, McCaffrey Anne Damia 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Najcudowniejszy dar zesłany przez łaskawych bogów, by rozładować napięcie, które człowiek — Afrze wystarczyłaby zaledwie szczypta Talentu, by domyślić się, że Gollee rutynowo poddawał się owej kuracji — musi ścierpieć.Tak czy siak, Afra ma za sobą trudny, pełen napięcia dzień.Nie obawiaj się, Afro, znam miejsca w sam raz dla nas.— I będziesz musiał odpowiednio dużo zjeść, by móc w pełni nacieszyć się życiem — skwitował Luciano i, energicznie zatarłszy ręce, uspokajającym gestem dłoni rozproszył wszelkie obawy Afry.— Ja dopilnuję, by wasza energia nie spadła poniżej wymaganego poziomu.Starając się ukryć podniecenie, Afra pośpiesznie pochylił się nad półmiskiem z przystawkami udając, że zaprzątnięty jest wyborem następnego przysmaku.Za wszelką cenę nie chciał dopuścić, by Gollee połapał się, jaki niepokój budziły w nim te insynuacje.Wiedział, że ziemskie obyczaje w sferze kontaktów seksualnych są o całe niebo bardziej liberalne od obowiązujących na Capelli, jednak zaszokowało go poruszenie tego tematu przy posiłku, który, zdaniem towarzyszy, miał stymulować i podtrzymywać tego rodzaju aktywność.Gollee i Luciano zaś, wydawali się uważać to za najbardziej naturalne zakończenie pełnego stresów dnia.— W zanadrzu mam wyjątkowe wino.— Jesteśmy nieletni — słabo zaprotestował Afra.— Oczywiście, wiem o tym — Luciano rozłożył ręce w geście głębokiego zrozumienia.— Posiadamy spory zapas doskonałego soku z grapefruitów — i posłał Gollee perskie oko, na co ten odpowiedział mu uśmiechem od ucha do ucha.Kiedy pojawił się „sok grapefruitowy” — w zwykłych szklankach na wodę — Afra uzmysłowił sobie, że nie przypomina on owocowych napojów, jakie pił do tej pory: usta wypełnił mu mocny, cierpki smak i przyjemne uczucie ciepła spływające aż do żołądka.Skoro nigdy nie nadarzyła mu się okazja wypicia wina, nie miał pojęcia, co w istocie zostało mu podane.W miarę trwania posiłku — kosztowali wszystkich serwowanych im specjałów — Afrę ogarnęło uczucie przyjemnego odprężenia i nękającą jego sumienie myśl o utracie niewinności zaczęło wypierać przeświadczenie, że skoro Gollee — który był jego rówieśnikiem — jak i całkiem już dorosły Luciano uważali wizytę w domu przyjemności za nieodzowną część biesiady, on z kurtuazji nie powinien oponować.Przecież to sam Reidinger przydzielił mu Gollee na przewodnika, ten zaś napomknął, iż często trafia mu się okazja opieki nad gośćmi.Nie ma co, ucieczka w pruderię byłaby grubiaństwem.Afra zaczerwienił się na wspomnienie telepatycznego komentarza Reidingera.Jasne.Surowo odsunął od siebie tę myśl.Niewykluczone, że rozsądniej będzie ulżyć swemu napięciu tu, na Ziemi i wrócić na Kalisto, wolnym od stresów.Gdy posiłek dobiegł końca i wychylili do dna ostatnią szklankę soku grapefruitowego, Afrę przestały dręczyć jakiekolwiek wątpliwości na temat kolejnego punktu porządku dziennego ustalonego przez gościnnego i usłużnego Gollee.Kiedy przewodnik zaprowadził Afrę do obszernego i zadbanego budynku na dyskretnym, parkowym przedmieściu, chłopiec nie czuł już ani cienia niepokoju.Wewnątrz panowała gościnna atmosfera.Gollee powitano serdecznie, nie pomijając przy tym Afry.Nie obruszył się nawet, gdy zażądano od niego, by poddał się obowiązkowemu skaningowi całego ciała oraz zezwolił na pobranie krwi z płatka ucha.Nawet się nie zaczerwienił, wkładając kartę identyfikacyjną do szczeliny czytnika, który sprawdzał datę ostatniego zastrzyku antykoncepcyjnego.Gollee w tym czasie paplał jak najęty z właścicielem i Afra nie miał okazji sprzeciwić się rutynowej procedurze, która przecież miała na celu i jego ochronę.Okazało się, że wybór partnerki nie zależał tylko od niego, lecz Afra nawet tego nie zauważył, zaskoczony tym, że natychmiast otoczyło go pięć pięknych kobiet, które zaczęły bawić go rozmową.A kiedy do hallu wszedł szopokot i od razu zaczął się do niego łasić, był oczarowany.— To nie może być barkoryś! — wykrzyknął.— Nie, istotnie, nie może — roześmiała się najwyższa spośród pięciu dziewcząt.Miała ciemne, kręcone włosy, krótko przycięte, co podkreślało doskonały kształt czaszki oraz niezwykłe, bladoniebieskie oczy, fascynujące Afrę, który nigdy podobnych nie widział.— To szopokot, który nam mieszkańcom planet najbardziej przypomina barkorysia.Nie są tak inteligentne — w tym momencie szopokot zamruczał z wyrzutem, czym zachwycił Afrę — jednak nie brak im bardzo oryginalnych przymiotów.Amosie to jest Afra.Afro, przedstawiam ci Amosa.Ku zaskoczeniu Capellańczyka szopokot nie ociągając się, wskoczył mu na kolana, stanął na tylnych nogach, oparł się przednimi łapami o jego brodę i starannie obwąchał mu usta.— Zostaliście przyjaciółmi! — powiedziała dziewczyna z niekłamanym zachwytem.— Amos nie zadaje się z byle kim.Afra nie bardzo wiedział co dalej, póki nie ujrzał aprobaty malującej się na twarzy Gollee.Amos wkrótce i ich opuścił, a Kama o bladoniebieskich oczach przysunęła się do niego tak, że zetknęli się nogami.Nie wiedzieć kiedy i jak, z kusząco przytuloną do niego Kamą, przenieśli się z przyjemnego hallu do odosobnionego pokoju.Od chwili, gdy zostali sam na sam, dziewczyna zaczęła dodawać mu odwagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl