, Joanna Chmielewska Lesio (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic mu to nie szkodziło i wcale się tym nie przejął, oceniwszy uboczne skutki podejrzenia jako bardzo przyjemne.Jeśli jednak dochodzi do tego, że niezłomna dotychczas personalna wystraszona jego obłędem boi się go rozdrażnić książką spóźnień, to widocznie sprawa robi się poważniejsza.Nie wiadomo, do czego może dojść.W każdym razie on się o ten idiotyczny dokument nie będzie upominał! - Dzień dobry państwu - powiedział, wszedłszy do swego pokoju i położywszy teczkę na stole.- Nie wiecie przypadkiem, dlaczego Matylda nie wtryniła mi dziś książki spóźnieńń? Czy to chodzi o to, że zwariowałem? - Niewątpliwie częściowo o to - odparła uprzejmie Barbara.- Ale zasadniczy powód jest inny.Jeszcze bardziej niekorzystny dla pana.- Ty się lepiej od razu przyznaj - zaproponował życzliwie Janusz.- Przyznanie się jest okolicznością łagodzącą.- Do czego mam się przyznać? - spytał Lesio podejrzliwie.Jego niepokój wzrastał.- Niech się pan nie upiera.To nie ma sensu i tak wszystko wyjdzie na jaw.- Albo może nie przyznawaj się otwarcie, bo Matylda ci tego nie przebaczy - powiedział ostrzegawczo Karolek.- Podrzuć jej po cichu.- I tak ci nie przebaczy.Jabym ci w ogóle radził omijać ją z daleka.- Widzę, że wam też kanikuła zaszkodziła - powiedział Lesio z urazą.- O co wam chodzi? - Dobrze, dobrze, nie udawaj.Przed nami możesz się nie wygłupiać.Rozumiem Matylda, rozumiem Hipcio, Zbyszek, ale my? Za co nas masz, za świnie? Przyznaj się, gdzieś ją schował.Wyniosłeś do domu? - Czytałeś do poduszki? - zainteresował się Karolek.- Chyba nie spalił jej pan w piecu? - zaniepokoiła się Barbara.- Tam były takie ciekawe rzeczy! Po długiej dopiero chwili Lesio pojął, co się stało, i wieść poraziła go jak grom z jasnego nieba! Książka spóźnień zaginęła w tajemniczy sposób i na niego padło podejrzenie o kradzież.Oszołomiła go całkowicie nie tyle sama informacja, ile myśl, że mu to proste wyjście nie przyszło wcześniej do głowy.Jeszcze przez następną długą chwilę nie mógł ogarnąć umysłem ogromu zmiany, jaka zaszła w jego życiu zupełnie bez jego udziału!.Książka spóźnień wpadła jak kamień w wodę.Całodzienne poszukiwania, w których oprócz pani Matyldy brali udział wszyscy pracownicy, nie dały pożądanego efektu, być może dlatego, iż nikt, poza personalną, nie szukał szczególnie gorliwie.Zaginiony dokument nie cieszył się sympatią użytkowników i jego dematerializacja wzbudziła ogólną cichą radość Na podejrzanego o to przestępstwo Lesia zaczęto patrzeć przychylnym okiem, zgodnie uznając, że przytrafił mu się znakomity pomysł.Wyjątek w tym zgromadzeniu stanowiła pani Matylda.Wyzuta z ludzkich cech zapewne już wzaraniu życia, nieskazitelnie dokładna, pedantycznie porządna, przerażająco obowiązkowa, nieubałaganie punktualna, cieszyła się u zwierzchników opinią perły najrzadszego gatunku.Zagubienie urzędowego dokumentu odczuła jako cios, nieszczęście i osobistą obrazę.W narastającym zdenerwowaniu przeszukiwała wszystkie półki i szafy, a podejrzenie, iż sprawcą kradzieży jest Lesio, utrwalało się w niej coraz gruntowniej.Nikt inny nie spóźniał się równie często.Lesio zaś był szczęśliwy.Otaczające go podejrzenia były niczym w porównaniu z niebiańską ulgą, jaką odczuł w chwili, kiedy przeklęta książka znikła z jego życia.Twórczy zapał przepełnił mu pierś.Zasiadł za stołem i obejrzał rysunki.- Januszek, co z tą szafą? - spytał niecierpliwie.- Włączamy ją do segmentu? - A co już ją zrobiłeś? - zdziwił się Janusz, który w żaden sposób nie mógł sobie przypomnieć, żeby w ciągu ostatnich kilku dni widział Lesia przy pracy.Podniósł się, pełen nieufności, i podszedł do jego stołu.- A wiesz, że zupełnie nieźle wyszła! Kiedyś ty to zdążył zrobić? - Jak ja pracuję, to ho, ho! - odparł Lesio dumnie i zabębnił pięściami w wypiętą klatkę piersiową, manifestując w ten sposób swoją siłę twórczą.Janusz przyjrzał mu się z lekkim powątpiewaniem, przyszło mu bowiem do głowy, że dokładnie tak samo bębnią w klatkę piersiową goryle, nie odznaczające się na ogół zbytnią inwencją twórczą i że wobec tego nie wiadomo ściśle, co Lesio ma na myśli.Zrezygnował jednak szybko z rozstrzygania tej kwestii i powrócił do szafy.- Włączamy - zadecydował.- Dorób jeszcze rozkładany stół iregały i bierz się za kolorystykę.Resztę już ja skończę.Lesio podjął pracę.Przepełniający go nadmiar zapału musiał znaleźć jakieś dodatkowe ujście [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl