, Lee Child 2003 Siła perswazji 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko w porządku? Odpowiedziałem:Tak.Sprawdz tych ludzi, gdzie tylko możesz, także u Powella - Angel Doil, możliwyznajomy Paulie, obaj być może eks wojskowi. Załatwione, odpisała.I wtedy wysłałem jej pytanie, które dręczyło mnie od pięciu i pół godziny: Jaknaprawdę ma na nazwisko Teresa Daniel?Po zwyczajowej półtoraminutowej przerwie na ekranie pojawiła się odpowiedz:Teresa Justice.Rozdział 6Nie było sensu się kłaść, toteż stałem w oknie i oglądałem świt.Wkrótce niebona wschodzie pojaśniało i z morza wynurzyło się słońce.Powietrze było rześkie iczyste; widziałem wszystko w promieniu osiemdziesięciu kilometrów.Przez chwilęobserwowałem arktyczną rybołówkę, nadlatującą nisko z północy.Nad skałamizniżyła się jeszcze bardziej, pewnie szukała miejsca na gniazdo.Słońce w tlesprawiało, że rzucała cień wielki jak sęp.W końcu poddała się, zawróciła, zatoczyłapętlę, wzleciała nad wodą, po czym gwałtownie opadła, znikając w oceanie.Podługiej chwili pojawiła się znowu i zostawiając za sobą szlak srebrzystych kropel,wzleciała w niebo.W dziobie nie miała zdobyczy, lecz leciała dalej wyraznieszczęśliwa, lepiej przystosowana niż ja.Potem nie miałem już co oglądać.W oddali krążyło parę mew.Zmrużyłem oczyoślepione blaskiem słońca i zacząłem szukać w wodzie śladu wielorybów i delfinów.Nic.Zbłąkane prądy unosiły masę splątanych wodorostów.Kwadrans po szóstejusłyszałem kroki Duke a na korytarzu i szczęk zamka.Nie wszedł, po prostuodmaszerował ciężko.Odwróciłem się, stanąłem przed drzwiami i odetchnąłemgłęboko.Dzień trzynasty, czwartek.Przynajmniej nie przypadał w piątek.Nie byłemjednak pewien, czy to lepiej.Nieważne; co ma być, będzie.Raz jeszcze odetchnąłem iwyszedłem na zewnątrz, zmierzając w stronę schodów.Nic nie było takie jak poprzedniego ranka.Duke tryskał energią, ja czułemzmęczenie.Paulie się nie zjawił.Zszedłem do siłowni w piwnicy i nikogo tam niezastałem.Duke nie zjadł śniadania, gdzieś zniknął.Za to w kuchni pojawił sięRichard Beck.Siedzieliśmy sami przy stole, mechanika nie było, kucharka krzątałasię przy piecyku.Irlandka pojawiała się co chwilę i znikała w jadalni.Poruszała sięszybko, w powietrzu wyczuwałem napięcie.Coś się działo.- Mamy dziś wielką dostawę - oznajmił Richard Beck.- Lubię to, wszyscy sąpodekscytowani, myślą o forsie, jaką zarobią.- Wracasz na uczelnię? - spytałem.- W niedzielę - odparł.W przeciwieństwie do mnie nie wydawał sięzdenerwowany.Od niedzieli dzieliły nas trzy dni.Mój piąty dzień tutaj, ostateczny termin; do tego czasu stanie się to, co ma się stać.A dzieciak będzie w samymśrodku.- Nie denerwujesz się? - spytałem.- Czym? Tym, że wracam na uczelnię? Przytaknąłem i dodałem:- Po tym, co się stało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl