, Herbert Frank Bog Imperator Diuny (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogła rozpoznać niczego, co byłoby dzie­łem ludzkich rąk.Myślała też zapewne, że celowo wciągał ją teraz w nic nie znaczącą rozmowę, błahostki mające odwlec nadejście czegoś istotnego.- W tym też miejscu narodziła się idea równości między naszymi mężczyznami i kobietami - powiedział.- Twoje Mówiące-do-Ryb przeczą temu, że mężczyźni i kobiety są sobie równi - odparła.Głos dziewczyny, pełen niewiary, dodatkowo potwierdzał nastrój zaniepokojenia, który Leto wyczuł w zachowaniu Siony.Zatrzymał się w miejscu, gdzie łączyły się dwie wydmy i wypuścił z siebie stru­mień nagromadzonego w organizmie tlenu.- Dziś sytuacja przedstawia się inaczej - powiedział.- Ewolucja kobiet i mężczyzn powinna przebiegać w odmienny sposób.U Fremenów jednak zachodziło wzajemne uzależnienie.To zrodziło rów­ność tu, gdzie problem przeżycia może znów stać się kwestią funda­mentalną.- Dlaczego mnie tu zabrałeś? - zapytała.- Obejrzyj się za siebie - odparł.Poczuł, jak się obraca.- Co mam zobaczyć? - zapytała po chwili.- Zostawiliśmy jakieś ślady? Możesz powiedzieć mi, gdzie jesteś­my?- Wieje wiatr.- Nie widać naszych śladów?- Chyba nie.Nie.- To pustynia uczyniła nas tym, czym byliśmy i czym jesteśmy - powiedział.- To prawdziwe muzeum naszych tradycji.Żadna z nich nie zaginęła naprawdę.Leto dostrzegł niezbyt silną burzę piaskową, ghibli, poruszającą się wzdłuż południowego horyzontu.Zauważył unoszące się wąskie fon­tanny pyłu i piasku.Siona z pewnością również to widziała.- Dlaczego nie powiesz mi, w jakim celu mnie tu wziąłeś? - za­pytała.Lęk w jej głosie stał się aż nazbyt widoczny.- Przecież ci powiedziałem.- Nie powiedziałeś!- Jak daleko dotarliśmy, Siono?Zastanowiła się przez chwilę.- Trzydzieści kilometrów? Dwadzieścia?- Dalej - rzekł.- Na mojej ziemi mogę poruszać się bardzo szyb­ko.Nie czułaś pędu powietrza na twarzy?- Tak - odparła potulnie.- To dlaczego mnie pytasz, jak dale­ko?- Zejdź i stań w miejscu, gdzie będę cię widział.- Po co?"Dobrze - pomyślał.- Wierzy, że tu ją porzucę i oddalę się tak szybko, że nie będzie mogła mnie dogonić."- Zejdź, to ci wyjaśnię - powiedział.Ześliznęła się z jego grzbietu i przeszła na miejsce, skąd mogła pa­trzeć mu w twarz.- Czas szybko mija, gdy zmysły są zajęte - powiedział.- Jesteśmy na pustyni już prawie cztery godziny.Pokonaliśmy około sześćdzie­sięciu kilometrów.- Dlaczego to takie ważne?- Moneo włożył w zanadrze twojej szaty suszoną żywność - po­wiedział.- Zjedz trochę, a ja w tym czasie powiem ci.Wyciągnęła suszony protokęs z woreczka, nie spuszczając oka z Leto.Zaczęła przeżuwać dawne fremeńskie pożywienie, zawierają­ce - tak jak niegdyś - szczyptę melanżu.- Czułaś przeszłość - powiedział.- Teraz trzeba cię uczulić na twoją przyszłość, na Złotą Drogę.Przełknęła.- Nie wierzę w twoją Złotą Drogę.- Musisz w nią uwierzyć, jeśli chcesz żyć.- Czy to jest twoja próba? Uwierz w Wielkiego Boga Leto albo giń?- Wcale nie musisz we mnie wierzyć.Chcę, żebyś uwierzyła w siebie.- Jakie więc to ma znaczenie, jak daleko dotarliśmy?- Musisz zrozumieć, jak daleko musisz jeszcze zajść.Przyłożyła dłoń do policzka.- Nie.- Miejsce, w którym stoisz - powiedział - jest dokładnym środ­kiem nieskończoności.Rozejrzyj się dookoła, zobacz, czym jest Nie­skończoność.Rozejrzała się po bezkresnej pustyni.- Powinniśmy wyjść razem z mojej pustyni - rzekł.- Tylko my dwoje.- Przecież ty nie chodzisz - powiedziała z ironią.- Figura retoryczna.Ale ty pójdziesz.Zapewniam cię o tym.Spojrzała w kierunku, z którego tu przybyli.- To dlatego pytałeś mnie o swoje ślady.- Nawet gdyby takowe były, nie mogłabyś po nich wrócić.W Ma­łej Twierdzy nie ma niczego, co mogłabyś zdobyć i wykorzystać do utrzymania się przy życiu.- Nawet wody?- Niczego.Namacała rurkę od kieszeni łownej na ramieniu, napiła się, po czym schowała ją z powrotem.Zauważył staranność, z jaką zatkała jej końcówkę, jednak nie naciągnęła na twarz specjalnej maski, cho­ciaż Leto słyszał, jak Moneo nakazywał jej, żeby to robiła.Nie chcia­ła, aby cokolwiek przeszkadzało jej w mówieniu.- Wmawiasz mi, że nie mogę od ciebie uciec - powiedziała.- Biegnij, jeśli chcesz.Obróciła się dookoła, badając wzrokiem pustkowie.- Istnieje porzekadło o podobnych temu pustkowiach - rzekł - że każdy kierunek marszu jest równie dobry jak inny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl