, Pamitniki G.Casanova 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sądził, że sztylet przepadł, bo Wawrzyniec przyniósłpelisę rozwiniętą.Uważał więc biedak, że cała nadzieja stracona.Pocieszyłem go prostując tomniemanie i doradziłem większą oględność w radach.Trzeba było jednak jakoś tę rzecz za-łatwić, toteż nieodwołalnie postanowiłem przesłać mój sztylet pod osłoną Biblii, używającjednak przy tym jeszcze czegoś dodatkowego, co przeszkodziłoby niosącemu przyglądać siękrańcom olbrzymiego tomu.I oto, co zrobiłem:Powiedziałem Wawrzyńcowi, że chciałbym uczcić dzień świętego Michała makaronem zserem oraz że w uznaniu wielkiej szlachetności tego, który łaskawie pożycza mi swoich ksią-żek, pragnąłbym i dla niego przyrządzić osobiście duży półmisek makaronu.Wawrzyniec zaś119 powiadomił mnie, że ci panowie chcieliby przeczytać ową wielką księgę, która kosztowałatrzy cekiny.I tak sprawa została ułożona. Zwietnie  powiedziałem  prześlę ją im wraz z makaronem, przynieś mi tylko z domunajwiększy półmisek, bo chciałbym zrobić coś imponującego.Obiecał mi to załatwić zgodnie z moim życzeniem.Wtedy owinąłem sztylet w papier,wsadziłem w grzbiet Biblii tak, aby z obu stron wystawał jednakowo, licząc, że gdy postawięna niej wielki półmisek z makaronem, skąpanym w maśle, Wawrzyniec nie dostrzeże, iż cośsterczy po bokach, bo będzie musiał uważać, aby nie rozlać tłuszczu na księgę.Uprzedziłemojca Balbi o wszystkim, zalecając ostrożność przy odbieraniu półmiska i wskazując na ko-nieczność wzięcia obu rzeczy razem, nie kolejno.W oznaczonym dniu Wawrzyniec zjawił się wcześniej niż zwykle, z kotłem ugotowanegomakaronu i ze wszystkimi przyprawami.Roztopiwszy sporą porcję masła polałem nim maka-ron wyłożony na półmisku tak hojnie, że podeszło aż pod brzegi.Olbrzymi półmisek znacznieprzekraczał wielkość Biblii, na której go postawiłem, i wystawał za brzegi.Wszystko todziało się wewnątrz celi, a Wawrzyniec czekał za drzwiami.Skończywszy podniosłem ostrożnie Biblię z półmiskiem, umyślnie odwróconą grzbietemdo niosącego, i kazałem Wawrzyńcowi nieść to na wyciągniętych przed siebie rozstawionychramionach, szybko dostarczyć na miejsce i uważać przy tym, aby tłuszcz nie wychlapnął.Przekazując mu ciężar, utkwiłem wzrok w jego oczach i z radością dostrzegłem, że nie odry-wa spojrzenia od płynnego masła w obawie, aby go nie rozlać.Próbował wytłumaczyć mi, żelepiej wpierw zanieść półmisek, a potem wrócić po książkę, wyjaśniłem mu jednak, że wów-czas cały prezent nie będzie miał już takiego znaczenia i że wszystko musi być razem zanie-sione.Poskarżył się wtedy, że omaściłem makaron za szczodrze i oświadczył, że nie możeodpowiadać za szkodę, jeśli się trochę tłuszczu wychlapnie.Z chwilą kiedy ujrzałem Biblię na jego rękach, nabrałem pewności, że podstęp się udał, al-bowiem sztylet wcale nie wystawał spod półmiska.Mógłby się wysunąć, gdyby Wawrzyniecprzechylił niesiony ciężar, co uważałem za niemożliwe, bo za żadne skarby świata nie odwró-ciłby wzroku od półmiska, który musiał przez cały czas utrzymywać w idealnej równowadze.Odprowadziłem go oczami aż do drzwi celi, w której siedział mnich, a ów umówionym sy-gnałem, trzykrotnym wytarciem nosa, dał mi znać, że przesyłkę odebrał w porządku, cozresztą Wawrzyniec potwierdził parę chwil pózniej.Balbi od razu zabrał się do rzeczy i w tydzień udało mu się wydłubać w suficie odpowied-nio wielką dziurę, którą zakrył podobizną jakiegoś świętego, przylepioną miękiszem chleba.8pazdziernika napisał mi, że przez całą noc mozolił się przy oddzielającym nas murze i udałomu się wydłubać tylko nieduży kawał.Z przesadą pisał o trudnościach, jakie mu się nasuwająprzy rozdzielaniu mocno spojonych cegieł, obiecywał jednak wytrwałość, wciąż zaznaczając,że ucieczka nie uda się i że tylko pogorszymy naszą sytuację.Odpowiedziałem, iż zupełnienie podzielam jego zdania, że powinien mi ufać i nie ustawać w pracy.Niestety! Niczego nie byłem pewien, musiałem jednak tak postępować lub też zupełniewyrzec się nadziei.Chciałem wyjść z piekła, w którym trzymała mnie najstraszniejsza z tyra-nii.Nie obchodziło mnie nic więcej i myślałem tylko o tym, aby krok po kroku posuwać sięnaprzód z twardym postanowieniem zwyciężenia lub też zatrzymania się tylko wtedy, kiedyznajdę się przed barierą nie do przebycia.Praca ojca Balbi była taka ciężka jedynie pierwszej nocy, bo im dłużej pracował, tym ła-twiej mu szło, toteż niebawem przekonał się, że wyjął z muru trzydzieści sześć cegieł.W dniu 16 pazdziernika, kiedy o godzinie 10 rano zajęty byłem przekładem którejś odyHoracego, usłyszałem nad głową jakiś ruch i trzy krótkie stuknięcia.Był to umówiony mię-dzy nami znak, że wszystko idzie dobrze.Balbi pracował aż do wieczora, a nazajutrz napisał,że jeżeli mój sufit składa się tylko z dwóch pokładów desek, dziś jeszcze upora się z zada-niem.Zapewniał, że dołoży starań, aby otwór miał kształt okrągły, zgodnie z moim zalece-120 niem, i że nie przebije sufitu na wylot.Zwłaszcza to było ważne, albowiem najmniejszy na-wet ślad otworu mógłby wydać nasze zamiary. Tak głęboko wydrążę deskę  zawiadamiał  że wystarczy kwadrans, aby ją przebić doreszty.Postanowiłem, że pojutrze w nocy wyjdę z celi, aby już do niej nie wrócić, albowiem by-łem przekonany, że we dwóch zdołamy w trzy, cztery godziny przebić dach Pałacu Dożów,wydostać się nań i stamtąd już, wykorzystując każdy szczęśliwy traf, zejść na ziemię.Ale nim do tego doszło, zły los przygotował mi jeszcze jedną przeszkodę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl