,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie każdy uwierzyłby, że to możliwe - powiedział Waff.Miał słaby, piskliwy głosik."Znowu coś, co należy mierzyć innymi kryteriami" - zauważyła Taraza.Byli na neutralnym terenie - statku pozaprzestrzennym Gildii.Jego kadłub oblepiony był monitorami obu stron jak ścierwo, które obsiadły drapieżne ptaki.Gildia gorączkowo starała się teraz udobruchać Bene Gesserit."Zapłacicie." Gildia wiedziała, co to znaczy.Zdarzyło się jej już płacić.Owalny pokoik, w którym się spotkali, miał konwencjonalne, obite miedzią ściany i był "zabezpieczony przed podsłuchem".Taraza nie wierzyła w to ani przez chwilę.Przypuszczała też, że wyrosłe z melanżu więzy między Gildią a Bene Tleilax nadal obowiązują z pełną siłą.Waff nie łudził się co do Tarazy.Ta kobieta była o wiele groźniejsza niż jakakolwiek Czcigodna Macierz.Gdyby zabił Tarazę, natychmiast zastąpiłaby ją inna - równie niebezpieczna, a przy tym wyposażona w każdą istotną informację, zawartą w mózgu obecnej Matki Przełożonej.- Uważamy, że wasza nowa generacja Tancerzy Oblicza jest nader interesująca - odezwała się Taraza.Waff skrzywił się mimo woli.Tak, po stokroć groźniejsza niż Czcigodne Macierze, które do tej pory nawet nie oskarżyły Tleilaxan o utratę całego statku.Taraza zerknęła na mały, dwustronny zegar cyfrowy, stojący na niskim stoliku po prawej stronie, skąd oboje mogli go dokładnie widzieć.Tarcza po stronie Waffa dostrojona była do jego czasu.Taraza zauważyła, że w dziesięciu sekundach tego arbitralnie ustalonego popołudnia mieściły się dwa odczyty wewnętrznego czasu Tleilaxan.Był to jeden z niuansów tego spotkania, którego wstępne warunki określały nawet położenie i odległość krzeseł.Byli sami w pokoju.Owalne pomieszczenie miało około sześciu metrów długości i trzech szerokości.Zajmowali identyczne drewniane krzesła, których części połączone były kołkami.Meble nie zawierały nawet kawałka metalu, ani też innych podobnych substancji.Poza krzesłami w pokoju znajdował się tylko stolik z zegarem.Cienki czarny blat z plazu opierał się na trzech wrzecionowatych drewnianych nogach.Uczestnicy spotkania zostali uprzednio przeszukani.Oboje mieli po trzech osobistych strażników, którzy czekali teraz za pierwszą grodzią drzwiową.Taraza nie obawiała się, że Tleilaxanie spróbują podstawić na ich miejsce Tancerzy Oblicza.Nie w tych okolicznościach."Zapłacicie."Tleilaxanie byli całkowicie świadomi grożącego im niebezpieczeństwa, zwłaszcza teraz, gdy wiedzieli już, że Wielebna Matka potrafi rozpoznać nowych Tancerzy Oblicza.Waff odchrząknął, po raz kolejny zdradzając, że czuje się niepewnie.- Nie oczekuję, że się zgodzimy - powiedział.- Więc po co przybyłeś?- Chciałbym uzyskać wyjaśnienie dziwnej depeszy, którą otrzymaliśmy z waszej Twierdzy na Rakis.Za cóż to mamy płacić?- Bardzo pana proszę, panie Waff, żeby w tym pokoju nie uciekał się pan do głupawych uników.Są fakty, które znamy oboje, i nie możemy udawać, że ich nie ma.- Na przykład?- Nie przekazano nam żadnej kobiety Bene Tleilax dla celów rozrodczych."Niech trochę nad tym pogłówkuje" - pomyślała.Ku swemu utrapieniu nie dysponowały żadną linią Innych Wspomnień Tleilaxan dla swych badań i Waff z pewnością wiedział, że to je dręczy.Waff nachmurzył się.- Chyba nie myślisz, że będę kupczył życiem.- przerwał i pokręcił głową.- Nie wierzę, że to ma być zapłata, której żądacie.Taraza nie odpowiadała.- Ten idiotyczny atak na rakiańską świątynię został podjęty przez miejscowych agentów bez porozumienia z nami.Już ich ukarano."Wybrał gambit numer trzy" - pomyślała Taraza.Przed tym spotkaniem brała udział w licznych analityczno-informacyjnych, jeśli w ogóle można je było tak nazwać, odprawach.Były poświęcone przede wszystkim analizie.Bardzo mało wiedziano o tym Mistrzu Tleilaxan, Tylwythu Waffie.W konkluzji opracowano kilka niezmiernie istotnych - jeśli miałyby się potwierdzić - prognoz.Problem polegał na tym, że część najciekawszych danych pochodziła z niepewnych źródeł [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|