, Ewa Bialolecka Tkacz Iluzji 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- „Ale kto słucha wytatuowanego dzikusa? Strażników jest za mało i łażą jak śnięci.Cały Krąg rozleniwił się bezwstydnie.”„Pantery też zawiodły” - dodałem nieśmiało, bo te wielkie koty były dumą i ukochaniem Mistrza Iluzji.To on domagał się przed laty ich sprowadzenia.Sam doglądał ich hodowli i tresury.Toteż żachnął się.„To tylko zwierzęta.Moje kotki dobre są na złodziei i takich, co próbują przeleźć przez mur z zewnątrz.Ten tutaj przygotowywał się od dłuższego czasu.Ma ubranie służby kuchennej.Pewno najął się do pracy, nie spieszył się i zdążył przejść tutejszym zapachem.” „To Zamek ma swój własny zapach?” „A jakże.Wszystkie ubrania pierze się w tym samym rodzaju mydła.Każdy mieszkaniec jest nim przesiąknięty.” Pozostało jedno pytanie, które nurtowało nas wszystkich.Kto i dlaczego zlecił zabójstwo Zwycięskiego Promienia Świtu?Wiatr Na Szczycie tylko wzruszył ramionami.„Może on sam nam to powie, jak obudzi się jutro, a właściwie już dzisiaj.”Iskra spał na łóżku Nocnego Śpiewaka, zwinięty w ciasny kłębek.Nie próbowaliśmy go budzić.Za radą Mistrza Iluzji, Stworzyciel skorzystał z talentu, by usunąć ciała.Zamienił je w coś podobnego do mokrego piasku, co bez trudu dało się zebrać w kubły i rozsypać w ogrodzie.Deszcz zrobił nam przyjemność i rozpadał się na dobre, rozmywając kopczyki.Był to bardzo dziwny pogrzeb.Wiatr Na Szczycie obiecał Nocnemu Śpiewakowi, że będzie trzymał język za zębami.Nie ręczył jednak za Iskrę.Ostatecznie cała ta sprawa dotyczyła przede wszystkim jego i to on powinien zdecydować - wszcząć śledztwo, zachować wszystko dla siebie czy wrócić do domu, pod opiekuńcze skrzydła rodziny.***Następnego dnia nikt nie zauważył nic szczególnego.W jednej z kuchni samowolnie porzucił pracę posługacz.Nikt się tym specjalnie nie przejął.Poszła plotka, że „ten mały arystokrata” oddalił osobistego służącego, będąc pewnie niezadowolony z jego usług.Włochaty Stworzyciel był dziwnie czymś przybity, a w czasie zajęć lekcyjnych zasnął z głową na książce i znów naraził się nauczycielowi.Dwóch chłopców zostało w łóżkach z powodu bólu gardła.Nie wiem, jak tam było dokładnie ze Zwycięskim Promieniem Świtu, ja natomiast rozchorowałem się naprawdę.Wieczorne drapanie w gardle rankiem zmieniło się w dotkliwe pieczenie.W mgnieniu oka dostałem potwornego kataru, aż bolało mnie pod oczami.Nocny Śpiewak przed wyjściem przykrył mnie wszystkimi dostępnymi pledami, a i tak się trząsłem.Miałem gwarantowany tygodniowy odpoczynek od Gladiatora i tylko to było trochę pocieszające.Jeszcze przed południem zajrzał do mnie medyk - Obserwator o zimnych dłoniach, który nie miał pojęcia, jak delikatnie badać czyjeś gardło.Zmusił mnie do połknięcia jakiegoś świństwa, gorzkiego jak żółć.Na domiar złego coś mu się nie spodobało w moim oddechu.Twierdził, że mam szmery w płucach.Musiałem szczegółowo opisać mu historię zranienia strzałą i swoją chorobę na wyspie.Straszył, że z pewnością mam „rozległe zmiany martwicze w prawym płacie” (cokolwiek to znaczy) i każde zaniedbane przeziębienie może skończyć się „zejściem”.Zostawił po sobie tabliczkę zapisaną od góry do dołu bzdurami oraz leki w ilości zdolnej powalić konia.Samowolnie zmniejszyłem sobie dawki o połowę, a części postanowiłem wcale nie ruszać.Po dwóch dniach przyszedł powtórnie i strasznie się cieszył, że terapia przynosi dobre skutki.Przyniósł mi wiadomość o tym, iż czeka mnie wizyta u Stworzyciela, bardzo dobrego chirurga, który „z pewnością położy kres moim dolegliwościom”.Nie bez racji twierdził Płowy: „Głupcy są jak chwasty, można ich znaleźć wszędzie”.Tymczasem u Iskry, sąsiadującego z nami przez ścianę, działy się rzeczy zarówno okropne, jak i śmieszne.Wiatr Na Szczycie dowiedział się od nieszczęsnego chłopaka, że jego pobyt w Zamku Magów był właściwie zesłaniem.Ochrypłym szeptem z powodu opuchniętego gardła, Zwycięski Promień Świtu opowiedział o tym, jak po zaręczynach z najmłodszą córką cesarza stał się czwartym w kolejności kandydatem do tronu.W ten sposób zagroził poważnie innym, starszym od niego rywalom.Gdy jego najbardziej zaufany sługa zmarł od trucizny; gdy cudem przeżył upadek z konia, który padł pod nim, ugodzony strzałą; kiedy spalił czającego się nań kolejnego skrytobójcę, gotów był zrezygnować z najwyższego zaszczytu, nawet za cenę obrazy cesarza i jego niełaski [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl