, Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk maz 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To jak to było?- Daj Boże każdemu takich wierzycieli! - wes­tchnęła smętnie Agata.- Śmiesznie było, można powiedzieć, że nastąpiła nie kradzież, tylko porwa­nie samochodu, taki kidnaping, dawaj forsę, odda­my ci dziecko.- Jakie dziecko?- O Jezu.W przenośni mówię.- Nie, ja bym wolała wiedzieć, jak było napraw­dę.Nie w przenośni.Agata podniosła się w celu dolania kawy i przy­jrzała się jej krytycznie.- Na moje oko od zeszłego roku przybyło ci z pięć kilo.Mózg ci się również otłuścił? Dobra, umówili się z nim w samym środku Pragi, gdzieś tak trochę w bok od Targowej, dwóch ich było, a jego samochód stał na jakimś podwórzu przodem do wyjazdu, i nawet wystraszył się trochę, bo tak wy­glądało, że on im da forsę, a oni na gaz i prysną.Więc poprosił, żeby ten w środku wysiadł.- I wysiadł?- Wysiadł.Ale tak jakoś od razu tyłem do niego, że twarzy nie widział.Malwina myślała praktycznie.- A kluczyki?- Na kluczyki kichał, miał zapasowe.Ale nie, grze­cznie zostawili w stacyjce.Drugi stał w drzwiach, w wejściu na klatkę schodową, też go było źle widać.Wyrwał mu forsę z ręki i zmył się, a tamten, co wysiadł, przytrzymał go przy murze plecami do siebie i wygłosił całe przemówienie, krótkie, ale treściwe.O tej Argentynie właśnie.- Ale coś chyba mówiłaś, że oni przez telefon.?- Przez telefon się przedtem umawiali i już wte­dy, przez telefon, zabronili mu kłapać gębą.Ruszy gliny, z samochodem się może pożegnać, tak mu obiecali.Więc wolał nie ryzykować.Na ubezpiecze­niu straciłby tyle samo, a za to gorszy kołowrót.- A nie mógł ich zawiadomić jakoś po cichutku?- Po cichutku to myśmy mu sami odradzili.Dia­bli wiedzą jakie tam mają układy, a glina też czło­wiek i też go mogli geografią postraszyć.Policjanci powinni być chyba nieżonaci i bezdzietni, ale boję się, że to nieosiągalne, chyba żeby angażować sa­mych braciszków zakonnych.Struktura personalna policji chwilowo Malwiny nie interesowała.Przerwała Agacie, która już zaczy­nała wpadać w zapał organizacyjny.- I co, i potem już ich nigdy na oczy nie widział? I nic o nich nie wie?Agata westchnęła z żalem.- Nic kompletnie.Chociaż nawet się starał i tyle stwierdził, że żadna zasadzka policyjna by nie wyszła.To stare posesje, pełno tam przejść i zakamarków, mogli nawiać z forsą wszystkimi stronami, a przykazali mu.o, widzisz, przypomina mi się! W ostatniej chwili tak jakoś, na komórkę do niego zadzwonili, wskazali miejsce, ma tam być za pięć minut i wchodzić do bramy z forsą w ręku.Luzem, bez opakowania.Jak się spóźni, odjeżdżają.Co można zrobić przez pięć minut?- No nic, rzeczywiście - przyznała Malwina, też z żalem, choć na innym tle.- A gdzie to było, ta stara posesja?- Nie mam pojęcia.Nie pamiętam.Po co ci to w ogóle? Szukasz mieszkania z niekrępującym wejściem?Takich pytań Malwina bardzo nie lubiła.Po co jej, rzeczywiście, żadnych niekrępujących wejść nie chce, chce znaleźć złodziei.Nie powie tego przecież Agacie ani w ogóle nikomu! Coś trzeba zełgać.- Z ciekawości pytam.Ty wiesz, że ja lubię kry­minały, a teraz wszystko takie jakieś.Żadnych za­gadek i tajemnic, więc chociaż tyle.Zawsze coś nie­typowego.Jakby mi na przykład ukradli samochód, warto wiedzieć, komu dać w łapę, żeby odzyskać.Ale.! Wszystko dostał z powrotem? Bo miał chyba jakieś rzeczy w środku, każdy coś wozi?- Wszystko, z wyjątkiem dwóch puszek piwa, które mu się tam gdzieś telepały.Piwo złodzieje wypili.Ale nawet benzyny nie wyjeździli, przeszło ćwierć baku zostało.To nie była żadna wielka mafia samochodowa, tylko jakaś mała szajka.Podobno jeszcze parę osób tak załatwili, coś mi się o uszy obiło, ale szczegółów nie znam i chyba przycichli.Wielkie mafie , ich pewnie wchłonęły albo wygryzły.Gorzko żałując, że nie postarała się wcześniej poznać osobiście owego poszkodowanego kuzyna, Malwina na tym musiała poprzestać.Pożałowała także, iż; nigdy nie mieszkała na Pradze, na Żoliborzu to owszem, w Śródmieściu, na Ursynowie.Wciąż po tej lewej stronie Wisły, a prawa by jej się teraz bardzo mogła przydać.Młodsze dziecko Agaty wróciło ze szkoły, zakoń­czyła zatem wizytę, pełna niedosytu.Korciło ją, że­by przejechać całą Targową tam i z powrotem, ale do tak intensywnych działań nie czuła się zdolna, poza tym zaczął się jej kurczyć czas.Powinna jeszcze zrobić zakupy spożywcze, a jeśli trafi na korki, i nie zdąży do domu przed powrotem Karola i będzie! piekło.Nie tak dawno uczyniłaby to, spóźniłaby się specjalnie, jemu na złość, ale teraz musi wszak symulować czułe starania!W domu zastała sensacyjną informację.- Dzwonił jakiś - powiedziała Helenka, akurat wychodząca z pralni.- Powiedział nazwisko, ale nie zrozumiałam, Kurposz czy Krupniorz, czy coś takiego.Koniecznie chciał rozmawiać z panią, bo z panem Karolem podobno coś było.Jakaś nieprzy­jemność albo napad, no, awantura.Też nie zrozu­miałam, bo przerywało i bełkotał tak niewyraźnie, ale mówił, że chce ostrzec.Malwinie z rąk wyleciała torba z zakupami, a na twarz buchnęło gorąco.- Jezus Mario! I co się stało?!- Nie wiem.On wcale nie chciał mówić do mnie, tylko do pani.Żeby pani zadzwoniła do niego na komórkę.- Na komórkę.!!! - wrzasnęła Malwina roz­dzierająco.- Na jaką komórkę?! Pod jaki numer?! Podał numer.?!!!- Podał, ale nie zdążyłam zapisać i nawet nie dosłyszałam, bo przerywało.Sześćset ileś i tam gdzieś dwadzieścia z czymś.Że też te ludzie nie mogą powie­dzieć wyraźnie i tak bodaj ze dwa razy, to nie, naprycha taki i się rozłączy, i tyle.Pożytek żaden, ale mówię, żeby pani wiedziała.Płomień ogarnął już teraz całe jestestwo Malwiny.Napad na Karola, może skuteczny, ale nie, to zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.No i proszę, do­igrał się! Co za jakiś Krupiosz, żadnego takiego nie zna, to kretyn chyba, skoro tak głupio rozmawiał! Czy Karol, wobec tego, wróci? Czy ona już ma udawać, że go szuka we łzach.?Helenka pozbierała zakupy, sprawdzając, czy nie ma tam nic tłukliwego.Mówiła coś o praniu, nastawiła duże pranie, wszystkie ręczniki, bo miała czas.I kąpielowy szlafrok pana Karola, jakby chciał się ubrać, to nie ma, musi wziąć ten drugi, kraciasty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl