierają krągłych polinezyjskich kształtów.Wszystko drży od ukradkowego życia.Pokój jest Bliskim Wschodem, Afryką, Polinezją, znajomym miejscem, którego nie mogę sobie przypomnieć.Yage to podróż w czasoprzestrzeni.Pokój drży i wibruje.W moim ciele płynie krew wielu ras: Murzynów, Polinezyjczyków, Mongołów, pustynnych nomadów, bliskowschodnich poliglotów, Indian — ras, które jeszcze się nie narodziły.Migracje, niewiarygodne wędrówki przez pustynie, dżungle i góry (stupor i śmierć w odległej górskiej dolinie, gdzie z genitaliów wyrastają rośliny, a ogromne skorupiaki rozmnażają się w ciele i wychodzą na zewnątrz), podróż katamaranem przez Pacyfik na Wyspę Wielkanocną.(Przychodzi mi do głowy, że początkowe mdłości po yage to choroba lokomocyjna w pierwszej fazie odlotu.)“Czarownicy posługują się yage, by przepowiadać przyszłość, odszukiwać zgubione lub skradzione przedmioty, diagnozować i leczyć choroby, wykrywać sprawców przestępstw".Indianie (kaftan bezpieczeństwa dla Herr Boasa — dowcip zawodowy: nic tak nie wkurza antropologa jak człowiek prymitywny) nie uważają śmierci za przypadek, nie zdają sobie sprawy z własnych skłonności autodestrukcyjnych i nazywają je pogardliwie “naszymi nagimi kuzynami", a może czują również, że owymi impulsami manipulują obce, złowrogie siły, toteż każdy zgon uważany jest za morderstwo.Czarownik zażywa yage i odkrywa tożsamość zabójcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl