, May Karol Kozak 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczególnie obaj poszukiwacze skarbów stali przejęci dziwnym dreszczem.Gdy Sam skończył, wnuk odezwał się:- O wszyscy święci! Rzeczywiście dała ci dla nas pieniądze?- Same pięćdziesięciorublówki.- Mój Boże! Ile ich jest?- Zaraz zobaczymy.Ale coś mi jeszcze przyszło do głowy.Żaba postawiła warunek, o którym o mało nie zapomniałem.- Jaki to warunek?- Ja sani mam wam kupić konie i żywność, żeby nikt was nie oszukał.- To dobrze, to bardzo dobrze!- A potem macie natychmiast opuścić miasto i wyruszyć w swoje strony.- Och, nie będziemy zwlekać ani chwili!- Podejdźcie do stołu i patrzcie, ile pieniędzy wam wyliczę! Sam Hawkens wypłacił najpierw całą kwotę ratnikom, którzy z zadowoleniem schowali je do kieszeni.- Tak - śmiał się mały traper.- Dostaliście swoje pieniądze.Wam żaba nie stawiała żadnych warunków.Możecie więc wypić tyle wódki, ile chcecie, nawet jeżeli przechlejecie całą sumę, hihihihi!Ratnicy spojrzeli po sobie, potem na niego i uśmiechnęli się szeroko.- Tyle pieniędzy! Za to dostaniemy beczki pełne wódki! Idziesz z nami?- Nie.- Bądź zdrów! Znajdziesz nas w gospodzie!I pośpiesznie zniknęli za drzwiami.Jeżeli rotmistrz nie kazał ich przyprowadzić po odbiór munduru, z pewnością nie przestali pić, dopóki większa część pieniędzy nie przepłynęła przez ich gardła.Sam rozdzielił pozostałe pieniądze na dwie równe części, tak że razem wypadło bez mała tyle, ile zabrał naczelnikowi.Odliczył jedynie niewielką kwotę na zapłacenie rachunku za policjanta, jego żonę i córkę.- Proszę, to dla was! - powiedział.- Przeliczcie!Obaj kozacy patrzyli oszołomionym wzrokiem na pieniądze.Brakło im słów na wyrażenie swojego zachwytu, a i czasu na przeliczenie banknotów.Padli przed Samem na kolana i pochwycili jego ręce, żeby je ucałować.- Bzdura! - rzekł Sam Hawkens wzruszony nasadzając na czerwoną czaszkę swój znoszony kapelusz wraz ze skalpem.- Jeżeli chcecie mi podziękować, to zróbcie to raczej w ten sposób, że wstaniecie i zaczniecie się rozsądnie zachowywać! Schowajcie te pieniądze!Kozacy nie dali się prosić dwa razy i pieniądze natychmiast znik-nęły w'ich kieszeniach.- Tak! A teraz wynoście się! To znaczy wyjdźcie! Ale nie odchodźcie daleko, bo byłoby to ze szkodą dla was.Chciałem omówić z wami jeszcze jedną sprawę.Czekajcie więc na mnie! Muszę tu jeszcze coś załatwić.Marsz!Kozacy zmknęli tak szybko, jak przedtem ratnicy i podobnie jak tamci zapomnieli o zasalutowaniu przed rotmistrzem, co zresztą w wypadku ratników można by usprawiedliwić tym, że nie czuli się jeszcze jak żołnierze, podczas gdy tych drugich usprawiedliwiał fakt, że ich stosunek służbowy został już rozwiązany.Kiedy za oboma szczęśliwcami zamknęły się drzwi, w pokoju zapanowała cisza.Sam znów ostrożnie zdjął kapelusz, który w momencie wzburzenia nasadził sobie na głowę.Dick i Will stali sztywno i niemo jak drewniane lalki.Z kąta, w którym ciągle jeszcze stał naczelnik, milczący, ze skrzyżowanymi ramionami, dobiegło znaczące chrząknięcie.Rotmistrz wiedział, że przeznaczone było dla niego i zawierało ukrytą przestrogę, żeby się miał na baczności.Spojrzał na Sama pytająco.- Czego jeszcze ode mnie chcesz?- Właściwie sam to powinieneś wiedzieć.- W takim razie moje pytanie było zbyteczne.- I takie jest - burknął Sam.- Po co ta długa gadanina? Żądam jedynie respektowania mojego prawa: satysfakcji!- Ach! - odezwał się przeciągle rotmistrz.- Sądzę, że ta sprawa jest już załatwiona?- - Załatwiona? Nic o tym nie wiem.Wiadomo mi jedynie, że przeszkodzono ci dziś rano w stawieniu się na pojedynek.Wraz ze swoim ojcem tkwiłeś w tym czasie w strażnicy, gdzie odgrywaliście role diabła i jego babki.- My? To wykluczone! - wtrącił się nagle naczelnik.- My byliśmy w domu.Sam Hawkens odwrócił się w jego stronę z wyniosłym uśmiechem.- Hihihihi, i tam hrabia szukał was na próżno?- Co wiesz o hrabim ?- Więcej niż wy.A poza tym wasza wymówka jeil śmieszna.Dopiero przed kilkoma minutami twój syn dobrowolnie |M zyznal, że obaj straszyliście w strażnicy.- To kłamstwo! - wybuchnął naczelnik, który nil zrozumiał wyszeptanej naprędce prośby rotmistrza o milczenie IIM temat historii z diabłami i najwyraźniej opacznie pojął następującą po niej wymianę słów.Sam Hawkens zmarszczył czoło.- Ojczulku! - napomniał go.- Radzę ci nie złoi/łczyć.Po pierwsze nie jesteś kimś, kto mógłby sobie pozwolić na coś takiego w mojej obecności, po drugie negocjuję nie z tobą.lecz z twoim synem, a po trzecie usta Sama Hawkensa nigdy nie skalały się mówieniem nieprawdy.Kto tak jak ja ma za sobą życie pełne uczciws) walki, gotowości do poświęcania życia i możliwości spotkania śmie u i, przed oczami boską naturę, w dzień i w noc nad głową błękitne nidio, ten pogardza podstępem i intrygą.Ten jest zbyt dumny by kłamać Zrozumiano?Dick i Will podziwiali skrycie swego towarzysza Mówił po rosyjsku, jednak czuli, że jego przemowa była czymś szc/»^ólnym.Mały traper był w widoczny sposób wzburzony.Spojrzał wyzywająco na tego, który go znieważył, ale na szczęście rotmistrz interweniował.- Zaszło tu pewne nieporozumienie - powiedział szybko.- Historia z diabłem jest skończona i pogrzebana.- Stop! - przerwał mu Sam.- Najpierw oddaj uześć prawdzie! Czyż nie prosiłeś po kryjomu, abym milczał w tej spin wie?- Tak było, a ty.- A ja się na to zgodziłem.Tym samym jednnk przyznałeś, że odgrywałeś diabła, a twój ojciec jego babkę albo na wjwrót.- Tak jest.- A więc nie kłamałem, panie isprawnikul Zapnmiętąj to sobie! A teraz wreszcie do rzeczy! Jak będzie z naszym poji-ilynkiem?- Przecież zrezygnowałeś z niego - stwierdził ml mistrz.- Obiecałeś mi zachować się w tej kwestii rozsądnie, jeśli tylko przyjmę twoich ratników.- Ach tak! - ciągnął Sam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl