, Ludlum.Robert. .Przesylka.z.sal 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Co będziesz robił?— Nie wiem, ale cokolwiek by to było, zaczyna się w Szkocji.Zjawił się kelner z drinkami.Vittorio podziękował mu skinieniem głowy, czując na twarzy spojrzenie Jane.— W Szkocji jest wiele obozów szkoleniowych — powiedziała cicho.— Kilka z nich zaliczono do ściśle tajnych.Są dobrze ukryte i jeszcze lepiej strzeżone.Vittorio uśmiechnął się.— Widzę, że nie są aż tak zupełnie tajne.Dziewczyna odpowiedziała uśmiechem, pełnego wyjaśnienia udzielając oczami, a częściowo tylko słownie.— Na tym terenie działa niezwykle skomplikowany system retransmisji sygnałów alarmów przeciwlotniczych.Obejmuje na zakładkę wszystkie sąsiadujące sektory.Jest wręcz niemożliwy do sforsowania przez samolot, zwłaszcza lekki, jednosilnikowy.— Zapomniałem.Kierownik w Savoyu mówił mi, że poważnie podchodzicie do rzeczy.— Przechodzimy także solidne szkolenie w dziedzinie wszystkich istniejących systemów.Także tych, które się dopiero opracowuje.Systemy w poszczególnych sektorach bardzo się od siebie różnią.Kiedy wyjeżdżasz?— Jutro.— Ach tak.Na jak długo?— Nie wiem.— Oczywiście, przecież już to mówiłeś.— Dziś wieczorem mam się spotkać z Teague'em.Po naszym obiedzie, ale nie ma pośpiechu.Umówiłem się z nim dopiero na dziesiątą trzydzieści.Wtedy będę pewnie wiedział już coś więcej.Jane zamilkła na kilka chwil, po czym spojrzała mu w oczy i zapytała: — Czy przyjdziesz do mnie po rozmowie z Teague'em? Do mnie do domu.Powiedzieć mi, co wiesz.— Przyjdę.— Wszystko jedno o której.— Nakryła dłonią jego rękę.— Chciałabym być z tobą.— Ja też.Brygadier Alec Teague zdjął pogniecioną czapkę oficerską i wojskowy płaszcz i rzucił je na krzesło w Savoyu.Rozpiął kołnierz i mundur, poluzował krawat.Osunął wielkie, potężne ciało na miękką kanapę i westchnął z ulgą.Uśmiechnął się do Fontini--Cristiego stojącego przed najbliższym fotelem i wyciągnął błagalnie dłonie.— Ponieważ od siódmej rano nie miałem ani chwili wytchnienia, uważam, że powinieneś poczęstować mnie drinkiem.Czysta whisky byłaby w sam raz.— Jasne.— Vittorio podszedł do małego barku pod ścianą, napełnił dwie niskie szklaneczki i wrócił do brygadiera.— Pani Spane jest niezwykle atrakcyjną kobietą — powiedział Teague.— I wiesz, rzeczywiście masz rację, woli panieńskie nazwisko.W Ministerstwie Lotnictwa “Spane" podano w nawiasie.Figuruje tam jako porucznik lotnictwa Holcroft.— Porucznik lotnictwa? — Vittorio nie potrafił powiedzieć dlaczego, ale wydało mu się to nieco zabawne.— Nigdy nie myślałem o niej w tak wojskowych kategoriach.— Tak, rozumiem, co masz na myśli.— Teague dopił szybko drinka i odstawił szklaneczkę na podręczny stolik.Vittorio zaproponował gestem powtórkę.— Nie.więcej nie, dziękuję.Pora poważnie porozmawiać.— Spojrzał na zegarek.Vittorio Fontini--Cristi zastanawiał się, czy Teague rzeczywiście planuje rozmowy towarzyskie co do pół minuty.— Co takiego jest w Szkocji?— Twoje miejsce pobytu przez następny miesiąc czy coś koło tego.Jeśli oczywiście zaakceptujesz warunki zatrudnienia.Obawiam się, że płaca będzie znacznie odbiegać od tego, do czego przywykłeś.— Teague znów się uśmiechnął.— Konkretnie rzecz biorąc, ustaliliśmy ją dość arbitralnie na poziomie gaży kapitana.Dokładna suma uciekła mi z głowy.— Ta suma nic mnie nie obchodzi.Mówisz, że mogę się zgodzić lub nie, ale przedtem powiedziałeś, że nadeszły już moje rozkazy.Więc jak to jest?— Nie mamy nad tobą żadnej władzy.Możesz odrzucić ofertę i wtedy ja “rozkazy" skreślę — po prostu.Jednak dla zaoszczędzenia czasu na wszelki wypadek z góry kupiłem, co proponowali.Szczerze mówiąc, żeby mieć pewność, że się nie rozmyślą.— No dobrze.Co to za robota?— Nie bardzo da się to wyjaśnić w kilku słowach, a i w wielu nie bardzo, prawdę mówiąc.Widzisz, dużo będzie zależało od ciebie.— Ode mnie?— Tak.Okoliczności, w jakich opuściłeś Włochy, były zupełnie niezwykłe, wszyscy to rozumiemy.Ale nie jesteś jedynym człowiekiem, który uciekł z kontynentu.Mamy takich ludzi dziesiątki, a może i setki.I nie chodzi mi tu o Żydów i bolszewików; tych mamy tysiące.Mówię o ludziach takich jak ty.Biznesmenach, naukowcach, fachowcach, inżynierach, uniwersyteckich uczonych, którzy z tego czy innego powodu — lubimy sądzić, że kierowani moralną odrazą — nie byli w stanie funkcjonować tam, gdzie do tej pory mieszkali.I mniej więcej w tym właśnie miejscu się znajdujemy.— Nie rozumiem.Gdzie się znajdujecie?— W Szkocji.Z czterdziestoma czy pięćdziesięcioma wygnańcami z kontynentu — wybitnymi ludźmi sukcesu w swych poprzednich profesjach — poszukujących przywódcy.— I uważasz, że ten przywódca to ja?— Im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem o tym przekonany.Powiedziałbym, że masz po temu zupełnie naturalne kwalifikacje.Przede wszystkim jesteś biznesmenem, penetrowałeś rynki całej Europy.Wielki Boże, człowieku, koncern Fontini-Cristi to gigant! Ty byłeś jego naczelnym dyrektorem! Przystosuj się do warunków.Rób to samo, co robiłeś tak wspaniale przez ostatnie kilka czy kilkanaście lat.Tylko dokładnie na odwrót.Antyzarządzanie.— O czym ty mówisz?Brygadier ciągnął dalej, wyrzucając z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego: — Mamy w Szkocji ludzi, którzy pracowali w całym wachlarzu zawodów we wszystkich większych miastach Europy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl