, Martin George R.R Gra o tron 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niebawem będziemy świętować dzień mojego imienia - powiedział Joffrey, kiedy wychodzili przez tylne wyjście sali tronowej.- Spodziewam się wielkiej uczty, prezentów.Co mi podarujesz?- Ja… nie wiem jeszcze, panie.- Wasza Miłość - warknął.- Ty naprawdę jesteś głupią dziewuchą, prawda? Moja matka tak mówi.- Tak? - Po wszystkim tym, co się wydarzyło, jego słowa nie powinny już jej tak ranić, a jednak było inaczej.Królowa zawsze była dla niej miła.- Och, tak.Martwi się, że nasze dzieci będą tak samo głupie jak ty, ale ją uspokoiłem.- Na znak Króla ser Meryn otworzył drzwi przed nimi.- Dziękuję, Wasza Miłość - powiedziała cicho.Ogar miał rację, pomyślała, jestem tylko ptaszkiem, który powtarza wyuczone słowa.Słońce schowało się już za zachodnią ścianę i teraz kamienie Czerwonej Twierdzy wydawały się ciemne jak krew.- Będziemy mieć dziecko, jak tylko będziesz do tego zdolna - powiedział Joffrey, prowadząc ją przez dziedziniec ćwiczebny.- Jeśli pierwsze okaże się głupie, zetnę ci głowę i poszukam sobie mądrzejszej żony.Jak myślisz, kiedy będziesz mogła mieć dziecko?Sansa szła ze spuszczoną głową zawstydzona.- Septa Mordane mówi, że… że większość wysoko urodzonych panien zakwita w wieku dwunastu albo trzynastu lat.Joffrey skinął głową.- Tędy.- Poprowadził ją przez bramę do schodów prowadzących na blanki.Sansa szarpnęła się i cofnęła drżąca.Nagle zrozumiała, dokąd ją prowadzi.- Nie - powiedziała przestraszona.- Proszę, nie każ mi, błagam…Joffrey zacisnął usta.- Chcę ci pokazać, jaki jest los zdrajców.Sansa potrząsnęła głową gwałtownie.- Nie, nie pójdę.- Ser Meryn zaciągnie cię na górę - powiedział.- Nie spodoba ci się to.Lepiej mnie posłuchaj.- Jofrey wyciągnął rękę, a Sansa cofnęła się, lecz wpadła na Ogara.- Posłuchaj go - odezwał się Sandor Clegane, popychając ją w stronę Króla.Jego usta na poparzonej części twarzy zadrgały, a Sansa niemal usłyszała, co jeszcze chciał dodać.I tak cię zaciągnie na górę, więc lepiej daj mu to, czego chce.Zmusiła się, żeby podać mu rękę.Droga na górę wydawała jej się koszmarem, każdy krok stawiała z ogromnym wysiłkiem, jakby stopnie schodów pokrywało błoto, a było ich więcej, niż się spodziewała, tysiące, na górze zaś czekało coś potwornego.Z wysokich blanków nad bramą roztaczał się widok na cały świat poniżej.Sansa zobaczyła Wielki Sept Baelora na Wzgórzu Yisenya, gdzie umarł jej ojciec.Na drugim końcu ulicy Siostrzanej widniały poczerniałe od ognia ruiny Smoczej Jamy.Na zachodzie widziała nabrzmiałe, czerwone słońce, częściowo schowane za Bramą Bogów.Za plecami miała słone morze, a od południowej strony znajdował się rybi targ, doki i kipiący Czarny Nurt.Od północy…Odwróciła się w tamtą stronę i zobaczyła tylko miasto, aleje i ulice, wzgórza i doliny, kolejne aleje i ulice i kamienne mury.Wiedziała, że za nimi znajdują się farmy, pola i lasy, a jeszcze dalej, daleko na północy, stoi Winterfell.- Na co patrzysz? - spytał Joffrey.- Chciałem, żebyś to zobaczyła, tutaj.Zewnętrzną krawędź muru obronnego osłaniał gruby, kamienny parapet, wysokością sięgający Sansie do brody i co pięć stóp poprzecinany otworami strzelniczymi łuczników.Głowy, nabite na żelazne pale między blankami skierowane były twarzami na miasto.Sansa zauważyła je, gdy tylko weszli na mur, lecz widok rzeki, ruchliwego miasta i zachodzącego słońca był o wiele przyjemniejszy.Może mnie zmusić, żebym popatrzyła na nie, pomyślała, ale i tak nie będę ich widziała.- Ta należy do twojego ojca - powiedział.- Ta tutaj.Psie, odwróć głowę, żeby ją zobaczyła.Sandor Clegane złapał głowę za włosy i odwrócił ją.Okaleczoną głowę zanurzono w smole, żeby dłużej się zachowała.Sansa popatrzyła na nią ze spokojem niewidzącym wzrokiem.W rzeczywistości nie przypominała głowy lorda Eddarda, w ogóle nie wyglądała jak prawdziwa głowa.- Jak długo mam patrzeć?Joffrey wyglądał na rozczarowanego.- Chcesz zobaczyć pozostałe? - Wskazał na długi rząd.- Jeśli taka twoja wola, Wasza Miłość.Za tuzinem innych głów czekały dwa wolne pale.- Te zachowałem dla wuja Stannisa i wuja Renly’ego.Pozostałe głowy zostały nabite wcześniej niż głowa jej ojca.Pomimo zabezpieczenia ze smoły przestały już być rozpoznawalne.Król wskazał na jedną i powiedział: - To twoja septa.- Sansa nie była nawet pewna, czy głowa należała do kobiety.Zgniła szczęka odpadła od twarzy, a ptaki wydziobały jedno ucho i znaczną część policzka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl