,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Więcej nie ma.Wielce zdziwiony pogrzebał w ręczniku, kamyków już jednak nie było.– Myślisz, że o to chodzi? – spytał Ford.– Z pewnością.– Sześć razy dziewięć.Czterdzieści dwa.– Otóż to.Nic więcej nie będzie.Rozdział 34Słońce wyszło zza chmurki i wesoło ich oświetliło.Zaśpiewał ptak.Przez drzewa wionął podmuch ciepłego wiatru, uniósł główki kwiatów i zabrał w dal ich zapach.Brzęcząc przeleciała muszka, by załatwić coś, co muszki mają do załatwienia późnym popołudniem.Słychać było perliste głosiki i chwilę potem pojawiły się dwie dziewczyny.Ujrzawszy Forda Prefecta i Artura Denta, stanęły zaskoczone, panowie sprawiali bowiem wrażenie umierających, choć w rzeczywistości wstrząsały nimi jedynie paroksyzmy bezgłośnego śmiechu.– Nie odchodźcie! – zawołał Ford, łapiąc powietrze.– Zaraz się wami zajmiemy.– Co się stało? – spytała wyższa i szczuplejsza.Na Golgafrinchamie była urzędniczką w dziale kadr, ale niezbyt jej się tam podobało.Ford wziął się w garść.– Wybaczcie.Witamy.Właśnie zastanawialiśmy się z przyjacielem nad sensem życia.To bardzo śmieszne zajęcie.– Ach, to ty – zauważyła dziewczyna.– Zrobiłeś z siebie pośmiewisko dziś po południu.Na początku byłeś dość zabawny, ale potem zacząłeś trochę za bardzo bić pianę.– Naprawdę? Być może.– Po co to było? – spytała druga, nieco niższa i bardziej pucołowata.Na Golgafrinchamie była plastyczką w małej firmie reklamowej.Niezależnie od niedostatków nowego świata, teraz co wieczór szła spać bezbrzeżnie wdzięczna losowi za to, że rano – choć dzień mógł przynieść wiele niespodzianek – nie zobaczy stu prawie identycznych zdjęć dramatycznie oświetlonych tubek pasty do zębów.– Po co? Po nic.Nic nie jest po coś – rzekł Ford wesoło.– Zapraszamy do nas.Jestem Ford, to jest Artur.Właśnie zamierzaliśmy nic nie robić, ale to może poczekać.Dziewczyny patrzyły na nich powątpiewająco.– Mam na imię Agda – powiedziała wyższa – a to jest Mella.– Cześć, Agda, cześć, Mella – przywitał się Ford.– Nie mówisz? – spytała Artura Mella.– Czasami – odparł Artur – ale nie tyle co Ford.– To świetnie.Przez chwilę było cicho.– Co miałeś na myśli mówiąc, że mamy tylko dwa miliony lat? Zupełnie nie zrozumiałam, co chciałeś powiedzieć.– Och, to nieistotne.– Chodzi jedynie o to – wtrącił Artur – że Ziemia zostanie zniszczona, by zrobić miejsce hiperprzestrzennej trasie szybkiego ruchu.– Wzruszył ramionami.– Ale do tego czasu jest jeszcze dwa miliony lat, poza tym Vogoni robią tylko to, co muszą.– Vogoni?– Tak, nie znasz ich.– O czym my mówimy?– Nieważne.To tylko taki sen z przeszłości lub przyszłości.– Artur uśmiechnął się i odwrócił głowę.– Nie martwi cię, że gadasz kompletne bzdury? – spytała Agda.– Zmieńmy temat – rzekł Ford.– Zapomnij o wszystkim.Nic nie jest ważne.Patrz, jaki piękny dzień.Ciesz się nim.Słońce, zieleń wzgórz, rzeka w dolinie, płonące lasy.– Nawet jeśli to tylko sen, pomysł zniszczenia planety, by zrobić miejsce drodze szybkiego ruchu, jest okropny – uznała Mella.– Gorsze rzeczy już słyszałem – oznajmił Ford.– Czytałem kiedyś o planecie oddalonej stąd o siedem czasoprzestrzeni, której używano w czasie międzygalaktycznego bilardu jako bili.Wbito ją dokładnie w czarną dziurę.Dziesięć bilionów trupów.– Szaleństwo.– uznała Mella.– Zwłaszcza, że przyniosło jedynie trzydzieści punktów.Agda i Mella spojrzały po sobie.– Słuchajcie – Agda uśmiechnęła się – wieczorem po posiedzeniu komisji będzie przyjęcie.Wpadnijcie, jeśli macie ochotę.– Świetnie – zgodził się Ford.– Z przyjemnością – dodał Artur.Wiele godzin później Artur i Mella siedzieli na ziemi i obserwowali księżyc wschodzący nad bijącą od lasu czerwoną łuną.– Ta historia o tym zniszczonym świecie.– zaczęła Mella.– Za dwa miliony lat.– Mówisz, jakbyś w nią wierzył.– Bo wierzę.Chyba nawet tam byłem.Dziewczyna zdezorientowana potrząsnęła głową.– Jesteś naprawdę dziwny.– Nie, zupełnie normalny, ale przydarzyło mi się parę przedziwnych rzeczy.Możesz uznać, że nie jestem inny, a raczej odmieniony.– A ten świat, o którym mówił twój przyjaciel, ten, który wpadł w czarną dziurę?– Nic o tym nie wiem.Brzmi to jak historia z książki.– Z jakiej?Artur zawahał się.– Autostopem przez Galaktykę – stwierdził w końcu.– Co to jest?– Takie coś, co wrzuciłem dziś do rzeki.Myślę, że nie będzie mi już potrzebne [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|