,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dodałem nawet bliznę na kulawej nodze, korzystając z fotografii,którą doktor Capek przechowywał wśród notatek dotyczących historii leczeniaBonforte a.Gdyby Bonforte miał żonę lub kochankę, ona także miałaby proble-my z odróżnieniem, kto jest prawdziwy, a kto nie, tylko na podstawie wyglądufizycznego.Były to drobne szczegóły, ale dzięki temu mogłem poświęcić się roz-myślaniom nad naprawdę niełatwą częścią mojego wcielenia.Najtrudniejszą sprawą w ciągu całej podróży było przestawienie się na spo-87sób myślenia i na przekonania Bonforte a.W pewnym sensie stanowił uosobieniePartii Ekspansjonistów, został jej duchowym przywódcą i twórcą filozofii poli-tycznej, a nie tylko najbardziej szanowanym liderem.Kiedy powstawała partia,ekspansjonizm nigdy nie był niczym więcej jak tylko ruchem społecznym wokół Manifestu Przeznaczenia.Organizacja stanowiła przypadkową koalicję luznychgrup, mających tylko jedną wspólną cechę: wiarę, że granice na niebie są najistot-niejszą sprawą w wyłaniającej się przyszłości rasy ludzkiej.Bonforte dał partiiracjonalny cel i etykę, podpowiedział, że wolność i równe prawa muszą iść ramięw ramię pod imperialnym sztandarem.Uważał i często o tym mówił żeludzkość nie może już nigdy popełnić takiego błędu, jaki biała subrasa popełniław Azji i Afryce.Niewiele o tym wszystkim wiedziałem, miałem więc poważne problemy zezrozumieniem, dlaczego wczesna historia ekspansjonistów pod wieloma wzglę-dami była podobna do obecnej Partii Ludzkości.Nie zdawałem sobie sprawy, żepartie polityczne często zmieniają się bardzo w miarę dojrzewania, podobnie jakludzie.Kołatało mi się w zakamarkach umysłu, że Partia Ludzkości zaczęła jakoodłam ruchu ekspansjonistów, ale sami o tym nie pamiętali.W miarę jak zanika-ły partie polityczne, które popełniły ten błąd, że nie spoglądały w niebo, jedynapartia, która znajdowała się naprawdę na dobrej drodze, musiała podzielić się nadwie frakcje.Wybiegam jednak zanadto do przodu moja edukacja polityczna nie prze-biegała w aż tak logiczny sposób.Początkowo przyswajałem sobie jedynie treśćpublicznych wystąpień Bonforte a.Jasne, robiłem to już w drodze na Marsa, ale wtedy zastanawiałem się, jakprzemawia, a teraz myślałem o tym, co mówi.Bonforte był oratorem w najlep-szym znaczeniu tego słowa, natomiast w debacie potrafił być potwornie złośliwy.Przykładem może być jego przemówienie w Nowym Paryżu, w czasie dyskusji natemat traktatu z gniazdami marsjańskimi.Był to ten sam traktat, dzięki któremuutracił kiedyś urząd.Teraz go przepchnął, ale napięcie w koalicji było tak silne,że odmówiono mu wotum zaufania.Niemniej jednak Quiroga nie odważył się za-kwestionować traktatu.Słuchałem tej mowy ze szczególnym zainteresowaniem,ponieważ sam niespecjalnie byłem zachwycony dokumentem.Sama myśl o tym,że Marsjanie powinni otrzymać na Ziemi takie same prawa, jak ludzie, była miwstrętna dopóki nie odwiedziłem gniazda Kkkaha. Mój oponent mówił Bonforte nieco schrypniętym głosem pozwalawam wierzyć, że motto tak zwanej Partii Ludzkości: Rząd istot ludzkich przezistoty ludzkie i dla istot ludzkich , to jedynie nieco zaktualizowane słowa nie-śmiertelnego Lincolna.O ile jednak jego głos jest głosem wielkiego Abrahama,jego dłoń jest dłonią Ku Klux Klanu.Prawdziwe znaczenie tego niewinnie brzmią-cego hasła to: Rząd wszystkich ras w całym wszechświecie, przez istoty ludzkiei dla niewielkiej grupy uprzywilejowanych.Ale, protestuje mój oponent, Bóg dał88nam mandat, abyśmy rozprzestrzeniali światłość na wszystkie gwiazdy, znaczącpiętnem naszej własnej cywilizacji wszystkich dzikusów [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|